Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

piątek, 17 sierpnia 2007

Łaskawcy niech będą dzięki!

Spora część obywateli tego kraju może czuć się szczęśliwa, bo oto minister spraw wewnętrznych, którego nazwiska nie pomnę, gdyż zbyt często towarzystwo zmienia się na stołkach i na dodatek powinna poczuć coś w rodzaju politycznego orgazmu. Planowane jest bowiem wydłużenie (chyba to określenie nie na miejscu przy ostatnim słowie poprzedniego zdania) terminu, w jakim można wymieniać dowody osobiste.

Zatem po raz kolejny mamy do czynienia z ukłonem w stronę wyborców, którym władza zrobi pewnie dobrze (znów przesadzam z tymi określeniami). Chociaż właściwie owo towarzystwo chciałoby, aby to im zrobiono dobrze, jeżeli obywatele postawią krzyżyk przy odpowiadnich nazwiskach, a karty wrzucą do urn. Nie o tym jednak wypadałoby w tym miejscu wspomnieć.
Straszą, że jeżeli tegoż dowodu osobistego człek nie wymieni, będzie mieć problemy z załatwieniem czegokolwiek. I tak zahukany obywatel niczym potulne cielę idzie do magistratu, składa podanie i wyciąga z kieszeni pieniądze, by dokumencik wymienić. 30 złociszy plus zrobienie odpowiedniej fotki, też za opłatą, zawsze jakiś wydatek to jest.
Nie szukając zbyt daleko, podobny wariant przerabialiśmy z prawami jazdy, tyle że kosztowalo to przeszło dwukrotnie więcej. Jakież to były kolejki, spora grupa zmotoryzowanych zapewne pamięta. Wtedy też straszono. Skończyło się na tym, że pewien sfrustrowany kierowca, któremu wlepiono mandat za brak nowego "prawka" zaskarżył ów przepis i wygrał, bo w swym dokumencie uprawniającym do zasiadania za kierownicą miał wpisane, iż jest ono wydane bezterminowo.
Zapytać zatem warto czy dowody osobiste mają gdzieś wpisane, że są one ważne "od - do"? Tego żadne prawo zmienić w stanie nie jest. Zatem jeżeli nie wiemy o co chodzi, z pewnością o pieniądze, i to niemałe jeżeli zbierzemy wszystkich pełnoletnich.
Zastanawiające w tym wszystkim jest tylko jedno - dlaczego to ustawodawca nie zamierza ponosić kosztów? Co Szanowni Państwo na to, jeżeli i tym razem prawo okaże się tak spójne, jak przy prawach jazdy?

Sphere: Related Content

czwartek, 16 sierpnia 2007

Wyjdzie bokiem, nie EURO

Nowości o prawdzie wszędzie podają, że wedle prokuratury to Jondrek, a nie Nasze Narodowe Dobro - Ziobro kłamie. A co mnie to obchodzi? Same taśmy, podsłuchy i na tym koniec. No, może jeszcze kto z kim będzie w koalicji (nawet już na ten temat pojawiają się sondaże.
Mnie natomiast zaciekawił zupełnie inny, poświęcony temu czy zdążymy się przygotować do piłkarskich Mistrzostw Europy czy też będzie to zwykła klapa. Z pewnością żadna z koalicji nie ma szansy na aż tak wielką liczbę głosów, co opinia o totalnej kompromitacji w 2012 roku. 88 procent (słownie: osiemdziesiąt osiem) oddających swe głosy oświadczyło, iż będzie dno lub oddamy te mistrzostwa innemu krajowi, by się do reszty nie splamić.
Ten właśnie ostatni wariant wydaje się być czymś, co wydaje się najprawdopodobniejszym scenariuszem. Nie tylko stadiony czy hotele świadczyć będą o polskim przygotowaniu do tejże imprezy. Pozostaje jeszcze mnóstwo, a właściwie ogrom prac przy tak zwanej infrastrukturze pozwalającej na dotarcie z miasta do miasta. Zanim jednak te elementy zostałyby wykonane, niezbędne jest przeprowadzenie przetargu...
Prawo mamy takie, jakie jest i jakoś nikomu do główki nie przyjdzie, żeby coś w nim zacząć poprawiać. Powołuje się komitety organizacyjne, zmienia ludzi i to wszystko. O konieczności szybkiego wykonania dróg czy torów kolejowych nikt nie myśli. Kasa do wzięcia jest ogromna i rzecz oczywista, że firmy, które w przetargu startować będą na pewno nie odpuszczą. I tu zaczynają się schodki, bo nikt nie pomyślał, żeby owo Prawo o zamówieniach publicznych zmienić. Odwołań i temu podobnych ruchów doprowadzających do opóźnień w rozstrzygnięciu przetargu będzie pełno. Inne kraje ten problem rozstrzygnęły już dawno. Tu jednak liczą się teczki, agenci i nagrania.
Może jeszcze jeden przykład, przy którym specjalnie branży nie podam, bo z jakiej racji mam pouczać kompetentnych u steru władzy? W tej gałęzi polskiej gospodarki jakiekolwiek projekty wykonać może najwyżej 400 architektów, a dla tych niekoniecznie liczyć się muszą jakieś tam mistrzostwa w kopanej, ale konkretny pieniądz otrzymany za wykonaną pracę. Mogą zatem przebierać w zleceniach, bo to ich sprawa za co się wezmą. A prawo jest tak skonstruowane, że projekty mogą wykonywać wyłącznie osoby znające język polski. Nic dodawać już chyba nie trzeba.
Liczą się teczki, niekoniecznie a planami na EURO.

