Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Ajatollah - ginekolog

Czekam już tylko na dzień, kiedy panowie w czarnych sukniach maxi zaczną rozliczać swych parafian z tego czy aby zbyt mało - w stosunku do tego ile zarabiają - nie oddają na tak zwanych duchowych przewodników.
Ruszył teraz cały aparat mułłów i innych ajatollahów katolickich do nawoływania, by bezdzietne małżeństwa przypadkiem nie zastosowały metody in vitro zamiast adopcji. Owo in vitro jest ich zdaniem niemoralne, bo to Bóg (kurde, skąd oni to wiedzą, jakieś konsultacje potajemne z nim przeprowadzają?) decyduje komu dzieciaka dać, komu nie. Postęp nauki i cywilizacji niech się zajmie czym innym, a nie jątrzeniem i dawaniem nadziei na własne potomstwo.
Niech więc zatem ajatollah Dziwisz czy mułła Głódź także zrzekną postępu cywilizacyjnego i zrezygnują z wypasionych bryk, telefonów komórkowych, kont bankowych itp. O wypowiedziach w mediach już nie wspomnę. Toż to przecież nowoczesność.

Sphere: Related Content

niedziela, 14 grudnia 2008

Porypało się...

... już wszystko w sposób absolutny. Jak bowiem inaczej pojąć można fakt, że Nasze Narodowe Dobro zwane dalej Zbigniewem Ziobro miało tak M.O.C.N.E. dowody przeciwko doktorowi G., takie nagrania, iż teraz owo byłe ministeriuum jest zobowiązane do wybulenia na przeprosiny lekarza jakichś 200 tysiączków polskich nowych złociszy. Problem w tym jednak, że bidula Ziobro tak się za swego "ministerowania" zajmował tropieniem wyimaginowanych zbrodniarzy, no i zapomniało mu się o jakichś oszczędnościach. Szalał widać...
Teraz z pomocą przychodzi mu (kurde, nie lubię go za nazwisko, bo zwierzaki te uwielbiam) poseł niekoniecznie lubianego przez wspomnianego wyżej PiS-dzielca ugrupowania czyli platformersów - Janusz Palikot. Ów delikwent oświadczył, że jest w stanie odkupić mieszkanie Ziobry, by ten mógł w tak zwanych środkach musowego przekazu wykupić czas antenowy w najlepszej oglądalności i przeprosić pana doktora za słowa, że przez niego już nikt życia nie straci.
Cieszyłbym się niemiłosiernie, nawet nagrał sobie na specjalnie przygotowaną płytę i puszczałbym w nieskończoność cosik takiego. Toż to niecodzienne zjawisko, aby od kogokolwiek z PiS-uarów usłyszeć tak magiczne słowo: przepraszam.
Rypie się też w polityce na najwyższym państwowym szczeblu, bo jak inaczej określić sytuację, w której skłóceni o wszystko Donald i Ten Co Kulom w Gruzji Się Nie Kłaniał zwany dalej BMW wychodzą zadowoleni z brukselskiego szczytu. Zachwytu nad sukcesem, jaki niby tam osiągnięto nie mąci im nawet fakt zwyczajnego opierdolu, który drugiemu z wymienionych wykonał prezydent kraju, w którym żaby żrą. Za Traktat Lizboński. Gdyby ktoś nie wiedział.
A wszystko to jest tak porypane jak zorganizowana pielgrzymka kibiców na Jasną Górę, gdzie we wspólnym pochodzie z buta zasuwali kibice niekoniecznie zaprzyjaźnionych ze sobą klubów. Po katolicku pomodlą się, podadzą sobie ręce, a potem (równie po katolicku) uskutecznią akupunkturę za pomocą noży i jakiś masażyk. Może być bejsbolowym kijaszkiem. Po plecach, albo i skroni.
Polska norma, rzecz jasna...

Sphere: Related Content

czwartek, 27 listopada 2008

Mini-kombatant?

Nie staram się nigdzie szukać jakichkolwiek teorii spiskowych, w przeciwieństwie do BMW zwanego Bratem Mniejszym Większym, do którego niby to strzelano w Gruzji, gdzie nie wiadomo na jaką cholerę pojechał. Kiedym jednak usłyszał, że za tym wszystkim stali Rosjanie, byłem zdziwion niemiłosiernie.
Postanowiłem więc wysnuć własną teorię spiskową, ale natychmiast nasunęło mi się zbyt wiele wariantów:
1. Gruzini strzelali na wiwat prezydenckiej parze (oj, chyba niefortunnie to sprecyzowałem) i Rosjanie nie mieli z tym nic wspólnego.
2. Rosjanie nie mieli z tym nic wspólnego, bo gdyby mieli, z pewnością ich snajper byłby snajperem z prawdziwego zdarzenia. Nawet do tak niewielkiego celu, jakim jest BMW z pewnością by trafił z tych około 30 metrów. Osobiście, kiedy pierwszy raz na strzelnicy dostałem długą broń do ręki ze znacznie większej odległości wystrzeliwane przeze mnie kule trafiały w środek tarczy. A tam chyba byłby profesjonalista, a nie dupa-snajper.
3. Doszło do wyładowań atmosferycznych zbliżonych odgłosem do strzałów z broni palnej.
4. Biuro Ochrony Rządu lub (bądź wspólnie) ochrona gruzińska chcieli urozmaicić podróż prezydenckiej parze (ups, znów przegięcie z mojej strony).
5. Mister president (specjalnie piszę w języku zagranicznym, chociaż wolałbym po gruzińsku, jednak nie wiem ni w ząb jak to będzie po ichniemu) zamierza poprzez bytność na polu walki stać się członkiem organizacji kombatanckiej i ubiegać się o jakiś stały dodatek do swej marnej pensyjki bądź o odszkodowanie.
6. Z racji swej bytności na polu walki przywdzieje mundur i będzie chciał wprowadzić dyktaturę prezydencką.
Znani dyktatorzy wysocy przecież nie byli...

Sphere: Related Content

niedziela, 16 listopada 2008

Tupet trza mieć...

Trzeba mieć niczym niograniczony tupet, by najpierw - co tu będę owijał w bawełnę - spierdolić dokładnie wszystko, nawet to, czego spierdolić się nie da, a później zabrać się za krytykę.
I na takej pozycji ustawiły się PiSdzielce uruchamiając stronkę pod tytułem "POrażka roku", zrównując z ziemią obecnie rządzącą ekipę. Komu wypada krytykować, temu wypada...
Mnie wypada jedynie powiedzieć, że wszedłem sobie na ową stronę i poza zbiorem jakichś filmików przedstawiających w kaczym świetle poszczególnych ministrów czy też premiera, nie ma nic, a przede wszystkim czegoś takiego, co nazywa się forum. A pewnie dlatego, że ową "porażką" większość mogłaby określić nie obecny rząd, ale autorów największej - jak do tej pory - porażki tego tysiąclecia.

Sphere: Related Content

Problem...


No i mam problem. Kupiłem "cigarety", na których opakowaniu widnieje powyży napis. Jestem pełen obaw przed puszczeniem dymka...
Proszę o porady.

Sphere: Related Content

wtorek, 11 listopada 2008

Lingwistyka stosowana

Dostałem maila, więc się nim dzielę:


Jak myślisz, jak nasz prezydent wymówi imię i nazwisko nowego prezydenta USA?
- Baba Omama
- Baran Osama
- Oback Barama
- Baran Obawa
- Barubar Bambama
- Barabar Obameiro
- Borubak O'Lama
- Brak Banana
- Barek Odrana
- Burak Osama
- Bobek Barana
- Szalas Obama
- Rumburak Osrama
- Obak z Bahama
- Barakus mlask mlask Obamus mlask mlask

Jeżeli zechcesz, skopiuj, prześlij dalej.

Sphere: Related Content

Doda śpiewać umie...

W polityce głupota nie stanowi przeszkody” - stwierdził kiedyś Napoleon Bonaparte i jakoś nabieram przekonania, że te właśnie słowa musiał odnieść do Polski, a przynajmniej do delikwentów, którzy narodzonymi jeszcze nie byli.
Jak inaczej bowiem określić to, co wypowiedział z sejmowej trybuny PiS-dzielec zwany Arturem Górskim o prezydencie-elekcie rodem z USA? Wyzywał go od jakichś komunistycznych Mesjaszy, porównywał go do końca świata itp. No a potem oświadczył, że wszyscy źle go zrozumieli, bo on miał na myśli zupełnie coś innego. Zapewne. Wymieniając Baracka Obamę miał na myśli Kubusia Puchatka, albo - jak domniemywać można - kolkę wątrobową bądź smyranie śledziony za pomocą środkowego palca u ręki.
Dodajmy do tego pasztetu rozPiSdzieloną kancelarię prezydencką. Z ust jej suto opłacanych pracowników wyszła informacja, że większy z Braci Stereo rozmawiał z Obamą o tarczy antyrakietowej, a potem okazało się, iż w tym temacie nie poruszono ani słowa, mamy do czynienia z proroczymi słowami "Małego Kaprala".
Nie tylko słowa, ale i czyny wyznawców kaczyzmu do życzenia wiele pozostawiają. Weźmy dla przykładu ostatnie "osiągnięcia" Jacka (Bulteriera) Kurskiego, który zapatrzony w swój immunitet został wzięty za osobnika pragnącego odbić więźnia transportowanego w konwoju. Tak blisko tzw. więźniarki jechał, nie zważając na jakiekolwiek przepisy czy obyczaje drogowe. A nazwanie go "Kubicą polskiego parlamentu" jakoś na miejscu nie jest. Bardziej trafne byłoby określenie: "Dodą rodzimego politykierstwa", a i to na wyrost.
Doda przynajmniej śpiewać umie...

Sphere: Related Content

czwartek, 30 października 2008

Diablopapieżopoganomącenie

Jest... No właśnie, w miejscu kropek winno znaleźć się jakieś określenie oddające świetność sytuacji. Pierwotnie chciałem użyć słowa bosko, jednak na pewno nie byłoby ono właściwe.
No to po kolei...
Tadzik R. zwany dalej ojcem rusza na warzywną wojnę, bo dynia jest symbolem szatana, a takie amerykańskie święto pod tytułem Halloween to istne wcielenie diabła. Należy więc protestować, szczególnie nie dopuścić do tego, by dzieciarnia mogła bawić się w przebieranki za duchy. Polak - jak to można wywnioskować z teorii zakonnika, którego hobby jest zbijanie kasy na wszystkim co się rusza bądź nie - równa się katolik. Trzeba więc Tadzika popierać. I nic to, że dzieciaki mogą się bawić, ważniejsze jest chyba umartwianie się.
Pogaństwo, jakim toruński biznesmen ukrywający się pod koloratką zarzucił natomiast krajowi znad Wisły i Odry pewien humanista rodem z Krakowa, zresztą wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dokładniej rzecz ujmując chodzi o pomnikomanię, jaką fundują katoliccy fundamentaliści. Któż stoi, siedzi, klęczy (i nie wiadomo co jeszcze robi)? Oczywiście, we wtłaczanym do umysłów jedynym możliwym autorytecie wszechczasów, papieżu z Wadowic. Jeżeli moda na pomniki Karola Wojtyły się nie zmieni, niedługo dodawać będą jego figurki do każdej zakupionej pralki. No i właśnie, ów humanista pyta się wprost: kogo należy wyznawać - Boga czy papieża? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy udzieli sobie we własnym sumieniu.
Zamiast bosko lepsze chyba jest wyjaśnienie z tytułu.
A gdyby do tego dorzucić to, czym "czarowany" jest ten, co utożsamia się z katolicyzmem, czyli jakimś wyimaginowanym niebem, w którym obcować się ma przez wieczność z Bogiem. Na czym jednak owo niebo ma polegać, co się ma tam dziać, tego już nikt nie wytłumaczy, więc nie do końca, a właściwie wcale, nie wiadomo czy będzie to na tyle atrakcyjne, by się o to starać w tak zwanym życiu doczesnym.
Z pewnością nie zamierzam tam dostać się przez wzbogacanie komitetów budowy kolejnego pomnika z wiadomym wizerunkiem czy też wpłatami na konto pogromcy dyń.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 27 października 2008

Strasznie mi żal...

