Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

piątek, 7 grudnia 2007

Abonamencik zlikwidujcie nam łaskawcy...

Jeżeli rzeczywiście dojdzie do tak wielkiej zmiany w podejściu do telewizji publicznej, zacznie mieć to nie tylko swoje ręce, ale i nogi. Abonamencik szanowny, który - wedle zapowiedzi - ma zniknąć
Ileż to przecież można, gdybyśmy spojrzeli się z pozycji np. kibica sportowego, wytrzymać, skoro od lat oferta publicznej telewizorni ma tyle wspólnego, co urządzenie spotkania ligi szachowej na Stadionie Śląskim i oczekiwanie na pełne trybuny. Co z tego, że zorganizowano sobie jakiś kanał sportowy, do którego dostęp jest marzeniem ściętej głowy. Nic to, w zamian możemy obserwować w reklamach byłego chodziarza, Roberta Korzeniowskiego, szefującego teraz (to ciekawostka) redakcji sportowej w publicznej telewizji właśnie. Jeżeli mnie skojarzenia nie mylą, osoba na tym stanowisku, w telewizorni na dodatek jest chyba dziennikarzem, a bywało przecież wiele przypadków, kiedy osoby pełniące tego typu funkcje leciały na zbity pysk za pokazanie swej facjaty w reklamie proszku czy innej pasty.
I teraz na dodatek publiczna telewizornia, która przegrała z Polsatem w wyścigu o wykupienie praw do transmisji meczów z przyszłorocznych mistrzostw Europy w piłce kopanej ma obiekcje, by zapłacić komercyjnej stacji część poniesionych przez nią kosztów, żeby w otwartych kanałach polscy telewidzowie mogli obejrzeć polską reprezentację. Taki bajzel z TVP mamy już od pięciu lat, kiedy to - po latach posuchy - piłkarze rodem znad Wisły (i kilku innych rzek) znaleźli się w finałowym turnieju Mistrzostw Świata. Publiczna (na bodajże 64 spotkania) pokazała... osiem.
Dobrze zatem stanie się, jeżeli ów abonament zniknie. Przyda się konkurencja z prawdziwego zdarzenia, bez sztucznych dotacji, rzucania jakichś bzdurnych słów o konieczności spełniania misji (jakiej, nikt nie wie), finansowania przedsięwzięć itp.
Zupełnie jak gdyby komercyjne stacje w większym czy mniejszym stopniu nie uczestniczyły pieniężnie właśnie np. w produkcjach filmowych czy kulturalnych. Za własne, te z reklam, nie z abonamentu.
Tegoż właśnie zasiłku nie ma (chociaż pewnie trafiał on za kaczystów w innej postaci) do telewizorni kierowanej przez Rydzyka Tadeusza, z zawodu ojca. Od niedawna w pewnych kręgach TV Trwam zaczyna mieć nową nazwę - Wydział Śledczy. Ostatnio bowiem owo telewizornium uraczyło widzów audycją o muzyce techno, która - jak się dowiedzieć z Rydzyk TV można było - pełna jest demonów i innych szatanów. Wcześniej takie elementy wytropiono m.in. w heavy metalu. Jako że jestem cierpliwy, poczekam aż ta stacja rodem z Torunia dojdzie do "Bogurodzicy".

Sphere: Related Content

czwartek, 6 grudnia 2007

Z różańcem przez maturę?

Czy będzie to sprawdzian z prawidłowego klęczenia? A może ze zgodnego z zasadami odmawiania różańca? Może przed przystąpieniem do egzaminu niezbędne będzie zaliczenie przynajmniej trzech pielgrzymek? Do tego jeszcze zaświadczenie od przewielebnego, obowiązkowe pięć spowiedzi w tygodniu, uczestnictwo w dwóch mszach dziennie itp.
Naprawdę, coś w rodzaju szyderstwa mnie ogarnia, kiedy słyszę, że prowadzone będą prace
nad włączeniem religii do zestawu przedmiotów, które uczniowie mogą zdawać na maturze . A poinformował o tym nie kto inny, tylko episkopat. Kościoła katolickiego.
Zastanawiam się tylko nad jednym - jak można ocenić w skali od 1 do 6 stopień czyjejś wiary, której nie należy mylić z religijnością. Linijką, kątomierzem, subiektywną opinią, jaka może zależeć od sympatii lub też niechęci w stosunku do ucznia? Poza tym czy wiara w Boga polegać może na wykuciu na pamięć jakichś formułek wpajanych podczas szkolnych zajęć z religii, na których omawiane są np. poszczególne elementy liturgiczne? Przecież czyjaś wiara może być wyjątkowo mocna, co przejawia się w codziennych uczynkach w przeciwieństwie do delikwenta regularnie uczęszczającego (i to ostentacyjnie na msze), a w owym życiu codziennym zachowuje się niczym diabeł wcielony.
Nic sobie jednak nie robi całe to towarzystwo pisuarsko-platformiaste z artykułu 53 obowiązującej przecież Konstytucji RP, a mówi on choćby o wolności sumienia i religii.