Sphere: Related Content

środa, 15 sierpnia 2007

Dla dobra... Czyjego dobra?

Święto Wojska Polskiego, tak naprawdę z inicjatywy rządzących pokazujące, że ważniejsze są igrzyska od chleba pokazało coś jeszcze...
Nijak pojąć nie można typowiej obłudy. Jak przyjąć i zrozumieć słowa Prezydenta Nie-Wszystkich Polaków, z których wynika, że podczas bitwy warszawskiej w 1920 dobro Polski wzięło górę nad interesami polityków? Coś tu się nie zgadza w tego zapatrzonego w Józefa Piłsudskiego jednego z Braci Mniejszych.
Jak zatem odnieść to do obecnej sytuacji, kiedy polscy żołnierze wysyłani są na zagraniczne misje, w sumie na skutek polityki zagranicznej. Podobno - jak zapowiadała ta rządząca ekipa - miał nastąpić koniec z takimi wyprawami. Kolejny raz obietnice zostały nie-spełnione.
Czego się jednak spodziewać?

Sphere: Related Content

Święto czy śfjento?

Okazja w sumie zacna, rocznica bitwy pod Warszawą, więc dzień taki z pewnością można uczcić jako Święto Wojska Polskiego. Co do tego, nie ma wątpliwości, chociaż pewnie co niektórzy mogą nieco kręcić nosem, wskazując na inne daty. Mniejsza o to.
Zadziwia mnie jednak coś zupełnie innego. Różne media zaczynają coraz głośniej mówić, że na patriotyzmie oszczędzać nie można, bo każdemu należy wpoić z jakiego kraju pochodzi, powinien taki delikwent kultywować, szczycić się itd. Dlaczego o owej oszczędności wspomniałem - za momencik. Najpierw chciałbym (ale odpowiedzi pewnie od nikogo nie uzyskam) dowiedzieć się jak to możliwe, aby patriotyzmu owego nie zaszczepiono tej ogromnej rzeszy Polaków, którzy zwyczajnie wyjechali w kierunku Anglii, Irlandii czy Norwegii? Przecież tak zaszczepiony patriotyzm winien im nakazać natychmiast wrócić do kraju i tu kultywować jakieś tradycje, chwalić się kim są.
I właśnie - jakie dokładnie koszty poniesiono, aby w Warszawie zorganizować dziś defiladę (a co tam, z czołgami, samolotami), nie wiadomo. Na pewno nie są to jakieś grosze. Kto by zresztą na propagandzie oszczędzał, a to, co w Święto Wojska Polskiego urządzono żywcem przypomina parady wojskowe choćby z Moskwy, gdy na trybunie honorowej główne miejsce zajmował Józef Wisarionowicz Dżugaszwili, znaczy się Stalin.
Pieniędzy podobno nie ma. Na to jednak zawsze się znajdzie, skoro nawet w telewizorni co chwilę widać spoty reklamowe rządzących, z których wynika, że jest już w tym kraju tak dobrze. Chciałbym się dowiedzieć gdzie? Pewnie w telewizji...
A tak zupełnie obok tego wszystkiego, co dziś w Warszawie urządzono - nie wszyscy żołnierze, nawet ci w kraju, mają okazję do faktycznego świętowania. Jakoś tak dziwnie się złożyło, iż dokładnie 15 sierpnia 2007 roku doszło do nominacji i odwołań. Tak dla przykładu: pewien pułkownik dostał generalskie szlify tylko po to, aby mogło dojść do jego awansu na stanowisko dowódcy szefa jednej z najważniejszych instytucji w Siłach Zbrojnych. Jego poprzednika zwyczajnie odwołano, chociaż to człowiek tak doświadczony i sprawdzony, że słów aż brak. Jednak rozkaz to rozkaz.