Jaśnie nam (szaraczkom) Panujący Lech K. zwany dalej prezydentem wymyślił - być może z czyjąś pomocą - urządzenie 11 listopada tak zwanego Balu Prezydenckiego. Na imprezę tę (wedle zamysłów tegoż, bądź kogoś z jego świty) zjechać się miały głowy wielu państw. Tyle tylko...
Jakoś tak zapomniano, by zaproszenia wyszły nie tak nagle, na kilka tygodni wcześniej, ale miesięcy, nawet rok przed zapowiadanym balem. Tego wymagają procedury dyplomatyczne, a zresztą trudno spodziewać się, by przy napiętych kalendarzach osobistości polityczne z całego świata znalazły czas na "widzimisię" gościa, który robi z siebie pośmiewisko podczas unijnego szczytu.
No i na dodatek teraz media alarmują, że Moskwa zbojkotuje ów bal. A czego się spodziewać, skoro dotychczasowe poczynania Lecha K. to nic innego jak wrogość wobec Rosji? Z pewnością jakiekolwiek argumenty i tak nie są w stanie przemówić do rozumku człeka zajmującego budynek przy Krakowskim Przedmieściu.
Dlaczego? Zacytuję niekoniecznie lubianego przez część politycznych kręgów Andrzeja Rodana: Strasznie nam żal niskich ludzi, kiedy pada deszcz. Oni dowiadują się o tym ostatni.

Sphere: Related Content

czwartek, 23 października 2008

FIFAm taki układ

Jazda na traktorze polega na tym, że osoba, czyli najczęściej rolnik, chcąc pojechać w pole musi wykonać wiele czynności związanych z obsługą tego pojazdu. Musi sprawdzić stan paliwa w baku, aby w czasie prac rolnych w polu nie zabrakło mu paliwa. Następnie odpala traktor wbija luz i wbija pierwszy bieg i wyjeżdża za garażu, następnie podjeżdża pod sprzęt rolniczy, jaki będzie mu potrzebny i podpina go następnie podnosi go na podnośniku i wyjeżdża w pole gdzie będzie uprawiał rolę. Wyjeżdżając w pole rolnik musi mieć prawo jazdy na traktor i musi mieć dowód, że ten pojazd należy do niego, ponieważ kiedy złapie go policja może mu wlepić mandat za brak dowodów lub odebrać mu pojazd w razie braku dowodu rejestracyjnego albo co gorsza może rolnika zamknąć w więzieniu.
Powyższy opis idealnie oddaje to, co dzieje się w niejakim Polskim Związku Piłki Nożnej, z którego szeregów zarzuty związane z korupcją postawiono już około 160 osobom, w tym kandydatowi na prezesa.
Wydawać się może, że w tej sytuacji winno się pogonić to całe towarzystwo na cztery wiatry i zacząć budować od początku. Tymczasem na pierwszy poważny ruch wykonany przez polski rząd - zawieszenie zarządu tejże instytucji i powołanie kuratora wywołał w światowych władzach piłkarskich dziwaczny odruch, czyli groźbę wykluczenia rodzimych kopaczy z rozgrywek międzynarodowych. I na tym stanowisku chyba stać nadal będzie międzynarodowa federacja piłkarska.
O czym więc tutaj mówić? Jeżeli łopatologia stosowana (patrz: cytat z początku) nie nadaje się jako metoda wyjaśnień, jak tu dyskutować z tymi, co słuchać nie chcą. Idąc tym tropem, nie zdziwię się, że mecze eliminacji Mistrzostw Świata też są ustawiane. Pod patronatem FIFA.

Sphere: Related Content

niedziela, 19 października 2008

W pijanym wI(PN)dzie

Nie określę tego inaczej jak tylko paranoję w najczystszej z możliwych postaci.
Instytut Panoszenia Nienawiści (w skrócie: IPN) dodał wyjątkowo ciekawą (ale ciekawą - INACZEJ) teorię na temat śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Teraz z informacji prokuratoro-histeryków z instytucji tejże wynika, że owego księdza przed zabiciem torturowali rosyjscy wojskowi.
Z pewnością nie mogę powiedzieć w tym - w sumie publicznym - miejscu wszystkich wiadomości, jakie są mi znane na ten temat. Ograniczę się wyłącznie do tego, że większą bzdurą byłoby chyba przyznanie Tadzikowi R., zwanemu dalej ojcem tytułu Najbardziej Tolerancyjnego Człowieka Roku.
Weźcie tylko - Szanowni Państwo pod uwagę - że w owych czasach kler i ówczesny rząd zamierzały osiągnąć stabilizację, więc nikomu nie był na rękę wyjątkowo niepokorny ksiądz. Czy w obu wspomnianych instytucjach pojawiły się głosy, by w jakikolwiek sposób go uciszyć, nie dopowiem, zostawiam to bez odpowiedzi.
Jak było naprawdę, chyba wiedzą teraz wyłącznie panowie z IPN, bo - jak mniemam - w ich posiadaniu są akta z procesu zabójców Popiełuszki, jaki odbył się w Toruniu. Zbyt wiele faktów wyszło na jaw, takich niewygodnych dla obu stron.
A rewelacja z torturami wykonywanymi na Popiełuszce przez Rosjan jest tak prawdopodobna jak to, że w tej chwili piję wódkę z Marsjanami (ten drugi wariant jest znacznie prawdopodobniejszy).
I to by było na tyle.

Sphere: Related Content

czwartek, 16 października 2008

Gdzie to prawo?

Nie ma równości w polskim prawie i - śmiem podejrzewać - długo jeszcze nie będzie...
Abonamentowa TVPiS caluśki dzień męczy widzów na wszelki możliwy sposób programami o papieżu Karolu Wojtyle, którego wybrano na owo stanowisko 30 lat temu. Co rusz mowa jest o tym jaki on był to niby wielki, że czegoś tam nauczał (niech więc wreszcie ktoś powie dokładnie czego), no i że WSZYSCY czekają na jego jakąś tam beatyfikację.
Podobnych pierdół - moim zdaniem - jest pełno. Zastanawiam się po co? Czyżby wszyscy w tym kraju byli katolikami, wszyscy podziwiali pana rodem z Wadowic? Znam mnóstwo ludzi, którzy skręcają się na taką papkę płynącą wprost z ekranu.
W normalnym kraju z pewnością przeciwko takiej telewizji wpłynęło przynajmniej kilkanaście pozwów o obrazę uczuć, brak równouprawnienia itp. W Polsce jednak nie ma mowy o tym, by np. ateista zaskarżył kogokolwiek o naruszanie jego światopoglądu taką indoktrynacją. A na zmianę szansy nie widać...

Sphere: Related Content

poniedziałek, 13 października 2008

Na drzewko, nie jakiś szczyt...

Jak małe - musi być uparte i złośliwe... Nie mam zamiaru obrażać ludzi, którym wzrostu w życiu nie przybyło, ale w tym powyższym stwierdzeniu coś być musi.
Pojąć nie mogę na jaką okoliczność Brat Mniejszy Większy zwany dalej prezydentem chce lecieć na unijny szczyt i reprezentować Polskę wraz z Donaldem T. nazywanym premierem. Nawet spece od konstytucji jednoznacznie twierdzą, że o ile Lech K. pojawi się na tym szczycie, winien zajmować dokładnie takie samo stanowisko, co ekipa rządowa.
Tere-fere. Już każdy widzi jak prezydenciunio powie cokolwiek tym samym głosem, czyli to, co znajduje się w planach rządowych polityki zagranicznej. Zresztą widać jak słucha się kogokolwiek w sprawach choćby swego wizerunku. Mieliśmy już zbyt wiele przykładów, by przekonać się, że bardziej wystawia nie tylko siebie, ale cały kraj na pośmiewisko.
No i teraz poszło choćby o samolot - kto ma nim lecieć. Przekonamy się.
Mimo wszystko - taką mam nadzieję - całe to międzynarodowe towarzystwo (o ile Lech K. się pojawi), które weźmie udział w szczycie, zwyczajnie oleje prezydenta reprezentującego wyłącznie swoje fobie i uprzedzenia.

Sphere: Related Content

niedziela, 12 października 2008

Prawda - PapaRatzi

Z jakąż to satysfakcją przyjąłem, że do kanonu watykańskich tak zwanych świętych trafić ma papież Pius XII.
Pan papież Ratzinger próbuje tuszować jak tylko może występki, wręcz powiedziałbym - zbrodnie - swego poprzednika. Mało tego, Pius XII jako osobnik ściśle współpracujący z nazistami, teraz ma zostać oczyszczony ze wszelkich zarzutów, bo podobno był wiecznie wprowadzany w błąd.
Może z takiego samego powodu, co astronomowie twierdzą, że Ziemia jest płaska...

Aby nikomu nie pozostawić złudzeń co do historycznej prawdy, proponuję lekturę tego, co poniżej, nie dodając ani słowa komentarza więcej.


List prezydenta Stanów Zjednoczonych (USA) Harry'ego Trumana do papieża Piusa XII w Watykanie napisany po zakończeniu II. wojny światowej

List opublikował paryski miesięcznik "Sennaciulo" nr 647/1959

Szanowny Panie Pacelli,
Jako baptysta i jako głowa jednego z największych i najpotężniejszych narodów świata, gdzie wszyscy nazywają mnie po prostu panem Trumanem, nie mogę stosować zwrotu: Jego Świątobliwość, ponieważ ten tytuł jest zarezerwowany tylko dla Boga. My w Stanach Zjednoczonych uważamy wszystkich ludzi za równych przed Bogiem i zwracamy się do siebie naszym własnym, prawdziwym imieniem. W konsekwencji tego piszę do Pana jako do Pana Pacelliego.
Jestem przekonany, że ani Pan, ani Pański Kościół nie należą do tych, którzy prawdziwie szukają pokoju i pracują dla niego. Twórcy naszego narodu, poznawszy całą historię i cechy Pańskiego kościoła, tak bardzo lubiącego politykę i wojnę, ustalili jako główną zasadę obowiązującą nasz rząd, by nigdy papież nie miał prawa mieszać się do naszych spraw. Dobrze poznaliśmy
doświadczenie historii Europy i jesteśmy pewni, że nasza demokracja nie trwałaby długo, jeśli pozwolilibyśmy - na podobieństwo rządów europejskich - oplątać się waszymi doktrynami i politycznymi intrygami.
Tomasz Jefferson, jeden z najmądrzejszych ludzi naszego kraju, powiedział jasno: "Historia nie dostarczyła nam ani jednego przykładu państwa pod wpływami kościoła, któremu udałoby się zachować wolność religijną".
W konsekwencji Pan nie posiada najmniejszych kwalifikacji, aby móc mnie pouczać o sposobie prowadzenia mego narodu drogą pokoju. Kilka faktów mogłoby pomóc Panu w odświeżeniu swej pamięci. Pański poprzednik w Watykanie, papież Pius XI rozpoczął atak faszystowski, zawierając układy z Mussolinim w 1929 r. Cywilizacja chrześcijańska w tym roku została haniebnie
zdradzona. Sławny pisarz i historyk naszego kraju, Lewis Mumford - ani komunista, ani antykatolik - napisał w książce "Faith for Living" z 1940 r.: "Perfidia świata chrześcijańskiego jasno urzeczywistniła się w 1929 r. przez konkordat, kóry powiązał Mussoliniego z papieżem".
Wówczas tylko nieliczni w Stanach Zjednoczonych znali prawdziwe oblicze faszyzmu tak dobrze jak Pan i papież Pius XI, a wy dwaj pomogliście do jego sukcesu i związaliście z nim wasz kościół. Pan sam - jako młody ksiądz i dyplomata - wykonywał specjalne zadanie - pomocy Niemcom w
przygotowaniach do drugiej wojny światowej. Spędził Pan dwanaście lat w Niemczech. W porozumieniu z von Pappenem pomógł Pan Hitlerowi wzmocnić się oraz - jako kardynał Pacelli położył Pan podpis pod konkordatem, który powiązał Watykan i Wielkie Niemcy w 1933 r.
Nie udowodni mi Pan swojej niewiedzy o tym, że Hitler i naziści przygotowywali spisek przeciwko nam. Nawet katoliccy biografowie piszą, że przez wiele lat był Pan najlepiej poinformowaną osobą w całej Trzeciej Rzeszy.
Po podpisaniu konkordatu, tak ważnego dla Hitlera, von Pappen, który w Norymberdze z wielkim trudem uratował swoje życie, powiedział: "Trzecia Rzesza jest pierwszym mocarstwem nie tylko uznającym, lecz w dalszym ciągu wprowadzającym w życie szczytne zasady papiestwa".
Pańscy kardynałowie i biskupi w Rzymie błogosławili oręż użyty przeciw bezbronnym Abisyńczykom. Pański kardynał Schuster z Mediolanu ogłosił podbój Abisynii, jako świętą wojnę, która pozwoli zatriumfować w tym kraju krzyżowi chrześcijańskiemu. Pan rości sobie prawa, aby nadal nazywać swój kościół - Kościołem Bożym i w konsekwencji żądać, abym ja, szef cywilnego,
konstytucyjnego państwa zgodził się uznawać Pana jaki mojego zwierzchnika, a w ten sposób jako zwierzchnika narodu amerykańskiego.