Sphere: Related Content

środa, 5 grudnia 2007

Nawrócenie (nie)łaskawcy

Najpierw przez miesiąc olewali strajkujące przed siedzibą ich władzy pielęgniarki a teraz - kiedy odsunięto ich od sterów - tak nagle stali się wrażłiwi. Metamorfoza jakowaś!
PiS-uary z dziwnych i sobie znanych powodów nagle stali się obrońcami tych, których w kamasze wsadzać chcieli, grozili im aresztowaniami lub też zrobili to wykonując pokazówki za pomocą swej policji politycznej. Przed mediami krzyczą konferencyje prasowe zwołując, że nie wolno w Polsce opóźniać wprowadzenia unijnych przepisów dotyczących tego, by lekarze nie pracowali tygodniowo dłużej niż 48 godzin.
Jakie to unijne się nagle PiS-uary stały. A przecież któż to tak protestował, żeby nie wprowadzać jednolitej karty praw obywateli w całej Europie? Tym też sposobem Polska ogranicza prawo do strajków, a tych pewnie by nie brakowało.
Niestety, nawet obecna koalicja w kooperacji z lewicą nic nie zrobi. Chcąc przeforsować wspomnianą kartę niezbędnych jest w Sejmie 2/3 głosów. Tylu nie ma.
Kaczyland robi swoje. Na nieszczęście w majestacie prawa.

Sphere: Related Content

Zero argumentacji pana Z.

I co? JAJCO !!!
Ależ skuteczność w walce z układem mieli wyznawcy kaczyzmu. Co prawda przez niego nikt już nie miał zginąć, ale nie wziął podobno łapówy Jondrek, gdyż przez Ryszarda Krauzego uprzedzonym został. I cóż też wyszło z konferencyji prasowych niejakiego Ziobro? Dosadnie rzecz ujmując - (cztery litery) wyjątkowo blade.
Prokuratura cofnęła bowiem wydany za PiS-uarowego ministra od sprawiedliwości nakaz zatrzymania przebywającego poza granicami kraju biznesmena, bo zarzuty względem Krauzego okazały się jakości tak miernej, jak - nie przymierzając - argumentacja pana Z. Oddając szczyptę sprawiedliwości, przesłuchanym ma zostać, ale na tym koniec.
I niech zatem nikt mi nie mówi, że nie mieliśmy do czynienia z politycznymi naciskami. Mister Ziobro zresztą ostatnio jakby nieco przycichł, nie widać go w mediach, nie oskarża, nie oczernia, po prostu go nie ma.
Nic jednak z tego, z pewnością wróci, bo podobno zbiera siły. Mniemam, że na nową wojnę. Konstruktywności bowiem przy takim charakterze - zero.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Rakieto-Fotyga

Nie ma to jak mądrość nad mądrościami, szczególnie kiedy narobiło się niezłego bajzlu, a teraz próbuje się krytykować tego, który zamierza odkręcać ów bajzel. Z takiej pozycji występuje niejaka Fotyga, teraz szefowa prezydenckiej kancelaryji, co to miała nieprzyjemność zagranicznymi problemami w rządzie kaczystów się zajmować.
Sikorski Radosław, jej następca na wspomnianym stanowisku - jak widać - nie za bardzo zamierza ślinić się przez Amerykanami, więc Fotyga (zajmująca teraz stanowisko w teoretycznie apolitycznym urzędzie) ganić go zamierza, że na tarczę antyrakietową się nie zgadza tak bezkrytycznie, dodając: - Naszym obowiązkiem jest uczestniczenie w tej grze na równych prawach, a nie - jako protektorat rosyjski.
No właśnie, na równych prawach. Rację macie Fotygo, ale gdzie to wywalczone przez panią zniesienie wiz, gdzie te zlecenia dla polskiego przemysłu zbrojeniowego?
A na marginesie. Koszty utrzymania tarczy w Polsce ponieść mają z pewnością nie Amerykanie. Jakie są to kwoty, pojęcia nie mam, ale z pewnością trzeba je liczyć w grubych milionach. Na dodatek, miałem okazję rozmawiać z kilkoma panami ściśle związanymi z wojskiem. Na temat owej tarczy antyrakietowej. Mało obeznanym w temacie wyjaśnię zatem co usłyszałem: wystrzelona np. gdzieś z Dalekiego (a może bliższego) Wschodu rakieta w kierunku Europy zostaje wykryta przez system tarczy, z której odpala się rakietę mającą zniszczyć tę pierwszą. W praktyce będzie ona zniszczona na takiej wysokości, że jej nuklearny ładunek zneutralizowany zostanie w kosmosie. Może się jednak zdarzyć sytuacja, gdy materiał radioaktywny (a nawet uszkodzona rakieta) spadnie na ziemię, np. na Rosję, Ukrainę, Polskę, inny kraj. Co wówczas? W jakich liczbach będziemy liczyć ofiary? Na pewno nie w tak znikomym stopniu jak po katastrofie w Czarnobylu. I tego boją się polscy sąsiedzi, chyba nie tylko oni.
Ale Fotyga wie lepiej...

