Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

sobota, 21 marca 2009

Jak na łysej kobyle

Nie po raz pierwszy trafiła do mnie przesyłka w następującym stylu:

Przepraszam że to wysyłam, ale nie mogę tego zlekceważyć minęło 700 dni Jana Pawła II do nieba . Wyślij to 20 osobom a za 8 dni anioły ześlą CI cud . Jeśli tego nie zrobisz będzie to 8 nieszczęść . Złóż mu honor! ........... Nie chodzi tu o łańcuszek...tylko o pamięć...! Roześlij to wszystkim na swojej liście . P.S Nie lubię przesyłać tego typu przesłanek,ale proszono mnie aby nie przerywać. Przepraszam i serdecznie pozdrawiam.

Ominę imię i nazwisko nadawcy.

Przyznam zupełnie szczerze, że szlag mnie trafia, kiedy dostaję podobnej treści informacje, szczególnie ze względu na fakt, iż religia zwyczajnie mnie nie obchodzi, a jeżeli w jakiś sposób interesuje - nie ta, jakiej reprezentantem był JPII. Może dla kogoś był on autorytetem, kimś w rodzaju guru, idola. Nie dla mnie. Z uporem maniaka powtarzać będę to, co onegdaj usłyszałem w jednym z normalnych krajów naszego kontynentu, gdzie osoby mające mniejszy lub większy wpływ na życie publiczne bez jakiegokolwiek skrępowania potrafiły nazywać go mistykiem i szarlatanem.

Cóż bowiem takiego ów jegomość uczynił dla świata? Niech ktoś mi KONKRETNIE odpowie na to pytanie, w taki sposób, abym mógł przyznać mu rację. Do tej pory nikt nie był w stanie mnie przekonać, poza stwierdzeniem, że był "Wielkim Polakiem". I to wszystko. Puste hasło, zero treści, powtarzanie bezmyślne czyichś słów, tak samo jak niekoniecznie ze zrozumieniem odmawianie Zdrowasiek.

O ile z ust tegoż pana padły jakieś mądre słowa, z pewnością nauka dawno poszła w las. Przypomnieć sobie wystarczy jak to bratali się ze sobą po jego śmierci kibole Cracovii i Wisły. Zwyczajnie pustka ze zrozumienia.

A moja pustka (też ze zrozumienia) związana jest z czym innym - z pojmowaniem uwielbienia JPII, traktowaniem go niczym Boga, którym przecież nie był i nie jest, wywieszaniem jego portretów na ścianach, wydawanymi kalendarzami, pomnikowanią, budowaniem jakichś instytutów nazywanych jego imieniem (i to za publiczne pieniądze), no i na dodatek... testem z historii, który ma być poświęcony życiu polskiego papieża. Paranoja. Wychodzi na to, że Polska religijność katolicka będzie mieć niebawem tzw. Świętą Czwórcę (nie mylić z Trójcą), skoro jakimś santo Karol Wojtyła ma zostać ogłoszony, chociaż - zapewne - niewielu, a może nikt nie jest w stanie wytłumaczyć czym ma być owa świętość.

Niech nikt nie czuje się urażony, ale całość tego zamieszania z JPII przypomina mi stary dowcip sprzed lat, kiedy to w radzieckiej szkole nauczycielka zapytała Wanię:
- Wania, kto jest twoim idolem?

- Lenin! - bez zająknięcia odpowiedział Wania.

- Świetnie, piątka! - oświadczyła nauczycielka.
Wania usiadł, spod ławki wysunął książkę i wyszeptał:
- Sorry Winnetou, ale biznes is biznes.
I - jak sądzę - mamy do czynienia z niczym innym, jak tylko z próbą (skuteczną zresztą) zrobienia ogromnego szmalu na papieskich wspomnieniach, na ciągłym otaczaniu się jego kultem. Słyszałem, że niebawem ma zostać wydana mapa świata, na której zaznaczone będą miejscowości przez niego odwiedzone (oficjalnie nazywa się to, że udał się tam z pielgrzymką), za które miliardy musiały zapłacić rządy biednych zazwyczaj państw. I to wlaśnie nazywało się miłosiedziem...
A dziś kler forsuje swe interesy (tak, interesy, by nabić swą kabzę) w prosty sposób: bo JPII by tego sobie życzył - taka argumentacja łamie nawet najbardziej opornego urzędnika, który bez mrugnięcia okiem wyraża zgodę na sprzedaż należącego do gminy majątku za bezcen. Komu? Katolickiemu duchowieństwu, które dopóki tylko można będzie ujeżdżało na wątpliwym micie Karola Wojtyły niczym na łysej kobyle.
Na tym jednak nie koniec - na mocy ustawy z 1950 roku powołany został Fundusz Kościelny, który corocznie, z pieniędzy podatników, wypłaca ze Skarbu Państwa (polskiego) grube miliony katolickiemu duchowieństwu jako rekompensatę za zabrany za brzydkiej komuny majątek. Nic to, że wszystko, co odebrano przed laty z nawiązką (ogromną) już zwrócono. Fundusz istnieje od lat i nijak zniknąć nie może. Jakoś JPII nie zdecydował się, by owa żywa gotówka lejąca się szerokim strumieniem z kasy biednego kraju - jakim Polska jest - nareszcie zniknął. Według oficjalnych źródeł jest to roczna kwota przekraczająca 90 milionów złotych. Co z takimi pieniędzmi można byłoby zrobić, wydając je niekoniecznie na wypełnianie biskupich brzuchów, niech każdy sam dopowie.
O reformatorze (o Wojtyle, znaczy się) mówiono. Takiż to reformator, który w celibacie (podobno, bo jak wieść niesie, córka jego do dziś żyje) swój żywot spędził, na tematy seksulane się wypowiadał, a szczególnie na okoliczność antykoncepcji. Działalność misyjna za jego panowania spowodowała, że w takiej tylko Afryce zgonów byłoby po stokroć mniej. Gdyby tylko używano prezerwatyw zapobiegających zarażaniu się AIDS.
Niech te fakty wystarczą. Jeżeli odczuwałbym potrzebę, mógłbym je mnożyć w nieskończoność.
A niedowiarkom przytoczę ostatnią z wieści rodem z USA na temat niemieckiego papieża, jakiego z publicznych pieniędzy puszczają nam przy każdej możliwej okazji w abonamentowej telewizorni. Czyż nie dochodzi do próby przeniesienia uczuć wiernych z JPII na B16? Chwyt marketingowy całkiem ciekawy...
Otóż, Benedykt XVI tak najzwyczajniej w świecie (cóż, trzeba użyć niekoniecznie subtelnego słownictwa) wypierdolił ze stanu kapłańskiego księdza rodem z Polski - Marka Bożka, który nie chciał płacić daniny biskupom, bo stwierdził, że kasa jest bardziej potrzebna biednym. I im właśnie ją przekazywał. Rzecz miała miejsce w Sant Louis, w USA.
I taki to kościół ja zwyczajnie pierdolę. Podobnie jak jego przywódcy ministrantów.

Sphere: Related Content