Sphere: Related Content

czwartek, 9 października 2008

Śliska sprawa

Skoro już rzecznik praw obywatelskich ma zastrzeżenia co do sposobu prowadzenia w TVP-iS tak zwanej misji publicznej, co może powiedzieć człek, co potulnie abonament płaci...
W komercyjnych, czyli utrzymujących się z reklam stacji hitów dla mas nie brakuje, na dodatek niewielu trzeba namawiać, by chociaż jeden z nich oglądali, i to nawet systematycznie. Co tu mówić, prowadzący tryskają humorem, a oprawa widowiska zwyczajnie przyciąga wzrok. I TO się ogląda.
Owładnięta przez PiS-uarów publiczna telewizornia, utrzymująca się z abonamentu pozazdrościła innym, że potrafią zrobić owo COŚ, więc przygotowała swoje show pt. "Gwiazdy tańczą na lodzie"...
Fragment tych wypocin obejrzałem i zobaczyłem DNO zamiast wspomnianego COŚ (poprawniej powinienem napisać CZEGOŚ). Przeprowadzający wywiady z uczestnikami facet - wzięty chyba z łapanki - pytał każdego w uczestników miernego w swej jakości widowiska dokładnie tymi samymi słowami: Czy masz tremę przed występem?
Ile można? Czy gość jest na tyle ograniczony, że nie ma innego zestawu pytań? I takie nawet nie miernoty dziennikarstwa promuje się za publiczne pieniądze. No i kto dopuszcza do emisji takiej sztampy? Na te pytania odpowiedzi z pewnością nie uzyskam. Przeciwko temu właśnie tandetnemu programowi przeciwstawił się wspomniany rzecznik od spraw obywatelskich. A uzyska pewnie tyle samo, co i ja.
Na marginesie, ile faktycznie mamy w tym programie, na owym lodzie, GWIAZD? Pewnie niektóre z nich - wyjeżdżając na lód - dowiedziały się, że tymi GWIAZDAMI są. Jakaś to trzecia lub czwarta liga artystycznego światka.
No i jeszcze margines numer 2 - do regionalnych ośrodków telewizyjnych nadszedł nakaz, żeby o jedną godzinę (nie chcę skłamać czy w tygodniu w miesiącu) zwiększyć liczbę programów o tematyce religijnej, a dokładnie katolickiej.
Z pieniędzy pochodzących z abonamentu. Ludzi o różnych światopoglądach.

Sphere: Related Content

niedziela, 5 października 2008

Wała na taki szantaż

Nijak pojąć nie można dlaczego światowa federacja piłkarska włazi z butami pomiędzy wódkę a zakąskę polskiej piłki kopanej. Interweniujący, a dokładniej zamierzający oczyścić już nawet nie stajnię Augiasza, a totalny syf, szambo w rodzimym futbolu rząd otrzymał ultimatum od władz FIFA, że jeżeli ten nie przywróci kierownictwa PZPN, reprezentacja nie będzie mogła zagrać meczów z Czechami i Słowacją, a dokładniej przegra je walkowerem.
I dobrze, niech przegra. Trudno. Nie można jednak ugiąć się pod tego typu naciskiem.
Zacietrzewiony kibic będzie mieć pewnie za złe, że czynniki decyzyjne w tym kraju postąpiły tak, a nie inaczej. A niby dlaczego miałyby stawać w jednym szeregu z tak zwanymi działaczami, którzy przez lata łaskawym okiem spoglądali na liczne przekręty, a niejednokrotnie na normalne przestępstwa popełniane przez podległych im - również tak zwanych działaczy? Na marginesie, jeżeli mnie pamięć nie myli, około 250 osób ma postawione zarzuty, a część z nich siedzi za kratkami.
Czy można się godzić na tolerowanie takiego łajna, kiedy odwołani z PZPN działacze zwyczajnie umywają ręce, twierdzą, że nie mieli nic wspólnego z korupcyjnymi działaniami, więc są czyści. Co jednak robili przez tyle lat, wiedząc dokładnie co się w tym piłkarskim piekiełku dzieje? Dlaczego wtedy nie zareagowali?
Ciepłe posadki były znacznie wygodniejsze od tego, by działać, a nie tylko po to, by tym działaczem być...

Sphere: Related Content

sobota, 4 października 2008

Poziom z katolicyzmu

Wyrażę się chyba dość dosadne, ale - moim zdaniem - prawdziwie: kościół katolicki osiągnął już dno swej hipokryzji, zakłamania, obłudy, fałszu i niech każdy doda sobie jeszcze podobnych temu określeń ile tylko zechce.
Wymyślono sobie jakąś beatyfikację, tzn. uznanie za "świętego". Nie zamierzam dociekać czy bardziej trafnym nie byłoby stwierdzenie, iż jest to "osoba zasłużona dla katolików", nie dla chrześcijan, bo to zupełnie inny świat, inna rzeczywistość.
No i teraz polscy katolicy przeżywają kiedyż to za owego "świętego" uznany zostanie - określany przez wielu racjonalnie myślących ludzi Zachodu - jako mistyk lub szarlatan - Jan Paweł II. Tak, jeżeli ktoś nie dowierza, niech przyjmie to do swej wiadomości, że tak właśnie mówią na niego, byłem tego świadkiem, mając na myśli nie tylko uwstecznianie tej religii, ale również skrzętne ukrywanie licznych przekrętów duchownych oraz molestowania małoletnich.
Watykan wymyślił sobie, żeby beatyfikować przy okazji... Piusa XII. Tym, którzy niewiele wiedzą o tej postaci, wspomnieć warto, że to właśnie za jego rządów trwała II wojna światowa, a ów papież nigdy nie potępił hitleryzmu, a wręcz go wspierał. Mało tego, iluż to zbrodniarzy wojennych - dzięki Watykanowi - uniknęło procesów, uciekając głównie do Ameryki Południowej.
To już nie poziom kloaki...

Sphere: Related Content

wtorek, 30 września 2008

Nowa protestująca tradycja

Na fali protestów, jakich celem jest wymuszenie na rządzie podwyżek płac, z pewnością na plan pierwszy wysunęła się jednodniowa akcja sędziów. Pojąć nie mogę o co im chodzi - zarabiają obecnie tyle, że pewnie większość tego przypadkowego polskiego społeczeństwa zazdrości przedstawicielom Temidy, a na dodatek zbyt wiele przykładów, i to niesamowicie prostych spraw, przeciągania w nieskończoność. Nie trzeba dodawać, że niektórzy z sędziów wchodzą na salę sądową kompletnie nieprzygotowani, bo nie trudzą się nawet, by przeczytać akta spraw, jakie mają za chwilę prowadzić. Nie generalizuję, że wszyscy, jednak przykłady takie rzutują na osąd całego wymiaru sprawiedliwości.
Gdyby tak zaprotestować przeciw poczynaniom nie tylko sędziów, ale również protestujących - lekarzy, pielęgniarek, kolejarzy i innych zawodów, gdyby wszystkich zebrać na taki protest, pewnie nie byłoby komu pracować.
Skoro nie wyszło ze świętem Trzech Króli, może by tak - w ramach nowej świeckiej tradycji - do kalendarza dni wolnych od pracy wprowadzić nowe: Święto Protestu (data do ustalenia). Na ten jeden dzień wszyscy niezadowoleni mogliby pojawić się np. przed Sejmem i manifestować swe niezadowolenie w jakimś temacie.
Tym też sposobem prokuratorzy IPN mogliby manifestować swe niezadowolenie z powodu planów obcięcia im budżetu, a przeciwnicy istnienia tej instytucji stanęliby tuż obok. Podobnie (o, ci jeszcze nie protestowali!) - pacjenci, a przy nich przedstawiciele służby zdrowia. Itd., itp.
Byłby czas na protest i na pracę, a Polska rosłaby w siłę, jednak ludziom nie żyłoby się dostatniej.

Sphere: Related Content

niedziela, 28 września 2008

To nie Szwejk, ten był miłosierny

Zdumiał się Brat Mniejszy Większy, że ministerstwo od obrony narodowej nie zaprosiło go na ćwiczenia wojskowe Anakonda 2008 (co za nazwa!). Zdumiał się dlatego, że jest - wedle polskiego prawa - zwierzchnikiem sił zbrojnych, nie tylko powstańców warszawskich (bo chyba na tejże formacji zakończyła się prezydencka percepcja wszelakich sił militarnych).
Aby sprawiedliwości stało się zadość, MON tłumaczy tę wpadkę z brakiem zaproszenia dla tymczasowego (miejmy nadzieję) lokatora budynku z Krakowskiego Przedmieścia faktem, że ten miał w czasie manewrów uczestniczyć w jakiejś tam sesji ONZ w Nowym Jorku (chociaż nie wiadomo po co, skoro języka nie zna, a problemy z założeniem słuchawek, by wysłuchać tłumacza są zbyt znane). Smrodek pozostał, i to z obu stron.
Pojąć jednak nie można na jaką jasną cholerę w całym tym konflikcie głos zabiera niejaki Joachim Brudziński zwany dalej szefem Zarządu Głównego PiS (to taka grupa w konflikcie ze wszystkimi, nawet z kumplami jednolitymi ideologicznie). I ów delikwent oświadcza, że MON zachowuje się żenująco. 
Co ten PiS-uar wyczynia, nie wiem - jak mniemam - prezydencka kancelaria ma na tyle wielu pracowników, że a.p.o.l.i.t.y.c.z.n.e.g.o BMW dodatkowo reprezentować nie trzeba.
Dobra, nieważne. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na owe polityczno-militarne żądania i żale. Jakoś jednak nieodparcie do głowy przychodzi mi dobry wojak Szwejk, który i tak wzrostem i miłosierdziem przerastał Prawych i Sprawiedliwych.

Sphere: Related Content

Odrażający...

Są takie dwa misie-patysie, co to zarzucają sobie pewne grzeszki, nie zauważając, że na ich wątpliwym sumieniu ciąży dokładnie to samo...
A cóż to za delikwenci? Dwaj Prawi i Sprawiedliwi - Ludwiś Dorn i Edgar Pingwin Gosiewski. Obaj - zgodnie ze swoim światopoglądem, czyli WC (czytaj: wartości chrześcijańskie) tak po chrześcijańsku postępują, że najpierw się rozwiedli, a potem walczą o to, by nie musieli na pozostawioną dzieciarnię zbyt wiele płacić. Nic dodać, nic ująć, ale panowie wytykają te postępki, zapominając o tym, co sami robią.
Z jednej strony mamy szczęście, że nie mają wpływu na dzieci, bo inaczej te mogłyby zostać spaczone tak zakręconym, pełnym hipokryzji światopoglądem, jednak z drugiej szkoda, gdyż może mieliby nieco mniej czasu na uprawianie populizmu i pełnego kłamstw politykierstwa.

Sphere: Related Content

czwartek, 25 września 2008

O, kuria...

Jak obliczyć poziom ureligijnienia danego delikwenta i wystawić mu z tego tytułu ocenę? Konia z rzędem, skrzynkę piwa i prezydenturę temu, kto zna odpowiedź na powyższe pytanie.
Mimo to (niegdyś mawiano o spadku po komunie) spadkiem po rządach solidarnościowych jest choćby nauka religii w szkołach, na którą z taką chęcią uczniowie chadzają, że - wedle danych, jakie znaleźć można w internecie - 30 do 50 procent uczniów zwyczajnie nie uczęszcza w tych zajęciach. Czego się bowiem spodziewać na takich lekcjach? Indoktrynacji plus katolickiej liturgii, nauki wymyślonych modlitw na pamięć. Nie rozmowy z Bogiem, nie wyjaśnień, dyskusji, swobodnej interpretacji Biblii, dyskusji o niej. Na jakiej więc podstawie komukolwiek można postawić "trójkę" czy "czwórkę"? Pewnie dlatego, że ktoś się zająknął, zapomniał dalszej części tekstu, którego i tak nie rozumie.
Nie wiem zatem po co taka bezczelnie narzucana "nauka" czegoś, co powinno być indywidualnym wyborem każdego człowieka. Katoliccy księża zamierzają walczyć z tym zjawiskiem, siłą wręcz nakłaniając do religii w szkołach.
Ciekaw jestem czy tak samo walczyć będą o swą czystość, o to, by więcej nie zarzucano im nie tylko przekrętów finansowych, ale przede wszystkim przejawów pedofilii, a tych nie brakuje. Czy tak łatwo zgodzą się na - głośną i proponowaną ostatnimi czasy - kastrację zwyczajnych zwyrodnialców w sutannach, a nie przenoszenie ich do odległych parafii? Tam przecież robią zupełnie to samo.

