Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

środa, 23 stycznia 2008

Kaczy punkt widzenia

Pewien sędzia, na dodatek porządnie nachlany, spowodował wypadek, wjeżdżając w przystanek autobusowy. Zginęły trzy osoby, na dodatek dwie kolejne zostały ranne. Potem ten sam sędzia prowadził proces we własnej sprawie i uniewinnił się. Sprawcami wypadku - jak wynikało z orzeczenia sędziego - byli oczekujący na przystanku, gdyż spoglądali w jego stronę.
To fikcja, ale - przynajmniej dla mnie - oddaje to, co stać się może w przypadku próby powołania Antka Policmajstra Macierewicza do sejmowej komisji mającej zbadać naciski PiS-uarów na służby specjalne. Jak nie patrzeć, to ten sam osobnik płci poselskiej opublikował słynną listę agentów, której prawdziwość jest tak udowodniona jak podwodne życie krasnoludków.
I nie dziwię się, że praktycznie wszyscy (poza jego partyjnymi towarzyszami) mają obiekcje do tej kandydatury. Dziwię się natomiast, że tak WYBITNI PRAWNICY jakimi podobno są Bracia Mniejsi swoimi albo swoich pretorian ustami tak bronią Policmajstra, którego - jak wiadomo - owa komisja ma przesłuchiwać. Nie pamiętam kiedy doszło do takiej sytuacji, by przed oblicze sądu, jako świadek, miał stawić się człowiek wchodzący znajdujący się w składzie sędziowskim tej konkretnej sprawy. Nawet policjanci nie mogą prowadzić spraw, w które byliby prywatnie zaangażowani. A co tu mówić o członku byłego rządu, człeku mającemu wpływ na specsłużby?
I jeszcze ów Policmajster wychwala się, dając dowód swemu zaangażowaniu: Nie jestem specjalnie wygodny dla PO, ze względu na swoją wiedzę i kompetencje.
No to wszystkiego najlepszego. Widać, kaczyści jedynie mieszać potrafią, nie budować.

Sphere: Related Content

wtorek, 22 stycznia 2008

Kochanowski won!

Najpierw Giertych i jego spadkobierca Legutko namieszali w lekturach, a teraz do tematu tegoż dobiera się wiceszefowa Związku Nauczycielstwa Polskiego rodem z miasta Łódź. Pani owa stwierdziła, że w "Lalce" Bolka Prusa znajdują się akcenty antyżydowskie, więc dzieło to, uznawane przez niektórych za jedną z najlepszych polskich powieści pozytywistycznych, należy przenieść do lektur uzupełniających. Podobnie - zdaniem owej pani z ZNP - winno stać się z "Chłopami" Władzia Reymonta i twórczością Zygi Krasińskiego.
Pierwotnie zdębiałem, ale teraz rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Nie należy wzbudzać niechęci do jakiejś nacji, zaogniać i podjudzać.
Pojmuję, że skoro pani z ZNP jest z Łodzi, nie za dobrze odbierane są tam akcenty antyżydowskie. Ale przecież nie na tym koniec. Chwila zastanowienia i poszedłem nieco dalej. Przecież inni też pisali źle o pewnych grupach społecznych czy narodach i ową literaturę należy dostosować do aktualnych wymogów.
Kto zatem winien pójść w cholerę?:
- Romantycy (m.in. Mickiewicz i Słowacki) - won! Bo antyrosyjskie utwory mieli, a tego za wschodnią granicą mogą nie znieść i gaz zakręcą albo jakoweś embargo wprowadzą.
- Jasiek Kochanowski - bo ekolodzy niekoniecznie są przez wszystkich lubiani, a on pod lipą pisał.
- "Ogniem i Mieczem" - bo jak akcenty antyukraińskie pozwolą nam wspólnie zorganizować EURO 2012?
- "Pan Wołodyjowski" - skoro Turcy dążą do Unii Europejskiej.
- "Monachomachia" - bo obraża dobra materialne księży katolickich.
- "Bogurodzica" - jeżeli protestanci nie uznają kultu maryjnego.
- Olek Fredro - bo pisał świństwa ("XIII księga Pana Tadeusza", "Sztuka obłapiania" itp.).
- Elizia Orzeszkowa - bo mocno przynudzała.
- Stefek Żeromski - bo obnażał wady II RP.
- Władziu Broniewski - bo komuch i na dodatek napisał "Słowo o Stalinie".
- Tadek Borowski, Zosia Nałkowska, Leoś Kruczkowski i inni - za całą literaturę wojenną czyli antyniemiecką, bo jak inaczej z panią kanclerz Merkel się układać?
- Witkacy - bo narkomanem był.
- Józiek Ignaś Kraszewski - won za "Starą Baśń". O poganach dzieci uczyć się mają?
To tylko kilka propozycji. Każdy pewnie byłby w stanie dorzucić swoje trzy grosze.

