Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

środa, 30 kwietnia 2008

Jak cię widzą, tak..., czyli Mr. Boruc & the Pope

Żałuję, że bramkarz polskiej reprezentacji w piłkę kopaną nie gra w jakimś zespole ligi francuskiej. Prawdopodobnie zostałby ukarany i to solidnie za swój, co tu owijać w bawełnę, występek, który chluby nie przynosi. Otóż Artur Boruc, bo o nim mowa, obnosił się po boisku z koszulką, a na niej była podobizna Jana Pawła II z napisem: Boże błogosław papieża.
W tolerancyjnej pod względem religijnym i kulturowym Wielkiej Brytanii takie zachowanie i tak uznano za wysoce kontrowersyjne. Do tego stopnia, że sprawę postępku Boruca poruszono nawet w kręgach parlamentarnych (ale nie naszych, tylko brytyjskich), no i uznano, iż bramkarz tak czynić nie powinien.
Gdyby działo się to w Polsce, oczywiście pseudo polityczne kręgi związane z PiS-dzielcami i innymi katolickimi ugrupowaniami byłyby oburzone faktem, że ktokolwiek raczy naruszać jakieś świętości i krytykować postępek faceta pracującego pomiędzy słupkami. Stało się to jednak nie w tutejszym kraju, w miejscu, gdzie bardziej szanuje się neutralność światopoglądową.
Tym też sposobem mamy do czynienia z kolejnym polskim przejawem wywyższania jednej opcji ponad inne.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Z mózgiem na bezrobociu

Jeżeli ktokolwiek z Was mieszka obecnie w konkretnym miejscu, jakie ma wpisane w dowodzie osobistym, niech się nie zdziwi, jeżeli w przyszłym roku dowie się, że mieszka w Przemyślu, chociaż poprzednim miejscem jego zamieszkania był np. Koszalin. Ustawodawca szykuje nam bowiem dobrowolność w informowaniu urzędów w tym względzie.
Teraz każdorazowo przy zmianie miejsca pobytu niezbędna jest wymiana dowodu osobistego, wypełnianie stosu papierów itd. Niebawem ma być nam lżej, bo przecież w tym względzie zaistnieje wspomniana dobrowolność. I tu zaczynają się schodki...
Tak to sobie wyobraża ustawodawca, znaczy czynniki w tym kraju decyzyjne, że - jeżeli komuś się zachce - będzie mógł podać swój aktualny adres za pomocą internetu lub przez telefon. Tym też sposobem będę w stanie (i to całkowicie bezkarnie) zrobić psikusa komuś ze znajomych, kogo znam numer PESEL i kilka innych danych. Podać się mogę za takiegoż delikwenta i zmienić mu adresik. To wariant dla bezmyślnych.
Pozostaje jeszcze kwestia ludzi ściganych przez wymiar sprawiedliwości, i to niekoniecznie gangsterów, ale choćby dłużników, osób poszukiwanych przez komorników, zalegających z podatkami czy alimentami. Kto ich znajdzie, kiedy obowiązek meldunku zniknie?
Nie ma przymusu aktualizacji meldunku, więc nawet biorąc kredyt w banku można podać stare dane i niech windykacja szuka wiatru w polu. To pewnie tylko szczyt góry lodowej w pomysłowości, z jaką pewnie się spotkamy.
Będzie bosko!

Sphere: Related Content

niedziela, 27 kwietnia 2008

...więcej nie znalazł

Mąż pyta żonę:
- Umiesz graćw chowanego?
- Oczywiście!
- To ja idę po papierosy, a ty się tak schowaj, żebym cię więcej w życiu nie znalazł.

I tę propozycję należy przedstawić tym, którzy od lat pozostają w parlamentarnej opozycji czyli ogólnie rozumianej lewicy.
Pojąć bowiem nie sposób jak to jest możliwe, żeby w chwili, kiedy właściwie inne partie dają akurat tej niesamowite pole do popisu...
Rząd nie za bardzo wie co począć z obietnicami o drugiej Irlandii, o PiS-dzielcach nie trzeba nawet wspominać, bo ci już za Ziobro dawno wieszać się winni.
LiD czy bardziej obecnie SLD albo jakieś tam inne lewicowe ugrupowania, zamiast zawalczyć o elektorat, trzymać go oraz powiększać procentowy słupek, zwyczajnie kłóci się, doprowadza do rozpadu koalicyjnego związku z demokratami i innymi partiami. Tak chyba powoluśku pojmuję dlaczego, ale - jako że nie staram się zgłębiać tematu - mam swoją teorię...
Jeszcze za Oleksego i Millera razem wziętych poparcie w miarę wysokie było, chociaż panowie ci poza pustymi hasełkami nie potrafili zbyt wiele zdziałać, poza zachłyśnięciem się władzą i myślą, że już rządzić będą wiecznie. W dupie mieli coraz to gorsze wyniki sondaży. Zaczęli mocno, jednak w przeciwieństwie tego, co obiecywali, skończyli jak skończyli. Jeden alkoholowymi przechwałkami, drugi u Jondrka Leppera.
Nadszedł młodzian pod tytułem Wojciech Olejniczak i zgrzyt się pojawił, kiedy to on stanął na czele lewicowej partii i - aby było jeszcze śmieszniej - obnosił się ze swym katolicyzmem. Że tak powiem, do k... nędzy!, w partii, której podstawą elektoratu są ci, co urzędników kościelnych nie za bardzo lubią. A tu przewodniczącym zostaje człek chełpiący się swą religią. Na dodatek wspomniane konflikty wewnętrzne, wyścig o stołek przewodniczącego z niejakim Napieralskim i rozpad całej tzw. koalicji. Tak wygląda obraz partii, której szansa obecnie jest niepowtarzalna na to, by znaleźć solidną podstawę do poważnego zaistnienia na politycznej scenie po jednej stronie, ponowne przyciągnięcie tych wyborców, którzy - będąc zdegustowani - odeszli. I nie dziwię się im.
Powrót do polityki oraz zapowiedź budowania nowej partii przez Włodzimierza (ksywa: Żubr) Cimoszewicza jakoś nie przekonuje. Bez radykalnej zmiany światopoglądu oraz czynów niewiele się zmieni. Najwyżej elektorat jeszcze bardziej zgłupieje i rozdrobni się tak, jak w przypadku prawicowo-komunistycznych ugrupowań.
Dlatego ów dowcip z początku wszystkim powyżej należy zadedykować.

Sphere: Related Content