Sphere: Related Content

środa, 24 września 2008

Cacanki (jak zwykle)

Polska armia niebawem będzie chyba tak mocna, że podstawowym jej wyposażeniem staną się dzidy i oszczepy.
Nie ma w tym słowa przesady, skoro hałaśliwe namawianie młodych facetów, by wstąpili do zawodowego wojska ma dość marne przełożenie na okoliczność mamony, jaką potencjalni żołnierze mogą dostać za stanie się profesjonalnymi wojakami. Zresztą skąd resort od obrony ma go brać, jeżeli rodzimy przemysł zbrojeniowy (gdzie powinno się kupować niezbędne wyposażenie dla armii) funkcjonuje na pół gwizdka dzięki działaniom "profesjonalnych" polityków, których zabiegi doprowadziły do restrukturyzacji firm zbrojeniowych, a te polegały przede wszystkim na grupowych zwolnieniach. I tym samym - za znacznie większe pieniądze - kupuje się teraz zagranicą. Nie wszystko, ale ogrom. Z budżetu, który - jak mniemam - niekoniecznie rośnie w siłę.
No i jeszcze na dodatek Wielki Brat, co planuje wybudować jakąś tam tarczę antyrakietową, obiecując dokładnie to samo, kiedy wysyłano polskie wojska do Iraku rączkami swojego kongresu zapowiada mniejsze wydatki w naszym kraju na wybudowanie wyrzutni, natomiast dla Czechów, gdzie stanąć mają radary, kasa pozostanie niezmienna.
W zamian za to Polska dostała kolejną obietnicę zniesienia wiz. Obietnicę...

Sphere: Related Content

poniedziałek, 22 września 2008

Gadu-PiS-gadu

Typowa knajpka. Przy stoliku siedzi czterech jegomościów w okolicach sześćdziesiątki. Jeden z nich nagle zaczyna swe polityczne wywody:
- Ten k..., pier...ny oszust, sk...syn.
- Na kogo tak bluzgasz? - zainteresował się sąsiad.
- O tym, k..., jeb...ym gnoju Tusku, tym nierobie.
- Teraz bluzgasz, a pewnie na niego głosowałeś?
- Nigdy bym na tego kut... nie zagłosował. Na tego oszusta...
- Co, może kaczory lepsze?
- Nie ma lepszych od nich!
- Daj se luz, co oni takiego zrobili?
- Chyba ci, k... przyp...lę.
- Ładne masz pan argumenty - rzuciłem w kierunku zwolennika PiS-uarów opuszczając bar.

Tylko w jednym się zgadzam z owym delikwentem. Tuska też niekoniecznie lubię.

Sphere: Related Content

niedziela, 21 września 2008

Dziwisz (się)

"Dziwisz się dlaczego Dziwisz zezwala na ekshumację szczątków generała Sikorskiego, kiedy na takie posunięcie wyraziła już żyjąca rodzina tegoż żołnierza?". Pytam się o to samego siebie, nie za bardzo dowierzając polskim realiom. Bo cóż ma do powiedzenia klecha? Tak - dla mnie to jakiś tam ksiądz Dziwisz zwany biskupem czy arcybiskupem, żaden autorytet. Co mu do tego?
Zastanawiam się też na ki grzyb targać pochowane wiele lat temu zwłoki. Chyba tylko po to, by komuś dać satysfakcję. Jak śmiem podejrzewać Instytutowi Panoszenia Nienawiści (w skrócie: IPN), który teraz przechodzi z pozycji wszystkiego, co wiązało się z dawnym systemem, przechodząc na opcję atakowania zachodnich sojuszników z czasów II wojny światowej. Przecież żadną tajemnicą, i to chyba dla nikogo, nie jest fakt, że generał Sikorski zginął za swe kontakty i próby dogadywania się z ZSRR.
Dziwisz się też (znów sobie zadaję pytanie) na jaką jasną cholerę panoszący w kraju nienawiść instytut chce na swą działalność większą kasę z budżetu państwa. Instytucja ta zatrudnia około 2000 ludzi będących właściwie wyłącznie na usługach PiS-dzielców i im podobnych światopoglądowo jątrzycieli w polskim społeczeństwie. IPN nieustannie dąży do tego, by np. skazać Wojciecha Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego, za ofiary, jakie stały się skutkiem tego posunięcia z 1981 roku. I tego nie pojmuję, bo nawet ów wywodzący się z Wadowic były szef watykańskiego kraju, podobno autorytet, oświadczył, że Jaruzelski to znakomity patriota. Zapytam się zatem (bo może wtedy zrozumiem): gdzie jest najbliższy sklep monopolowy?
Dziwisz się też, panie Bury, telewizyjnej reklamie, w której zapowiada się serię gazet pod nazwą (oj, pamięć mnie zawodzi) chyba Dowody wiary. Do każdego numeru ma zostać dołączony różaniec. Cena pierwszego wydania - dycha bez jednego grosza. Nie wiedziałem, że to Jedynie Słuszne w Polsce wyznanie opiera się na kupowaniu jakichś tandetnych świecidełek. To ma być wyraz wiary?
No i jeszcze - dziwisz się - jakim to cudem Jaśnie Oświecony Sejm RP w ogóle debatował nad zaproponowanym jako dzień wolny świętem Trzech Króli, który (na szczęście przepadł). Oczywiście z taką propozycją wyszli PiS-dzielce, bo któż by inny? Zastanawiam się nie tylko nad sensem tworzenia dodatkowego dnia wolnego, tym bardziej religijnego, ale nad kolejnym fałszowaniem religii. Proszę o wskazanie mi w Biblii na jednoznaczne słowa, z których wynika, że mędrców (nie króli) było trzech. To, iż przynieśli w darze złoto, mirrę i kadzidło nijak nie świadczy o takiej liczbie. Poza tym wychwalanie naiwniaków mających Herodowi wskazać dokładnie Syna Bożego to - moim zdaniem - jakieś nieporozumienie. Widać, taka to wiara...


P.S.
No i chyba wypadałoby się już obudzić z wakacyjnego letargu, czego - przynajmniej na tej stronie - dotrzymać zamierzam.

Sphere: Related Content

wtorek, 19 sierpnia 2008

No, tośmy zaszaleli

Jakoś tak przez pewien czas łapcie od klawiatury - niczym płetwy - opadły od pisania, bo tak zwane bordello polskiej sceny politycznej przekroczyło wszelkie możliwe granice.
Po pierwsze - oberprokurator wszechczasów zwany Gwozdkiem (Dyktafonem) do Trumny Ziobro tak się zarzekał, że zrzeknie się immunitetu, no i jako jedyne niebożątko pojęcia nie miał, iż odbędzie się komisja mająca tegoż przywileju go pozbawić go zamierza. Zleciało się natomiast pełno jego - no i Braci Stereo - pretorian, chcących zagłuszyć Muchołapa Niesiołowskiego, co to owej komisji przewodził. Kto pamięta - wie, jakie hasła rzucane były - rodem z "Folwarku zwierzęcego" Orwella. Na nic innego bandy PiS-dzielców nie stać. Tylko na puste okrzyki trafiające do moherelektoratu. I niech tak zostanie, byleby pod strzechy nie trafił...
Po drugie: Napieralski Grzegorz, w którym pokładano nadzieje na zmianę, miał być owym lekarstwem, stał się gościem starającym się ukręcić swoje lody na politycznej scenie, odrzucając ofertę platformersów i przystając na to, co proponowały PiS-uary, broniąc swoich bastionów w publicznej telewizorni. I nie wiadomo co dalej będzie. Z Napieralskiem - ponoć SLD - Grzegorzem. Tym, co zapowiadał, że przeciwstawiać się będzie konkordatowi i innym watykańskim zdobyczom w kraju nad Wisłą.
No i po trzecie...
Tarczę nam przyszykowano, jakąś antyrakietową. Powiem wprost - zarówno Kaczki, jak i Donaldy to po prostu dupy wołowe, i to strasznej maści. Niech mnie ktoś sprostuje, ale pamiętam jak dziś, że tego typu tarcze antyrakietowe funkcjonują m.in. w Egipcie i Turcji, no i amerykańce corocznie muszą bulić miliardy dolców na ich utrzymanie. Aby być ścisłym - do budżetów tych krajów. Naszym negocjatorom od siedmiu boleści zaproponowano dokładnie to samo, co w chwili, gdy wysyłano polskich żołnierzy do Iraku, a potem do Afganistanu. I to było na tyle. Pewnie i tym razem na obietnicach się skończy, może na kilkudziesięciu milionach spadających na łeb i szyję dolarów.
Negocjacje zatem mieliśmy, w polskim stylu. Tradycyjnie na kolanach.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 14 lipca 2008

Olimpijskie palanty

Sphere: Related Content

czwartek, 10 lipca 2008

Grajdoł miejski

Onegdaj napisałem, że rodzinnym mym miastem jest gród nad zupą (ze względu na jakoś wody płynącej), pardon - Brdą. I w tymże mieście prezydenciunio kochany - niekoniecznie przez wszystkich - wpadł na pomysł fenomenalny...
Kiedyś też wspomniałem strażnikom miejskim i policjantom, że gdyby na jednej z równoległych do Gdańskiej, czyli głównej ulicy miasta tegoż, ulic właśnie zauważyli człeka idącego tak zwanym zygzaczkiem, nie oznacza to, iż jest on w stanie niekoniecznie pod wpływem, ale zwyczajnie stara się psie gówienka omijać. No i stało się. Prezydenciunio w swym edukacyjnym przypływie radości uraczył właścicieli psów specjalnymi foliami, jakie bezpłatnie można brać z umieszczonych w różnych częściach miasta pojemników. Mimo to nadal zygzaczkiem należy chodzić.
I teraz najlepsze - wymyślił sobie prezydenciunio, że psie kupy - te, jakich nie pozbierają, a na gorącym uczynku natkną się na ten fakt odpowiednie służby - karane będą 500-złotowym mandatem. Mało tego - ci, co rzucą papierek na przykład, a zostaną zauważeni, też zaliczą taką samą karę, bo śmieci wrzuca się do koszy.
A teraz dodatek: na wspomnianej ulicy, gdzie zygzakiem się chodzi, kosz uświadczy człek co mniej więcej 600-800 metrów. Nawet cierpliwych znudzi niesienie w garści foliowego opakowania po batonie.
Poza tym - inna z głównych ulic, prowadząca do dworca kolejowego wyposażona została tak, że 10 minut szukałem kosza na śmieci należącego do miasta.
Główka pracuje, prezydencuniu, móżdżek już nie...

Sphere: Related Content

niedziela, 6 lipca 2008

Oczywista oczywistość

Ostrzyłem sobie zęby na tak zwany kabareton w abonamentowej TVP 2. Z niewielkimi wyjątkami występ trwający prawie 4 godziny okazał się "cienizną".
Wyjątkiem od reguły było stwierdzenie, że w jeszcze nie tak dawno wyśmiewano się z władzy. Teraz zmieniono reguły i śmieją się ludzie z opozycji.
Sądzę, że wiem dlaczego.

Sphere: Related Content

niedziela, 29 czerwca 2008

Żenada

Miało już nie być o Euro, jednak natchnął mnie Artur Boruc, bramkarz polskich zawodników w piłkę kopaną, jeden z niewielu jasnych punktów na tych kończących się mistrzostwach. Drugim takim punktem okazał się nowy obywatel którejś tam RP Roger Guerreiro.
Podczas ostatniego meczu na trybunach zasiadł Lech K. zwany dalej prezydentem. Dał czadu, szczególnie na okoliczność znajomości podstawowych zasad związanych z kibicowaniem i nazwiskami zawodników. Tego już Boruc nie wytrzymał:
Roger to bardzo sympatyczny chłopak, zaawansowany technicznie. Każdy z nas jechał na Euro w jakimś celu, miał coś do udowodnienia, ale Roger chyba najwięcej. Szkoda tylko, że pan prezydent, który nadawał mu obywatelstwo, nie wie jak się nazywa. Przekręcił nazwisko Rogera, przekręcił moje. Jeśli tacy ludzie mają jeździć na mecze, wolę grać przy pustych trybunach. Nasz kochany prezydent trzymał też odwrotnie szalik. Może pierwszy raz był na meczu? Wszystko to było żenujące.
I nie dziwię się powyższym słowom reprezentacyjnego bramkarza, który - wedle Jaśnie Panującego Prezydenta reprezentującego wyłącznie partię, z jakiej się wywodzi - nazywa się "Borubar", natomiast Guerreiro to "Perejro".
Ileż to razy politycy i nie tylko wspominali, że Lech K. winien zatrudnić logopedę, speca od wizerunku (którego by się słuchał), a całą tę obecną świtę - pognać na cztery wiatry. Nie dociera, no i mamy efekty na międzynarodowej arenie.
Dno zawsze dnem pozostanie.