Sphere: Related Content

niedziela, 20 stycznia 2008

Romek - reaktywacja

Znów, kurde, jakiś dziwaczny zbieg okoliczności. Na pewno to, bo inaczej przeca być nie może. Okoliczności zbieg.
Roman Piękny Sztywny, co się do Sejmu z powodu niskiego poparcia społecznego nie dostał (chyba przez swe edukacyjne pomysły) znów pcha się na świecznik. Wszystko to na skutek tego, że klientką jego została była żona posła Janusza Palikota, tego samego, co się o alkoholizm BMW w swym blogu wypytywał.
Traf chce, że ex minister od kaganka oświaty okazał się być jedynym adwokatem, który zechciał reprezentować ex małżonkę niesfornego parlamentarzysty, a owa pani żąda od swego ex skromnych 40 milionów złociszy, mimo że wcześniej zainkasowała już 30. Rzecz dotyczy ciemnych podobno interesów Palikota i nieujawnionego z tego tytułu majątku, do którego części jego klientka miałaby mieć prawo.
I tu właśnie - jak na moje - mamy do czynienia z pewnym absurdem, może nieco nagiętym, ale przecież nie każdy musi zgadzać się z moim subiektywnym spojrzeniem.
Wyklęty przez kaczystów, wyzwany od nieudaczników Roman G. niczym zbawca jakowyś pojawia się na horyzoncie zabiedzonej i pokrzywdzonej rozwódki w chwili, gdy wokół Palikota rozpętuje się burza po pytaniach o rzekome alkoholowe problemy prezydenta. Tego samego, który, będąc w teorii apolitycznym, jednoznacznie popiera PiS-uarowe idee. A któż to nie inny, jak właśnie ludzie próbujący nieudolnie budować IV RP tak psy na Romciu wieszali?

Sphere: Related Content

Wyszło "spieprzaj dziadu"

Już przestało mnie interesować o co tak faktycznie chodzi w tym całym problemie związanym ze służbą zdrowia. Przyznam jednak, że żądania niektórych lekarzy są z pewnością przesadzone. Część z nich, ale tylko naprawdę część, na podwyżkę zasługuje, bo potrafią być dla pacjentów normalnymi ludźmi, niekoniecznie traktować jak zło konieczne. Ci właśnie winni dostać sporą kasę. Inni - dopóki nie pojmą, że służba zdrowia to powołanie (zresztą owo słowo służba coś wyraża), nie tylko sztampa - niech obejdą się smakiem. Podobnie rzecz dotyczy pielęgniarek i pozostałego personelu medycznego. Mniejsza o tę kwestię. Znacznie ciekawsze okazało się bowiem politykierstwo.
Po okresie wszechwładzy Braci Mniejszych tylko jeden ma jeszcze ciepłą państwową posadkę. Kiedy premierował drugi z bliźniaków prezydent jakoś nie wtrącał się w jego rządy z butami. Teraz, gdy wizja budowania IV RP stała się wyjątkowo odległa, należy dać wyraz swej frustracji, próbować jednocześnie pokazać ludziom, że nie tylko szabelka i lustracja, ale i troska o nich istnieje. Na tapetę Brat Mniejszy Większy wziął sobie wspomnianą służbę zdrowia. Ciekawe dlaczego właśnie to, skoro nie przeszkadzało mu, kiedy to pielęgniarki okupowały rządowy budynek za PiS-uarowej władzy?
Niestety, próby rozmów o problemach polskiej medycyny ujawniły, że bliższe jest mu spieprzaj dziadu niż rozwiązanie kłopotu. Pokazała to tak zwana Rada Gabinetowa, gdzie ważniejsza była forma niż treść oraz to, by pokazać swoją małostkowość. Nie ustalono nic, bo BMW chciał zwyczajnie rządzić wszystkimi, narzucać swoją wolę. Nie wyszło.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, co stało się po nieudanym posiedzeniu. Dziwnie jakoś, że APOLITYCZNEGO i BEZPARTYJNEGO prezydenta zaczęli bronić jego dawni towarzysze partyjni. Nie jestem zatem przekonany czy poprawnie i słusznie użyłem słowa dawni. Może gdzieś w prezydenckim biurku znaleźć można legitymację dzisiejszego opozycyjnego do rządu ugrupowania? Takim obrotem sprawy nie byłbym zdziwiony.
Gdyby komuś było mało, polecam (poniżej) z zapoznaniem się choćby z fragmentami stenogramu Rady Gabinetowej, podczas której BMW jednoznacznie stwierdził, iż prosi o sprawny jej przebieg, bo niebawem wręczać będzie nominacje profesorskie, na których obecny być musi. I owa sprawność wyszła...
Prezes Rady Ministrów, Pan Donald Tusk: Jeśli można też ze względu na tę ostatnią uwagę Pana Prezydenta, czyli czas. Chciałbym żebyśmy możliwie sprawnie obradowali i dlatego pozwoliliśmy sobie przed spotkaniem Rady Gabinetowej u Pana Prezydenta ustalić taki sposób procedowania, jeśli chodzi o ministrów, żeby maksymalnie w intensywny sposób wykorzystać wiedzę naszych ministrów, i jeśli Pan Prezydent pozwoli to, ponieważ mam rozpoznanie z racji funkcji najlepsze, kto na jaki temat mógłby najpilniej, najszybciej i najpełniej odpowiedzieć, to jeśli Pan Prezydent pozwoli, będę pomocny we wskazywaniu ministrów właściwych do odpowiedzi na to pytanie.
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Pan Lech Kaczyński: Ale Panie Premierze, przy całym szacunku, to jednak Rada Gabinetowa jest posiedzeniem Rady Ministrów, jedynym przypadkiem pod przewodnictwem Prezydenta. Więc pozwoli Pan, że oczywiście zakładając, że Pan może odpowiedzieć na każde pytanie zamiast ministrów, proszę bardzo, to będę jednak prosił o odpowiedzi konkretnych ministrów. I tutaj Panią Minister Kopacz bym poprosił.
Prezes Rady Ministrów, Pan Donald Tusk: Jak rozumiem, Pan Prezydent zgadza się. Sam uznaję to za oczywiste. Ja także w sytuacji, w której taką potrzebę uznam, będę odpowiadał zamiast ministrów i pozwoli Pan Prezydent, że w związku z tym kilka słów w odniesieniu do tego pytania odpowiem (...).
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Pan Lech Kaczyński: Dobrze, Panie Premierze. Chciałbym jednak raz jeszcze zwrócić uwagę, że to gremium działa pod przewodnictwem Prezydenta (...).
I czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania?

Sphere: Related Content