Jest... No właśnie, w miejscu kropek winno znaleźć się jakieś określenie oddające świetność sytuacji. Pierwotnie chciałem użyć słowa bosko, jednak na pewno nie byłoby ono właściwe.
No to po kolei...
Tadzik R. zwany dalej ojcem rusza na warzywną wojnę, bo dynia jest symbolem szatana, a takie amerykańskie święto pod tytułem Halloween to istne wcielenie diabła. Należy więc protestować, szczególnie nie dopuścić do tego, by dzieciarnia mogła bawić się w przebieranki za duchy. Polak - jak to można wywnioskować z teorii zakonnika, którego hobby jest zbijanie kasy na wszystkim co się rusza bądź nie - równa się katolik. Trzeba więc Tadzika popierać. I nic to, że dzieciaki mogą się bawić, ważniejsze jest chyba umartwianie się.
Pogaństwo, jakim toruński biznesmen ukrywający się pod koloratką zarzucił natomiast krajowi znad Wisły i Odry pewien humanista rodem z Krakowa, zresztą wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dokładniej rzecz ujmując chodzi o pomnikomanię, jaką fundują katoliccy fundamentaliści. Któż stoi, siedzi, klęczy (i nie wiadomo co jeszcze robi)? Oczywiście, we wtłaczanym do umysłów jedynym możliwym autorytecie wszechczasów, papieżu z Wadowic. Jeżeli moda na pomniki Karola Wojtyły się nie zmieni, niedługo dodawać będą jego figurki do każdej zakupionej pralki. No i właśnie, ów humanista pyta się wprost: kogo należy wyznawać - Boga czy papieża? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy udzieli sobie we własnym sumieniu.
Zamiast bosko lepsze chyba jest wyjaśnienie z tytułu.
A gdyby do tego dorzucić to, czym "czarowany" jest ten, co utożsamia się z katolicyzmem, czyli jakimś wyimaginowanym niebem, w którym obcować się ma przez wieczność z Bogiem. Na czym jednak owo niebo ma polegać, co się ma tam dziać, tego już nikt nie wytłumaczy, więc nie do końca, a właściwie wcale, nie wiadomo czy będzie to na tyle atrakcyjne, by się o to starać w tak zwanym życiu doczesnym.
Z pewnością nie zamierzam tam dostać się przez wzbogacanie komitetów budowy kolejnego pomnika z wiadomym wizerunkiem czy też wpłatami na konto pogromcy dyń.
Sphere: Related Content
No to po kolei...
Tadzik R. zwany dalej ojcem rusza na warzywną wojnę, bo dynia jest symbolem szatana, a takie amerykańskie święto pod tytułem Halloween to istne wcielenie diabła. Należy więc protestować, szczególnie nie dopuścić do tego, by dzieciarnia mogła bawić się w przebieranki za duchy. Polak - jak to można wywnioskować z teorii zakonnika, którego hobby jest zbijanie kasy na wszystkim co się rusza bądź nie - równa się katolik. Trzeba więc Tadzika popierać. I nic to, że dzieciaki mogą się bawić, ważniejsze jest chyba umartwianie się.
Pogaństwo, jakim toruński biznesmen ukrywający się pod koloratką zarzucił natomiast krajowi znad Wisły i Odry pewien humanista rodem z Krakowa, zresztą wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dokładniej rzecz ujmując chodzi o pomnikomanię, jaką fundują katoliccy fundamentaliści. Któż stoi, siedzi, klęczy (i nie wiadomo co jeszcze robi)? Oczywiście, we wtłaczanym do umysłów jedynym możliwym autorytecie wszechczasów, papieżu z Wadowic. Jeżeli moda na pomniki Karola Wojtyły się nie zmieni, niedługo dodawać będą jego figurki do każdej zakupionej pralki. No i właśnie, ów humanista pyta się wprost: kogo należy wyznawać - Boga czy papieża? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy udzieli sobie we własnym sumieniu.
Zamiast bosko lepsze chyba jest wyjaśnienie z tytułu.
A gdyby do tego dorzucić to, czym "czarowany" jest ten, co utożsamia się z katolicyzmem, czyli jakimś wyimaginowanym niebem, w którym obcować się ma przez wieczność z Bogiem. Na czym jednak owo niebo ma polegać, co się ma tam dziać, tego już nikt nie wytłumaczy, więc nie do końca, a właściwie wcale, nie wiadomo czy będzie to na tyle atrakcyjne, by się o to starać w tak zwanym życiu doczesnym.
Z pewnością nie zamierzam tam dostać się przez wzbogacanie komitetów budowy kolejnego pomnika z wiadomym wizerunkiem czy też wpłatami na konto pogromcy dyń.