Sphere: Related Content

środa, 25 czerwca 2008

IV UE ?

Bracia Mniejsi przez innych zwani również Braćmi Stereo chcieli wprowadzić w życie IV RP. Inwigilacje, podsłuchy, lustracje, weryfikacje, likwidacje, rozliczenia itp. To był znak przewodni ustroju, który - na szczęście - w życie nie miał szansy wejść. Ale znaleźli się spadkobiercy. Szczęka opada jacy...
Otóż Parlament Europejski planuje, aby każdy, kto prowadzi bloga, a jest obywatelem Unii Europejskiej, będzie musiał ujawnić swoje dane osobowe. Chyba tylko po to, aby ogłaszający swe tradycyjne głupoty politykier (nie mylić z politykiem) mógł bez kłopotu skierować do sądu sprawę i liczyć na jakieś odszkodowanie po skrytykowaniu go w blogu przez kogokolwiek z rozsądniejszych.
Nie mam zamiaru zagłębiać się w jakieś aspekty prawne tego przedsięwzięcia, bo sensu raczej w tym nie ma. Czekam tylko czy kolejnym elementem zmian nie będą nowe zapisy w krajowych ustawach, np. we Włoszech - dzień bez makaronu, we Francji - bez wina. Przykładów wystarczy. Tak samo "mądre" jak ów planowany przepis o blogach.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Gówno wyszło

Tak daleko, a jednak tak blisko...
Bratu Mniejszemu Większemu stuknęła dokładnie tegoż właśnie dnia połowa panowania na stolcu prezydenckim, w sumie bardziej chyba w stolcu.
Stolec pojawił się pierwotnie podczas jakiegoś szczytu, znaczy spotkania z przywódcami innych państw, a nazywało się to w stylu zaburzeń pracy jelit. Czyli BMW zwyczajnie sraczka ogarnęła, że ma dyskutować o ważnych sprawach, o których - prawdopodobnie - pojęcia nie ma lub nie miał. Kiedy w późniejszym terminie jednak się spotkał, co rusz dzwonił do brata swego, by z nim konsultować swe odpowiedzi. I to na oczach (oraz uszach) szefów innych krajów.
Takie przypadki można mnożyć, jak choćby słynny Benhauer, Irasiad, polski szalik kibica trzymany w niekoniecznie prawidłowy sposób.
Towarzystwo od wizerunku polskiej - nazwijmy to umownie - głowy państwa trzyma się dobrze, chociaż dlaczego tak właśnie się czuje owo grono, nie wiadomo.





Prezydenciunio bowiem nie dość, że na stanowisku swym jest tylko głosem PiS-dzielców, na dodatek BMW jest wobec siebie absolutnie bezkrytyczny. Jeżeli horyzonty myślowe są aż tak zawężone, wypadałoby poprawić chociaż formę, ale do tego niezbędny byłby porządny logopeda. Od dłuższego czasu pojawiają się bowiem problemy (już podobne do tego, z jakimi spotkać się można u Gosiewskiego Edgara ksywa: Pingwin) ze zrozumieniem czy Mister President mówi o polityce, hodowli Irasiadów czy też o przepisie na dobry kompot z jabłek.
Mimo to minęła dopiero połowa prezydentury. Będzie - łomatkobosko! - ciąg dalszy. Stolca tego...

Sphere: Related Content

czwartek, 19 czerwca 2008

Bo piłka była za słona

Mam nadzieję, że ostatni raz wspominam o nieszczęściu, jakie nas spotkało, czyli mistrzostwach kontynentu w piłce kopanej zwanej inaczej Euro 2008. Teraz wiem dlaczego te nasze bażanty zwyczajnie musiały wrócić do domu po rozegraniu trzech meczów - dwóch przegranych i jednym remisie.
Niejaki zawodnik pod tytułem Łobodziński na łamach mniej lub bardziej wiarygodnego (niepotrzebne skreślić) "Faktu" oświadczył, że winę za fatalny występ reprezentacji ponoszą... kibice. Polscy kibice. Tak bowiem głośno - jak stwierdził ów kopacz - hałasowali, iż niemożliwym było porozmawianie na boisku z niejakim kopaczem pod tytułem Wasilewski, więc ten pierwszy (na skutek hałasu z trybun) nie wiedział biedaczek co ma począć, jak się na tym ogromnym boisku ustawić, by zagrożenia pod bramką Boruca nie było.
Cholercia jasna, rocznie nie zarabiam nawet 10 procent tego, co ów koleś - pewnie po odliczeniu podatku, i to niemałego - zgarnął osobiście za udział w całkowicie nieudanej imprezie, żeby nie powiedzieć - kompromitacji. W sumie występ ten pochłonął (bagatela!) 11 milionów złociszy, a i milion więcej od kopaczy wzięli sobie działacze, do tego dochodzą jeszcze koszty typu hotele itp. Gdybym to ja nie wiedział jak się zachować w robocie - bo przecież piłkarz zgarniający sporą kasę to chyba zawód - dostałbym minimum solidne "opr", a w najgorszym wypadku, wyleciałbym z hukiem. A ten tu nie wiedział jak się zachować, bo mu widownia przeszkadzała.
Na następne Euro, o ile ma szansę na rozegranie go w Polsce (oby już bez Łobodzińskiego), proponuję wyposażenie rodzimych kopaczy w telefony komórkowe. Zanim poda do drugiego zawodnika, niech do niego zadzwoni. W razie czego pozostają znaki dymne, alfabet Morse'a, sygnalizacja świetlna itp. Ale tejże reprezentacji to i tak nie pomoże. Poza tym, że wyjdzie się na boisko trzeba jeszcze przejawiać chęć do gry. Z tym jednak był problem.
Kibice hałasowali - rzekł Łobodziński. A może zupa była za słona?

Sphere: Related Content

poniedziałek, 16 czerwca 2008

I po ptokach...

Udział tych naszych "bażantów" w Euro 2008 zbliża się ku końcowi, bo kiedy to piszę, oni jeszcze grają. A szanse są ŻADNE. Nieważne.
Zastanowić się warto jak wypadną te następne mistrzostwa, a właściwie ich możliwy brak. W sieci pojawiają się coraz mniej sympatyczne tytuły typu: "Gordon Smith: Szkocja podjęłaby się organizacji ME 2012", "Szkocja podjęłaby się przeprowadzenia finałów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku, gdyby UEFA odebrała prawo organizacji Polsce i Ukrainie" lub "UEFA bierze pod uwagę odebranie Polsce i Ukrainie organizacji piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku". Czyli jest już nieźle.
Pojawia się jednak światełko w tunelu. PiS-dzielce wymyśliły sobie, że patronem planowanego do wybudowania Stadionu Narodowego w Warszawie ma być Jan Paweł II. No więc podwaliny już są.
Pozostaje tylko jeszcze wiara w cuda. Takie same jakim miał być awans polskich zawodników w piłkę kopaną do następnej rundy.
Czy aby tylko stadion o takim imieniu nie będzie obrażał uczuć bezwyznaniowców albo wyznawców innych religii?

Sphere: Related Content

sobota, 14 czerwca 2008

Wygrają 4-4...

Chłopaki przesiadujące w nie tak odległym barze do dziś jeszcze robią sobie jaja z meczu, jaki nasi (może to określenie nieco na wyrost) piłkarze zremisowali z Austriakami. Nie mają pretensji do sędziego, że ten podyktował w ostatniej minucie wątpliwego karnego, twierdząc, iż grać trzeba do końca, atakować, a nie bronić się po zdobyciu gola. Szczytem ich szyderstwa są komentarze telewizyjne mówiące o tym jakie to w ostatniej kolejce winny być wyniki, aby reprezentacja polskich kopaczy wyszła z grupy. Jeden z nich oświadczył, że teraz Austria powinna wygrać z Niemcami 5-0 a Polska pokonać Chorwację 4-4 (słownie: cztery - cztery). I ma rację, bo szanse na awans są mniej więcej takie jak to, że ceny benzyny spadną poniżej 4 złotych.
Inny, bardziej zdegustowany gość z baru pojąć nie mógł jak to jest, że w jednej dyscyplinie, w takim choćby lekkoatletycznym sprincie wynik można zmienić, medal odebrać i po kłopocie. A w piłce kopanej sędzia nawet powtórek akcji obejrzeć nie może i potem decyzję ostateczną wydać.
Mimo wszystko polskiej reprezentacji warto kibicować, zagrzewając np. okrzykiem; "Polska gola". Niech nikt jednak nie pomyli literek w drugim z wyrazów i nie wymieni "l" na "ł".
A co złośliwsi - szczególnie politycznie - wiedzą czyja to wina, dlaczego szanse polskiej reprezentacji na awans zmalały praktycznie do zera.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Antymałpo ! Wara od Euro !!!

Śmiem podejrzewać, że Mirosław Orzechowski (ksywa: Ten, Który Też Od Małpy Nie Pochodzi), dawny untergiertych od edukacji nie nadaje się już nawet do leczenia psychiatrycznego. Przypadek umysłu tegoż osobnika winien być omawiany na sympozjach z udziałem światowej klasy specjalistów, bo prawdopodobnie nasi rodzimi fachowcy nie są w stanie poradzić sobie nawet z postawieniem diagnozy.
Ów jegomość wymyślił sobie - po przegranej naszych zawodników w piłce kopanej z Niemcami - aby reprezentantów zza zachodniej granicy, a pochodzących z tej strony Odry, pozbawić obywatelstwa polskiego. Żeby było jeszcze śmieszniej i poziom absurdu zwiększyć, Orzechowski postanowił wysłać list w tej sprawie do Lecha K., zwanego dalej prezydentem.
Jasna dupa! Olać się można powyżej pach, skoro polskie przepisy jednoznacznie mówią, że obywatelstwo można stracić tylko wtedy, gdy sam zainteresowany o coś takiego wystąpi. Tym też sposobem zarówno Miro Klose, jak i Lukas Podolski mogą spać spokojnie i nie przejmować się słowami paranoika z LPR.
Mimo wszystko życzę Mirosławowi Orzechowskiemu, by już więcej się nie odzywał, albo nie mógł wyartykułować nawet najdrobniejszego dźwięku. Małpy z pobliskiego ogrodu zoologicznego rozwiesiły flagi i rozpoczęły protest, twierdząc, że gdyby jakimś przypadkiem wyżej wymieniony osobnik miał rodowód wspólny z nimi, one zaczną głosić, iż ich pochodzenie jest wspólne z orłem bielikiem, bo tak będzie bezpieczniej.
Mniejsza z tym. Już przed rozpoczęciem meczu z Niemcami wiedziałem, że trener Benhauer (nazewnictwo wzięte od ważniejszego z Braci Stereo) złych ludzi wybrał do składu. Nie było szansy na zwycięstwo.
Moim zdaniem zespół polskiej reprezentacji na ten mecz winien przedstawiać się następująco:
bramkarz: Ryszard Kalisz (ze względu na gabaryty),
obrona: Andrzej Lepper (przez urządzoną przez niego blokadę żaden Podolski czy inny Klose z pewnością przejść nie miałby szansy). Do współpracy zaprosiłbym w tej formacji jego dawnych i obecnych współpracowników: Andrzeja Łyżwińskiego, Danutę Hojarską i Renatę Beger. W tym składzie Niemcy mogliby nam najwyżej skoczyć.
pomocnicy: Joachim Brudziński z PiS (jednocześnie napastliwy i bronić umie), Donald Tusk (jeden, który umie grać w piłkę się przyda, w razie czego zmienić go można Fotygą), a skrzydłach - Bracia Mniejsi, z lewej - Yaro, z prawej BMW.
napastnicy: Jacek Ziobro i Janusz Palikot (chyba jakichkolwiek wyjaśnień tu nie trzeba).
Żadne tam Krzynówki, Żewłakowy, Boruce, Rogery i inne Żurawskie. Wtedy Euro byłoby naprawdę nasze.