Sphere: Related Content

wtorek, 14 sierpnia 2007

Z zapartym...

Co to całe towarzystwo ma do powiedzenia? Nic.

Zamilkłem na kilka dni, niekoniecznie wstrzymując oddech, bo rekord świata w bezdechu jest znacznie krótszy. Mimo wszystko rekord świata padł. W przeciwieństwie do tegoż pana z filmiku, czyli, jak go określił podczas jednego ze swoich występów Jerzy Kryszak: "Nasze narodowe dobro (i tu pada jego nazwisko), rekord polegał na wyłącznym rzucaniu oszczerstwami.
Co mnie obchodzą jakieś dywagacje czy ten lub tamten kłamie, kto wydawał się bardziej przekonujący? Lepper stwierdził, że ma jakieś taśmy, które ujawni zniszczą obecnego (jeszcze) ministra sprawiedliwości, potem ten pokazał dyktafon, oświadczając, iż nagranie przekazał prokuraturze. Tak podniecony nie byłem dawno, no, ostatnio może podczas słuchania zespołu Modern Talking (zawsze ich słucham z zapartym... stolcem).
Dodajmy do tej agonii (pardon, rekordu świata) jeszcze podobną wymianę argumentów pomiędzy zdymisjonowanym ministrem MSWiA i Naszym Narodowym Dobrem, nie łudźmy się, niebawem zaśpiewają wzorem dawnych, podobno niesłusznych) lat: "Bój to jest nasz ostatni...".
Ale na poważnie i bardziej z sensem - nie potrafię pojąć już o co chodzi w tej obecnej politykierce (nie mylić z polityką). Koalicja się rozpadła, podobno funkcjonowała ona "dla dobra kraju". Teraz natomiast słyszymy z ust pięknego Romana mniej więcej to, że on z takimi psychopatami już dłużej nie mógł, z takimi, co chcą budować totalitarny ustrój.
To co on - do diaska! - z "neostalinowcami" (skojarzenie nasuwa się chyba samo) wyczyniał tyle czasu? Jedyną odpowiedzią mogłaby być różnica wzrostu i zwyczajnie ich nie zauważał, a poza tym był tak mocno zajęty reformowaniem polskiej oświaty, że nie miał możliwości przyglądnąć się poczynaniom Braci Mniejszych. Dołóżmy do tego i fakt frustracji po utracie stanowiska.
Gubię się w tym tyglu, który zamiast przynieść - według zapewnień rządzących - poprawę, pokazał tylko wieczne szukanie haków, taśmy prawdy i nieprawdy, nagrywanie, donosy do prokuratury i dzieło destrukcji tego, co budowano przez lata - jakiegoś ładu, przynajmniej roboczej wersji spokoju. Po wiecznych intrygach, ujawnianych teczkach sam o mało nie wpadłem w ten amok i prawie już zacząłem zastanawiać się który z sąsiadów donosił dawnym służbom albo donosi obecnym. I to się nazywa obłęd.
Zastanawiać może tylko fakt, z którego wynika, że po najbliższych wyborach społeczeństwo w swej większości jest w stanie zaakceptować przyszłą koalicję nazywaną POPiS-em. Ci pierwsi, w sumie, nijacy, a drudzy z wojującą szabelką, i to wiecznie wyciągniętą do połowy, bo przecież Braciom Mniejszym wzrostu nie starcza na wyjęcie jej w całości. Co prawda to tylko żart, jednak moim zdaniem prawdziwy, skoro wszelkie wysuwane wobec mnóstwa ludzi zarzuty potwierdziły się tak, jak doniesienia, że Giertych Senior ma rację, obalając teorię ewolucji.
Mariaż ten, bardzo prawdopodobny niestety, skończy się tym, że dowiemy się od przyszłych koalicjantów, obecnie rządzących, iż równie przyszły minister spraw zagranicznych - Bronisław Komorowski był agentem, Donald Tusk to krętacz a ktoś tam jeszcze, np. Jan (dwojga imion) Rokita jest finansowany przez reaktywującą się Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Dlaczego nie? Czy ktoś jest w stanie jednoznacznie zaprzeczyć, że właśnie tak się nie stanie?

Sphere: Related Content