Sphere: Related Content

Poseł wyuczony

Niczym barany teraz powtarzać będą slogany...

Na ich nieszczęście jutrzejsza "Gazeta Wyborcza" prezentuje jak PiS-uarowcy mają mówić o Tusku. Ubiegnięci więc zostali z tekstami, które mieli wygłaszać, że np.

- Tusk popełnia błąd za błędem.

- Wyraźnie widać, że nie ma doświadczenia, że wcześniej nie piastował ważnych funkcji państwowych.

- Zamiast iść w konflikt i konfrontacje z prezydentem powinien czerpać z jego doświadczenia i uczyć się jak postępuje prawdziwy mąż stanu.

No już w tym ostatnim stwierdzeniu przegięcie nastąpiło maksymalne. Mąż? Tak, swojej żony, stanu - na pewno nie, bardziej Stanów (tych Zjednoczonych Ameryki Północnej, którym bez wazelinki...).

Nie w tym jednak rzecz. Wiem już, chociaż co niektórzy PiS-uarowcy zdążyli zaprzeczyć jakoby taka instrukcja istniała, że w partii tej ma obowiązywać nie tylko jednomyślność z wodzem, ale również to samo słownictwo, narzucone zresztą z góry. Przecież wcale nie tak dawno jak jeden mąż posłowie od kaczyzmu dokładnie tymi samymi słowami mówili o Olku Spromilonym, który pijanym krokiem stąpał po grobach w Charkowie.

Sphere: Related Content

niedziela, 2 grudnia 2007

Nie płacz kiedy odjadę...

Brat Mniejszy Większy - jak śmiem podejrzewać - ma permanentną sraczkę. Z tęsknoty dzieła, jakiego nie udało mu się (wraz z braciszkiem) zrealizować. W wywiadzie dla "Wprost" oświadczył, że IV Rzeczpospolita nie powstała, bo dzieła jej budowy nie pozwolono doprowadzić do końca.
I się wypłakał - opowiadał jak to teraz rozmontowuje się walkę z korupcją (wskazany przez PiS-uarów jedyny układ wywodził się z ich kręgu), nie pozwolono tamtej władzy walczyć z przywilejami możnych (dlaczego do dziś nikt nie zajął się sprawą uchylenia immunitetu Putrze, który doprowadził do milionowych strat w systemie wodociągowo-kanalizacyjno-oczyszczającym Białegostoku?), z PiS-uarami walczyły media (jakoś tak dziwnie, że w spokoju kaczystów zostawiły chyba tylko: TVPiS i TV Trwam - wraz z pochodnymi). I tak można wymieniać kolejne przykłady walki. Tylko po co?
Teraz będzie gorzej (nie zaprzeczam, że koniecznie musi być lepiej), bo nie pozwolono im (PiS-uarom) dokończyć ich dzieła. Mówi to apolityczny prezydent (ten wariant będę powtarzał do znudzenia).
No i wypłakuje się z tęsknoty. Za wszechwładzą pewnie.

Sphere: Related Content

My są mistrzem ściemy

Podróżowałem nieco ostatnio i w pewnym mieście miałem nieco czasu, więc urządziłem sobie niewielką przechadzkę...
Ciekawsze od wszelkich obiektów mniej lub bardziej zabytkowych okazało się spojrzenie na sporych rozmiarów reklamę z facjatą Miśka Wiśniewskiego zachęcającą do kupna płaskiego telewizorka. No i najciekawsze - rata za ów sprzęcik wynosząca 249 złociszy miesięcznie. Tak to wynikało z owej reklamy, tyle tylko, że nieco poniżej znalazł się napis, a wynikało z niego, iż ta wspomniana rata za telewizor nie może być niższa od 300 złotych.
Problem w tym, że czcionka tegoż dodatkowego napisu była znacznie mniejsza od ogromniastej reszty, niekoniecznie czytelna dla zmotoryzowanych, bo dla nich przy jednej z głównych ulic miasta reklama ta jest przeznaczona.
Hasło tejże firmy, której nazwy przez miłosierdzie nie wspomnę, mówi, że obniżają ceny. Dla mnie winno ono brzmieć jak w tytule powyżej.

Sphere: Related Content