Sphere: Related Content

sobota, 7 czerwca 2008

Katosadyzm w majestacie prawa

Czy jest w ogóle realne w jakimkolwiek kraju, by niewielka grupa fanatyków mogła wywierać presję na większość społeczeństwa, a ta zwyczajnie milczy, bo boi się jakichś wyimaginowanych konsekwencji? Jest możliwe. W Polsce. W innym kraju towarzystwo takie byłoby pognane na cztery wiatry, ustawione w kącie albo oskarżone przed sądem za naruszanie wolności.
O tym przekonała się 14-letnia dziewczynka. Nie dość, że została zgwałcona, na dodatek jest w ciąży. Jako że chciała usunąć to, co było wynikiem gwałtu, rozpętała się istna burza...
Do akcji wkroczyła organizacja z cyklu obrońców życia z księdzem na czele - czyli tym, który najwięcej ma do powiedzenia (ze względu na swe osobiste doświadczenia) o wychowywaniu dzieci. Mało tego - rydzykowe medyja co rusz atakowały swą obecnością dziewczynkę. Sytuacja posunęła się do tego stopnia, żadna placówka medyczna nie zdecydowała się na dokonanie aborcji.
Na tym nie koniec - katosadyści postanowili na złożenie wniosku do prokuratury, oskarżając matkę zgwałconej o to, że nakłaniała swą córkę do usunięcia niechcianej ciąży. Tej pierwszej miałyby zostać odebrane prawa rodzicielskie, a 14-latka winna trafić do placówki opiekuńczo-wychowawczej.
To jest właśnie polskie prawo. I sprawiedliwość.
Nieważne, że obecnie obowiązujące w Polsce przepisy umożliwiają LEGALNEJ aborcji dokładnie w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się dziewczyna. Nic to - katosadyzm ma większe prawo. Przy aprobacie rządzących.
Jak długo jeszcze?

Sphere: Related Content

środa, 4 czerwca 2008

Nie tak miało być

Nigdy nie zaprzeczę, że jestem kimś w rodzaju świra na punkcie siatkówki...
Pojąć zatem nie mogę - Agata Mróz, ta bez której pole, gdzie grała kobieca polska reprezentacja, wydawało się nie istnieć, nie żyje. Niekoniecznie przegrała walkę z białaczką. Pokazała, że oddawanie czegoś z własnego ciała, czegoś, co innym może dać życie, jest niezbędne. Pozostawiła, chociaż na pewno nie chciała, męża z dwumiesięczną córką. Nie tak miało być.
Nic więcej nie dopiszę, może poza tym, że to, co się stało nie jest sprawiedliwe.

Sphere: Related Content

sobota, 31 maja 2008

Oby nie tylko czcza gadka

No i stało się to, co wydawało się być niemożliwym. Grzegorz Napieralski, stawiany z góry na pożarcie przez aparatczyków rodem z SLD zwyczajnie wygrał z Wojciechem Olejniczakiem, dotychczasowym szefem tej partii. W praniu wyjdzie teraz czy rzeczywiście dojdzie do zapowiadanych zmian, czy po raz pierwszy słowo ciałem się stanie.
- Nie może być jednak tak, żeby jakaś religia - choćby największa - wpływała na decyzję rządzących. No choćby bulwersująca ostatnio sprawa in vitro. To jest jakaś paranoja, że ludzie, którzy nie mają rodzin, nie mają dzieci i nie ponoszą odpowiedzialności za partnera, przesądzają o sprawach, o których z natury nie mają pojęcia. Absolutnie tak być nie może...
- Już wiele razy o tym mówiłem i będę powtarzał do znudzenia: tej wezbranej rzece państwowych pieniędzy wpływającej wprost do kościelnej kruchty trzeba raz na zawsze postawić tamę.
- Bo proszę mi powiedzieć, na co Napieralskiemu becikowe, skoro dobrze zarabiam? A przecież zgodnie z ustawą dostanę tyle, co rodzina, która ledwie wiąże koniec z końcem. To bezsens i niesprawiedliwość.

To oczywiście tylko niektóre z wypowiedzi nowego szefa SLD. Poczekamy, zobaczymy...


                               Cytaty pochodzą z ostatniego numeru tygodnika "Fakty i Mity"

Sphere: Related Content

środa, 28 maja 2008

Lewa lewizna

- Niech to się wreszcie skończy - słychać coraz częściej. - Kilkuprocentowa partia nie może się wciąż zajmować samą sobą. Musi się skupić na starciu z prawicą. Zwłaszcza że rząd Tuska zaczyna mieć problemy. A PiS na nich raczej nie skorzysta, ma zbyt duże ograniczenia wizerunkowe - analizuje polityk Sojuszu. I rozwija: - Jeśli mamy zyskać, musimy mieć jakiś plan działania. A ten powstanie dopiero po kongresie.
Mimo powszechnego zmęczenia jakiś finisz rywalizacji Olejniczak-Napieralski będzie. - Przewodniczący zamierza być bardziej aktywny w mediach. Spotka się z delegatami na kongres. Będzie widoczny podczas wtorkowego protestu nauczycieli. Planujemy też dyżur w "Trybunie" - wylicza współpracownik Olejniczaka.
Współpracownik Napieralskiego zapowiada, że "Grzegorz skupi się na dobrym przygotowaniu wystąpienia kongresowego". Ma być skierowane do delegatów z terenu, szeregowych działaczy, a nie wojewódzkich baronów i liderów krajowych. Ci w większości są po stronie Olejniczaka i zdania nie zmienią. Zwykli działacze - mogą. Napieralski powie, że lepiej ich rozumie i częściej odwiedza.

Tyle cytatów ze strony Grzegorza Napieralskiego, kontrkandydata Wojciecha Olejniczaka do stanowiska szefa SLD, jaki ma zostać wyłoniony pod koniec tegoż miesiąca. Niby nic, jednak coś się tu zmienić może. Numer cały jest wyjątkowo prosty, dla aktualnych trendów polskiej polityki dość nietypowy, wręcz niebezpieczny, bo jego wynikiem będzie najprawdopodobniej konsekwentne egzekwowanie praw obywateli wynikających z obowiązującej Konstytucji RP, która obecnie umożliwia m.in. dochodzenia swoich roszczeń ze względu na światopogląd itp. Ścigane tym samym może okazać się państwo polskie choćby za umożliwienie wywieszania krzyży w publicznych miejscach czym urażeni mogą poczuć się ateiści.
Dotychczasowy szef SLD, Wojciech Olejniczak - lewicowy chrześcijanin, obnoszący się ze swoim katolicyzmem. W sam raz pasuje do obecnych i do niedawna byłych opcji, jakie rządziły tym krajem. Przy tych rządach - to moja własna opinia - lewicowa partia nie staje się podobna do PiS-dzielców i platformersów. Czym jest bowiem opozycja, która sama wewnętrznie się rozbiła, gotuje się we własnym sosie, zamiast zbijać kapitał polityczny, walczyć o wyborców, gdy dotychczasowi rządzący wyłącznie obiecują, ale swych wyborczych przyrzeczeń jakoś spełnić zamiaru nie mają? Najpierw niszczy koalicję taka opozycyjna siła przewodnia (ale tę własną, wewnętrzną koalicję, w skład której wchodzą inne partie nie za bardzo zgadzające się z będącymi u steru władzy), a potem traci tylko na wyborczym słupku, by zejść do granicy wyborczego progu. Żadnej nauki do siebie Olejniczak nie przyjmuje, gorzej - chyba wzorem Millera, Oleksego i kilku innych - wpadł w samouwielbienie i do wiadomości nie przyjmuje, że o ile cokolwiek się nie zmieni, zostanie mu polityczny niebyt. Nie liczy się bowiem z elektoratem, któremu nie w smak to, by partia będąca (wedle swej nazwy) po konkretnej stronie politycznej sceny była kompletnie nijaka, bo oczekują na radykalne posunięcia, krytykę władzy i pokazanie dróg wyjścia, a jednocześnie na przeciwstawienie się wszechobecnemu w świecie polityki klerowi, a nawet na unieważnienie umowy zwanej Konkordatem, dzięki któremu grube miliony z państwowej kasy zasilają portfele katolickiego duchowieństwa.
Taka właśnie pozostaje tak zwana opozycja...
Wedle zapowiedzi, starcie Napieralskiego, mieniącego się być reformatorem aktualnego układu w SLD z Olejniczakiem, który trzyma się dawnego, utartego schematu i iść drogą wytyczoną przez swoich poprzedników.
Przyznam, że jako niedowiarek z założenia, byłbym bardziej w stanie uwierzyć w to, iż cały ogród zoologiczny byłby w stanie przejść przez igielne ucho, niż pretendent do lewicowego tronu cokolwiek zmieni. Nawet jeżeli to zapowiada. Obietnic przez mieliśmy już tyle, że zliczyć ich nie jestem w stanie.

Sphere: Related Content

Postrajkowali

Se towarzycho, te nauczycielskie postrajkowało, dzieciarnia radochę mieli, bo do szkolnych murów zawitać niekoniecznie musieli, no i to by było na tyle.
Tak naprawdę nijak pojąć nie mogę któż był tak mądry inaczej, żeby na datę protestu ciała pedagogicznego - na okoliczność podniesienia płac, zachowania w dotychczasowej formie nauczycielskich przywilejów i innych roszczeń - wybrać 27 maja. Dzionek jak każdy inny, te same lekcje, no może za wyjątkiem nielicznych ustnych egzaminów maturalnych. I taki czas sobie Związek Nauczycielstwa Polskiego wybrał jako termin strajkowania. Gdyby tak ktoś pomyślał i ustalił owo posunięcie na pierwszy dzień matur, byłoby znacznie ciekawiej, a tak, zaprotestowali, skończyli i już. Przyznam, że gdybym był u steru władzy, zwyczajnie olałbym całe to zamieszanie. Właśnie ze względu na datę, taką nijaką.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 26 maja 2008

Pomysłowy Dobromir, pardon - Edgar

Pingwin nigdy nie dorośnie nawet do wysokości niewielkiego dębu, a tym bardziej Przemcio Gosiewski, który zajmuje się tak jakimkolwiek tematem z taką gracją, z jaką raczy poruszać się po tym ziemskim padole. Czyli właśnie pingwinim krokiem.
Dla tych, którym nieco pamięć przyblakła, przypomnę choćby inicjatywę i realizację peronu we Włoszczowie, gdzie - chyba ze względu na metropolitarny charakter tej miejscowości - zatrzymywać się musiały nawet pociągi międzynarodowe. Wynik finansowy tego posunięcia, którego inicjatorem był gość o ksywie Pingwin nijak nie odpowiada pierwotnym zamierzeniom. Straty i tyle. Ale efekt jest.
Teraz tenże gość o dykcji odmiennej od większości społeczeństwa stwierdził, że sprowadzone z Katynia młode dęby nie powinny być zasadzone osobno przy szkołach, by tam uczniowie o te drzewka zadbali, ale trzeba je przenieść w jedno miejsce do parku i tym samym stworzyć coś w rodzaju miejsca pamięci o pomordowanych. Podparł się jakimś wyssanym z palca postulatem Rodzin Katyńskich z Buska Zdroju (bo cała historia dotyczy właśnie z tego miasta), gdyż owe rodziny jakoś nie wyraziły nigdy takiego zdania. Pingwin jednak wie lepiej i chciał dopiąć swego. PiS-dzielce przecież wiedzą wszystko najlepiej, a jeżeli nawet nie mieliby racji, i tak ją mają.
Tym razem Przemysław Jedyny Nieomylny zwyczajnie się przeliczył, bo władze miejskie z Buska Zdroju pokazały mu gest Kozakiewicza i za cholerę nie zamierzają drzewek przesadzać. I zadziwił się tym sposobem poseł, co to IV RP chciał budować, że ktokolwiek mu się sprzeciwić raczył, a na dodatek o zamyśle Przemasa media się dowiedziały.
Stał się cud, bo Pingwin nagle wycofać się raczył ze swego pomysłu. Ale dopiero wtedy, gdy jednoznacznie na jaw wyszło, że to raczej jego indywidualna inicjatywa, niekoniecznie społeczna.
W sumie Przemysław G. o dźwięcznym drugim imieniu - Edgar miał pomysł rodem z Totolotka, bo chciał dokonać kumulacji. Nie trafił w cyferki.
Z pewnością jednak niebawem wyskoczy z czymś nowym. Może będzie to port morski w Rzeszowie, stacja kosmiczna w Kielcach czy coś w tym stylu.

Sphere: Related Content

niedziela, 25 maja 2008

Mamuśka

Różne już napisy w swoim życiu widziałem - "Strzeż się pociągu" (cokolwiek by to znaczyć miało), jego czeski odpowiednik "Pozor na vlak". Było też cudo: "Bufet nieczynny z powodu choroby" i dopisek na kartce: "Życzymy bufetowi szybkiego powrotu do zdrowia".
Życie przynosi jednak coraz to więcej niespodzianek, więc trudno przewidzieć czy niebawem nie przyda się na ulicach umieścić tablic ostrzegawczych typu: "Policji i Straży Miejskiej nie uświadczysz. Biją w mordę". Każdy z nas takie miejsca mógłby wskazać.
I właśnie o owym mordobiciu wspomnieć warto. Otóż, we Włocławku szedł sobie mężczyzna. Drogę zastąpiło mu coś w rodzaju tercetu - dwie panie i towarzyszący im jegomość. Z jakiegoś powodu pobili przechodnia, jednak wkrótce trójka ta została zatrzymana. Niby taka polska codzienność, ale w zdarzeniu tym ciekawy jest jeden fakt. Nie to, że napastnicy byli pijani, bo to norma. Jedna z atakujących kobiet znajduje się w wysoko zaawansowanej ciąży. Ona też podobno biła.
Teraz do końca człowiek żaden pewności mieć nie może czy np. ustępując miejsca w tramwaju obitym w ramach wdzięczności nie zostanie. Czy w niektórych okolicach nie należałoby umieścić tablic: "Uwaga na kobiety w ciąży". Prawdopodobieństwo istnieje, chociaż podobno wyjątek reguły nie czyni...
Zastanawiam się tylko jakiż to obywatel lub obywatelka wyrośnie po wychowaniu przez taką "matkę"?

Sphere: Related Content

BMW (raczej) pierwszym nie będzie

Lech K. zwany dalej prezydentem miał podobno zlecić, by podsłuchiwano Kazimierza M. (ksywa były premier). Gdyby te pogłoski okazały się prawdziwe, niechybnie byłaby szansa na usunięcie tegoż pierwszego ze stołka. Co prawda prezydenckie służby stanowczo zaprzeczają pospołu z PiS-uarowymi posłami, jednak w każdej plotce coś być przecież musi...
Podsłuchiwanie za rządów (szczególnie, kiedy do władzy doszedł Yaro Kaczyński) stało się czymś codziennym. Weźmy tak dla przykładu Zbiga Ziobrę co to dyktafonem wbijał gwiździe w polityczną trumnę Jondrka Leppera. Do tego dochodziły liczne pogłoski o podsłuchach wszelakiej opozycji względem PiS-dzielców, zbieranie haków itp.
Sprawę podsłuchiwania ujawnił zresztą osobiście Kazio Marcinkiewicz, argumentując, że Brat Mniejszy Większy robił to dla swego bliźniaka, by ten jak najszybciej mógł zostać premierem. I jeżeli to nie bajanie sfrustrowanego polityką a la IV RP człowieka, BMW trafić może przed Trybunał Stanu.
Nie widzę jednak szansy, by do takiego scenariusza dojść mogło. Wystarczy choćby zobaczyć jak lekko los obszedł się ze wspomnianym już Zbyszkiem od dyktafonu. W normalnym kraju facet taki, którego nazywano nawet zerem nadal w polityce funkcjonuje, mało tego - pyskuje i czuje się całkiem dobrze, chociaż tak faktycznie, winien gnić w jakichś kazamatach.
Taki to jednak kraj, gdzie najcięższe zarzuty dla politykierów (nie ma moim zdaniem w Polsce polityków), i to udowodnione, nie zmieniają ich sytuacji, nie kierują ich w całkowity publiczny niebyt.
Niestety, prezydent nie jawi się jako ten pierwszy, który może stracić swe stanowisko.

Sphere: Related Content

sobota, 24 maja 2008

Katosadomasochizm

"Ojciec Tadeusz Rydzyk jest kapłanem Kościoła rzymskokatolickiego, którego jestem członkiem, jest osobą powszechnie znaną i szanowaną w naszym społeczeństwie. Pan Palikot wypowiadając swoje słowa znieważył i zniesławił nie tylko osobę ojca Tadeusza Rydzyka, ale także Kościół Katolicki, którego ojciec jest kapłanem, obrażając w ten sposób nie tylko moje uczucia religijne, ale także ogółu jego członków".
Któż mógł napisać takie słowa? Nie kto inny, jak (ocenzurowałem w tym miejscu samego siebie) untergiertych, znaczy się były wiceminister od katoedukacji i antydarwinowskiej ewolucji Mirosław Orzechowski. On właśnie doniósł na niesfornego posła Palikota, bo ten nazwał niejakiego Rydzyka Tadeusza, z zawodu ojca - "szatanem", nawołując przy okazji do jego aresztowania. Orzechowski - poseł (na szczęście były) LPR stwierdził, iż takie określenia naruszają jego (tak zwane) uczucia religijne. I z tego powodu Palikota ukarać trzeba. Przed polskim systemem prawnym, który nawet w swej konstytucji (tak ją nazywam, nie wielką literą), która w swych zapisach nie daje możliwości wytaczania procesów osobom neutralnym religijnie, np. ateistom o to, że ktoś naruszył ich światopogląd.
Na szczęście można zrozumieć owego Orzechowskiego. Przecież - zgodnie z jego sposobem myślenia - on od małpy nie pochodzi i naruszania prawa przez padre Rydzyka będzie bronił niczym krzyżowcy Ziemi Świętej.
Ciekawe czy w takim samym stopniu bronić by zdoła w swym nawiedzeniu - księdza, który podczas lekcji religii (niestety w szkolnej sali, nie w tak zwanej sali katechetycznej) otwartą dłonią uderzył w twarz 13-letniego ucznia. Cios był na tyle silny, że chłopak prawie osiągnął poziom podłogi. Niedowiarkom polecam obejrzeć nagranie na: ksiądz w akcji.
Ciekawi mnie tylko czy bez szwanku po takowej akcji byłby jakikolwiek belfer uczący świeckich przedmiotów. Poza kuratorium nie zainteresowano tym - na razie - nikogo.
Jedno dobre z owego zdarzenia - ksiądz pt. dziecięcy bokser już w szkole uczyć nie będzie. Na pewno nie w tej, gdyż tak zapowiedział dyrektor.
Ale co z innymi? Szkołami, rzecz jasna.

Sphere: Related Content

czwartek, 22 maja 2008

Dzień z tacą...

Tegoroczny 22 maj pokazuje, że w tym kraju wola "czarnego luda" jest ważniejsza od istniejącego (i podobno obowiązującego) prawa. Jakieś tam kościelne święto spowodowało, iż żaden sklep w tym kraju, kompletnie nic otwarte być nie mogło, bo handlu zakazano. Kto by ten zakaz naruszył, może liczyć się z kilkutysięczną grzywną.
Kojarzy mi się to z łamaniem zakazu o nieuczciwej konkurencji. Tego dnia przecież jedynie na tacę kasa winna trafiać, nie do fiskalnych kas...


P.S.
A dewotowi z okolicy, który przez kilka godzin puszczał na cały regulator jakieś procesyjne hity ten sam wymiar sprawiedliwości, który ma ścigać handlowców, winien wlepić solidną karę za obrażanie moich uczuć i zakłócanie spokoju.

Sphere: Related Content

wtorek, 20 maja 2008

Autorytet ustawowo nadany

Od dziś możemy sobie ustalić np., że pierwszą osobę, jaką zobaczymy po wyjściu z domu oskarżamy o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, faceta jadącego rowerem o to, że donosił (kapuś wstrętny!) na swoich znajomych, ta starsza kobieta w okularach, co tak wybiera w mięsnym pomiędzy wątrobianką a trzema plasterkami najtańszej szynki albo koleś z pieskiem na spacerze to sługusy brzydkiego komunistycznego aparatu szpiegowskiego PRL.
Możemy sobie tak wymieniać do bólu, ale tylko pod jednym warunkiem: musimy być związani z Instytutem Pamięci Narodowej.
Ten sztuczny twór, jaki powstał wyłącznie - moim skromnym zdaniem - tylko po to, by wiecznie grzebać w przeszłości, nadawać statusy osób jakichś tam przez kogoś pokrzywdzonych i zwyczajnie dzielić społeczeństwo, teraz zamierza wydać książkę, z której mamy podobno dowiedzieć się, iż Lech Wałęsa to agent bezpieki zwany "Bolkiem". Nie przeczę, że jest to możliwe, jednak pod uwagę trzeba wziąć pewien fakt: na przełomie lat 80. i 90. archiwa wspomnianej bezpieki zostały zbyt mocno wyczyszczone przez grupę ludzi, co wówczas do władzy doszli, więc teraz do ustalenie prawdy, ustalenia kto rzeczywiście agentem był jest faktycznie marzeniem ściętej głowy.
Mimo to IPN wie najlepiej, zatem tejże instytucji należy powierzyć zbadanie nowego tematu, jaki wypłynął z edukacyjnych kręgów. Otóż niektórym uczniom ostatnich klas szkół średnich nauczyciele postawili warunek - nie będziesz zdawać egzaminu maturalnego, dostaniesz jedynie świadectwo ukończenia szkoły, a nie dostaniesz "jedynki". Sprawa wyszła, głos podnieśli niedoszli maturzyści z całej Polski i teraz rozpoczyna się tzw. afera.
Naprawdę, niech się tym IPN zajmie, na pewno udowodnią, że o ile nauczyciel dopuszczający się takich praktyk jest członkiem oświatowej "Solidarności", pognębił w ten sposób młodocianego szpiega działającego przykładowo na rzecz wywiadu Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Jeżeli belfer taki reprezentuje Związek Nauczycielstwa Polskiego, na pewno zostanie uznany za element wywrotowy, co to działa na szkodę państwa.
Dlatego też nie wiem na jaką jasną cholerę nam jakakolwiek władza. Wystarczy przeca ustawowo przekazać do IPN właśnie wszelakie pełnomocnictwa w rządzeniu (za wyjątkiem prezydenckich, bo  tenże obiema łapkami podpisze się pod każdą ichnią decyzją). No i jeszcze pozostaje władza kościelna, ale tej nikt nie ruszy, gdyż ten element rodzimej układanki zabezpiecza niejaki konkordat.
Ale to już zupełnie inna historia.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 19 maja 2008

Się doczekał

Brat Mniejszy Większy doczekał się międzynarodowej nagrody. może więc nareszcie poczuć się z siebie dumny. Otóż Human Rights Watch, organizacja obrony praw człowieka z Nowego Jorku ukonorowała go wprowadzeniem do tzw. Sali Wstydu. Za co? Za odmawianie szacunku ludziom dla ich związków, a dokładniej - rodzin. A dokładniej o nieustanne potępianie - szczególnie w swoim orędziu - związków homoseksualnych, co BMW czyni podobnie jak i Brat Mniejszy Mniejszy. Tegoż drugiego jednak (niestety) nie doceniono.
Pewnie dlatego, że ma kota, i to niekoniecznie tylko czworonożnego. Ale ta przywara ma chyba charakter rodzinny.

Sphere: Related Content

wtorek, 13 maja 2008

Komuno (szkolna) wróć !

W jakichś politycznych zakamarkach słychać coś w stylu "brzdąkania", że niby do łask powrócić ma stary sprawdzony system szkolny, w którym podstawówkę kończyć się będzie w cyklu 8-klasowym a szkołę średnią (nie wliczając zawodówek) w 4- lub 5-letnim (liceum lub technikum). Byłoby zatem jak za brzydkiej komuny. Chyba jednak słusznie.
Błędów, jakich się namnożyło w ostatnich tygodniach w rodzimej edukacji było tyle, że główki biednych uczniów mogą nie tylko rozboleć, ale zwyczajnie popękać...
Egzamin gimnazjalny, podczas którego zadano pytania o lektury, jakich gimnazjaliści zwyczajnie nie "przerabiali". Padli na tychże zagadnieniach, bo nie "przerabiali" takich lektur, więc zdobyli mniej punktów na owych testach, więc droga do wymarzonej szkoły średniej jest dla nich zamknięta. Aby było śmieszniej, zaalarmowane o fakcie kuratoria oświadczyły, że będą pilotować pokrzywdzonych uczniów, by dostali się do wymarzonych szkół. Tymczasem szkół tychże dyrektorzy stwierdzili, iż takich uczniów oni nie wezmą pod swe skrzydła, a kuratorium nakazu przyjęcia tychże wydać im nie może. Zatem - jak to życiowo określę - dupa blada. Nawet zdolni, którzy mieli problem z "przerobieniem"lektur mogą o dobrej szkole tylko pomarzyć. Prymusi również. Ile to zatem dziecięcych marzeń poszło na zmarnowanie, bo jakiś autor pytań okazał się zbyt ambitny albo polonista wyszedł z założenia "nie-chce-mi-się". Za tenże błąd konsekwencje mają ponieść jednak nie nauczyciele od polskiego, ale dyrekcja szkoły (nawet gdy uczy chemii lub matematyki?). Cudnie...
Na maturze w pytaniach z jakiejś wiedzy o społeczeństwie też wykryto błędne pytania. Znaleźli to uczniowie. Coś z tym zrobić mają teraz władze oświatowe. Co? Pewnie skończy się na tym samym jak w przypadku niefortunnie w pytania trafiających gimnazjalistów.
Może wystarczy tych przykładów, jakich w ostatnich tygodniach było więcej. Oświata jak kuleje, tak kuleć będzie.
I w tym miejscu nasuwa się coś w rodzaju pytania: co za palanciarstwo układało pytania egzaminacyjne na owych poziomach edukacyjnych? Kto poniesie NARESZCIE konsekwencje za błędy na górze? Do jakiego sądu mają udać się uczniowie, którym nie dano szansy na naukę w szkołach, do jakich uczęszczać faktycznie powinni, a na skutek czyjegoś niedopatrzenia powinęła im się noga? Kto i ile zapłaci im za zniszczone na samym wstępie życie?
Wróć komunistyczny systemie, bo ten sprawdza się jak... Może nie dopiszę steku wulgaryzmów.

Sphere: Related Content

sobota, 10 maja 2008

Którędy do Boga?

Zastanawiam się czy Jedynie Słuszna Religia w tym kraju będzie kiedykolwiek formą wyznania, jaką być powinna, czy pozostanie jedynie celem do ogłupiania mas. Nie bez przyczyny dochodzę do takiego wniosku.
Jak bowiem dojść do innego przekonania, skoro Bóg jest podobno jeden a tu wierni modlą się do kogoś nazywanego "świętym" będącym np. kierowców, zakochanych, strażaków, zresztą czegokolwiek. Coś się nie zgadza z przykazaniami, którymi wierni mieniący się być katolikami mają się kierować w swym postępowaniu...
No i teraz papieża byłego chcą kroić, żeby porozwozić jego członki po kościołach wielu, by tam wiernych nagonić, bo przecież inny cel takiegoż postępowania być nie może. A przy okazji (chociaż to główny cel) pieniążki solidne zyskać, bo przecież parafianie (zainteresowanym polecam zajrzeć do Słownika Wyrazów Obcych PWN, by dowiedzieli się kim ów parafianin rzeczywiście jest) niezłą kasą sypną.
Ale przecież owieczki są obecnie dojone. Nie pasie się ich.

Sphere: Related Content

środa, 30 kwietnia 2008

Jak cię widzą, tak..., czyli Mr. Boruc & the Pope

Żałuję, że bramkarz polskiej reprezentacji w piłkę kopaną nie gra w jakimś zespole ligi francuskiej. Prawdopodobnie zostałby ukarany i to solidnie za swój, co tu owijać w bawełnę, występek, który chluby nie przynosi. Otóż Artur Boruc, bo o nim mowa, obnosił się po boisku z koszulką, a na niej była podobizna Jana Pawła II z napisem: Boże błogosław papieża.
W tolerancyjnej pod względem religijnym i kulturowym Wielkiej Brytanii takie zachowanie i tak uznano za wysoce kontrowersyjne. Do tego stopnia, że sprawę postępku Boruca poruszono nawet w kręgach parlamentarnych (ale nie naszych, tylko brytyjskich), no i uznano, iż bramkarz tak czynić nie powinien.
Gdyby działo się to w Polsce, oczywiście pseudo polityczne kręgi związane z PiS-dzielcami i innymi katolickimi ugrupowaniami byłyby oburzone faktem, że ktokolwiek raczy naruszać jakieś świętości i krytykować postępek faceta pracującego pomiędzy słupkami. Stało się to jednak nie w tutejszym kraju, w miejscu, gdzie bardziej szanuje się neutralność światopoglądową.
Tym też sposobem mamy do czynienia z kolejnym polskim przejawem wywyższania jednej opcji ponad inne.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Z mózgiem na bezrobociu

Jeżeli ktokolwiek z Was mieszka obecnie w konkretnym miejscu, jakie ma wpisane w dowodzie osobistym, niech się nie zdziwi, jeżeli w przyszłym roku dowie się, że mieszka w Przemyślu, chociaż poprzednim miejscem jego zamieszkania był np. Koszalin. Ustawodawca szykuje nam bowiem dobrowolność w informowaniu urzędów w tym względzie.
Teraz każdorazowo przy zmianie miejsca pobytu niezbędna jest wymiana dowodu osobistego, wypełnianie stosu papierów itd. Niebawem ma być nam lżej, bo przecież w tym względzie zaistnieje wspomniana dobrowolność. I tu zaczynają się schodki...
Tak to sobie wyobraża ustawodawca, znaczy czynniki w tym kraju decyzyjne, że - jeżeli komuś się zachce - będzie mógł podać swój aktualny adres za pomocą internetu lub przez telefon. Tym też sposobem będę w stanie (i to całkowicie bezkarnie) zrobić psikusa komuś ze znajomych, kogo znam numer PESEL i kilka innych danych. Podać się mogę za takiegoż delikwenta i zmienić mu adresik. To wariant dla bezmyślnych.
Pozostaje jeszcze kwestia ludzi ściganych przez wymiar sprawiedliwości, i to niekoniecznie gangsterów, ale choćby dłużników, osób poszukiwanych przez komorników, zalegających z podatkami czy alimentami. Kto ich znajdzie, kiedy obowiązek meldunku zniknie?
Nie ma przymusu aktualizacji meldunku, więc nawet biorąc kredyt w banku można podać stare dane i niech windykacja szuka wiatru w polu. To pewnie tylko szczyt góry lodowej w pomysłowości, z jaką pewnie się spotkamy.
Będzie bosko!

Sphere: Related Content

niedziela, 27 kwietnia 2008

...więcej nie znalazł

Mąż pyta żonę:
- Umiesz graćw chowanego?
- Oczywiście!
- To ja idę po papierosy, a ty się tak schowaj, żebym cię więcej w życiu nie znalazł.

I tę propozycję należy przedstawić tym, którzy od lat pozostają w parlamentarnej opozycji czyli ogólnie rozumianej lewicy.
Pojąć bowiem nie sposób jak to jest możliwe, żeby w chwili, kiedy właściwie inne partie dają akurat tej niesamowite pole do popisu...
Rząd nie za bardzo wie co począć z obietnicami o drugiej Irlandii, o PiS-dzielcach nie trzeba nawet wspominać, bo ci już za Ziobro dawno wieszać się winni.
LiD czy bardziej obecnie SLD albo jakieś tam inne lewicowe ugrupowania, zamiast zawalczyć o elektorat, trzymać go oraz powiększać procentowy słupek, zwyczajnie kłóci się, doprowadza do rozpadu koalicyjnego związku z demokratami i innymi partiami. Tak chyba powoluśku pojmuję dlaczego, ale - jako że nie staram się zgłębiać tematu - mam swoją teorię...
Jeszcze za Oleksego i Millera razem wziętych poparcie w miarę wysokie było, chociaż panowie ci poza pustymi hasełkami nie potrafili zbyt wiele zdziałać, poza zachłyśnięciem się władzą i myślą, że już rządzić będą wiecznie. W dupie mieli coraz to gorsze wyniki sondaży. Zaczęli mocno, jednak w przeciwieństwie tego, co obiecywali, skończyli jak skończyli. Jeden alkoholowymi przechwałkami, drugi u Jondrka Leppera.
Nadszedł młodzian pod tytułem Wojciech Olejniczak i zgrzyt się pojawił, kiedy to on stanął na czele lewicowej partii i - aby było jeszcze śmieszniej - obnosił się ze swym katolicyzmem. Że tak powiem, do k... nędzy!, w partii, której podstawą elektoratu są ci, co urzędników kościelnych nie za bardzo lubią. A tu przewodniczącym zostaje człek chełpiący się swą religią. Na dodatek wspomniane konflikty wewnętrzne, wyścig o stołek przewodniczącego z niejakim Napieralskim i rozpad całej tzw. koalicji. Tak wygląda obraz partii, której szansa obecnie jest niepowtarzalna na to, by znaleźć solidną podstawę do poważnego zaistnienia na politycznej scenie po jednej stronie, ponowne przyciągnięcie tych wyborców, którzy - będąc zdegustowani - odeszli. I nie dziwię się im.
Powrót do polityki oraz zapowiedź budowania nowej partii przez Włodzimierza (ksywa: Żubr) Cimoszewicza jakoś nie przekonuje. Bez radykalnej zmiany światopoglądu oraz czynów niewiele się zmieni. Najwyżej elektorat jeszcze bardziej zgłupieje i rozdrobni się tak, jak w przypadku prawicowo-komunistycznych ugrupowań.
Dlatego ów dowcip z początku wszystkim powyżej należy zadedykować.

Sphere: Related Content

piątek, 25 kwietnia 2008

Lecz się BMW

Brat Mniejszy Większy zwany oficjalnie prezydentem chyba boi się społeczeństwa, które demokratycznie wybrało go do pełnienia tejże funkcji. Na koszty swej fobii nie patrzy, zatem czekała na niego niespodzianka.
Niewielki wzrostem, za to z przerostem ambicji życzył sobie, by podczas prywatnie spędzanego weekendu nad morzem czuwała nad nim ekipa w karetce. I nastąpił ZONK, gdyż służby medyczne zażądały żywej gotówki. BMW został zaskoczony i chciał wyciągnąć kasę z żetu rządowego. W odpowiedzi otrzymał gest Kozakiewicza, bo tak finansowane mogą być jedynie służbowe, a nie prywatne wyjazdy. I jest problem.
Zastanawia mnie również do dziś żądanie ochrony dla Brata Mniejszego Mniejszego, z argumentacją, że jest on na tyle podobny do swego brata-prezydenta, że BOR-owiki są mu niezbędne. Dlaczego zatem - dla dobra BMW - nie zrezygnuje z publicznego życia? Dla społeczeństwa byłoby z pożytkiem...

Sphere: Related Content

Ekosystem na wymarciu (mam nadzieję)

Ekologia (gr. oíkos + lógos = dom + nauka) – nauka o strukturze i funkcjonowaniu przyrody, zajmująca się badaniem oddziaływań pomiędzy organizmami, a ich środowiskiem oraz wzajemnie między tymi organizmami. Tyle może z internetowej skarbnicy wiedzy - Wikipedii.
Śmiem twierdzić, że to wyjątkowo trafne określenie dla tego, co przyniosły ostatnie dni, szczególnie w sferze umysłu pewnej pani ścigającej Teletubisia z torebką, zamiast typowej gejowskiej pary - Żwirka i Muchomorka.
Grupa (obecnie trzymająca władzę) wraz z wspierającą ją w tym przypadku olejniczakową lewicą miała już dosyć niejakiej Sowińskiej i jej idiotyzmów z tropieniem wszelkiego, co nie podoba się jej guru - Tadeuszowi zwanemu dalej ojcem. Chyba się udało, bo owa rzecznik praw dziecka postanowiła ustąpić. Ze stanowiska, znaczy się. Ale zanim ogłosiła dzieciom i dorosłym swe odejście oświadczyła, iż: Metoda in vitro nie jest ekologiczna.
Przyznam, że chociaż starałem się "wymóżdżyć" jakiekolwiek rozwiązanie tej myśłi niedokończonej, zwyczajnie mi się nie udało.
Z pewnością jednak w główce organizmu zwanego Sowińską Ewą pozostanie oddziaływanie faceta z Torunia biegającego publicznie w jakiejś kiecce zamiast normalnie - w spodniach. Mimo wszystko to wspólny ekosystem, który - w co szczerze staram się wierzyć - niebawem ulegnie degradacji.

Sphere: Related Content

czwartek, 3 kwietnia 2008

Jeszcze Lechistan

Jak donosi pewna książka - w krainie zwanej Rajem tamtejsza obywatelka o imieniu Ewa (z braku sklepów owocowo-warzywnych oraz środków finansowych) wybrała się do miejsca zwanego sadem, gdzie napotkała obywatela o imieniu Wąż. Ten dał jej deficytowy - jak na tamtejsze warunki - owoc, która kobieta skonsumowała, mimo że jabłko zabronione było kodeksem karnym.
Tym też sposobem, niekoniecznie biedne, nie przymierzając nawet do Tadzika R., z zawodu ojca, Zgromadzenie Księży Misjonarzy Św. Wincentego a Paulo z Krakowa zainteresowane jest przejęciem Ministerstwa Finansów.
Nie, nie robię sobie jaj, bo dzień pt. prima aprilis już minął. I zaznaczam, że księżulkowie nie są chętni do obsadzenia stołków, a tym samym do zmiany funkcji ministra finansów na ojca ekonoma, bo chodzi im o wart 200 milionów złociszy grunt, na którym postawiono gmach gotówkowego resortu. Roszczenie wynika z faktu, że onegdaj teren należał do zakonu, no i przyszła kolej na następną rewizję granic polsko-watykańskich.
Niektórzy mówią o (wspomnianym w innym kontekście na wstępie) wężu w kieszeni. Mnie się jakoś kojarzy, że księżulkowie winni ślubować ubóstwo, a nie wiecznie wyciągać rączki po kolejne grunty, budynki itp.
O ile ta tendencja się utrzyma, niebawem - zamiast ze wschodniego nazywana Polska - Lechistan, trzeba będzie przysposobić o literkę "K" na początku.

Sphere: Related Content