Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

sobota, 8 marca 2008

Strzeż się tych miejsc...

...śpiewał przed laty Lech Janerka. Czyżby były to prorocze słowa?


Sphere: Related Content

piątek, 7 marca 2008

Publiczna, jak dla mnie zwykły burdel

Telegazeta publicznej "jedynki", strona 208: Już za miesiąc - 6 kwietnia - rusza żużlowa Ekstraliga. Transmisje na żywo z wyścigów będzie można oglądać w TVP Sport. (...) Żużel zobaczymy w formacie HD. Pomoże w tym specjalny transporter, który Telewizja Polska zamierza nabyć w czerwcu tego roku. Chcemy też jak najlepiej przygotować nasz zespół - powiedział Robert Korzeniowski, dyrektor TVP Sport.
A co to kogo obchodzi? Nawet ludzie, którzy płacą abonament i tak z tego nic nie obejrzą, chyba że mają jakąś kablówkę, albo posiadają zestaw do odbioru cyfrowej telewizji, oczywiście z satelity, ale i tak za coś takiego płacić trzeba OSOBNO. Komu, a przede wszystkim GDZIE zatem oferują publiczne telewizory jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportowych w Polsce? Warto byłoby się jeszcze zapytać: za ile?
Śmiem podejrzewać, że kasa idzie przede wszystkim na płace. I to kolosalne, bo taki Korzeniowski, który chyba uważa się za jakiegoś guru od sportu w dziennikarstwie malutkich pieniążków na pewno nie dostaje.
Podobnież wygląda z niejaką Małgorzatą Raczyńską, wywaloną już szefową TVP 1, pomazańcem kaczystów zresztą. Na odchodne owa pani dostanie czterysta trzydzieści dwa tysiące złotych odprawy. Wolałem napisać słownie, bo pewnie niewielu by uwierzyło, gdybym użył liczb arabskich czy rzymskich. Wychodzi na to, że Raczyńska dostawała co miesiąc dwadzieścia cztery tysiączki. Gdyby ktoś nie wiedział z jakich pieniędzy, dopowiem - z reklam i abonamentu.
Niech zatem krzyczą politycy i inni, co gotówkę z TVP biorą, bo - w co szczerze wierzę - niedługo przynajmniej abonamenciku im ubędzie i wtedy skończy się szastanie publiczną kasą na absurdalne odprawy, a być może dojdzie do kresu zatrudniania na stanowiskach szefów w tychże mediach jakichś partyjnych figurantów i znajdą się tam ludzie, co na telewizji zęby zjedli.
Gdyby komuś było mało, niebawem, całkowicie za darmo, codziennie o 7.00 publiczna telewizornia rozpocznie nadawanie mszy z Łagiewnik, rozrost katolickich programów religijnych oraz dorzucenie takowych na TVP Info (dawniej: TVP3). Oczywiście na koszt widzów. Tych płacących abonament.
Oskarżać nie chcę, ale zastanawiam się jaki udział w tym ostatnim posunięciu miał prezes publicznej TV Andrzej Urbański? Jak nie patrzeć, pomazaniec kaczystów.

Sphere: Related Content

czwartek, 6 marca 2008

Durnie i palanty prawem chronione

Konia z rzędem temu, kto powie czy polskie prawo ma jakąś logikę. Wedle art. 135 Kodeksu karnego mówi, że "kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech".
Przed wieloma laty miałem być okazję świadkiem, kiedy to sąd w pewnym mieście wojewódzkim wydawał wyrok na jakiegoś lumpa. Dokładnie nie kojarzę już poszczególnych elementów składowych, ale brzmiało to mniej więcej tak: za kradzież - 2 lata, za pobicie - 5 lat, za włamanie - 3 lata itd. Jako że w matematyce średnio biegły jestem, szybciutko sumowałem sobie na paluszkach ile to za kratkami ów jegomość posiedzi. Wyszło mi, że tak około 12 wiosen w celi pobędzie, ale zdziwienie moje było przeogromne, kiedym usłyszał, iż kara łączna wynosi 4 (słownie: cztery) lata.
Ten właśnie fakt skojarzyłem natychmiast z orzeczeniem warszawskiej prokuratury, która uznała słowa byłego prezydenta Lecha Wałęsy, co to o swym imienniku, obecnym lokatorze pałacu na Krakowskim Przedmieściu powiedział: "durnia mamy za prezydenta".
Co prawda zgadzam się z przedmówcą, jednak na cholerę w Polsce istnieje jakaś ochrona wyłanianego w wyborach urzędnika najwyższej rangi?
Na dodatek Stefek Burczymucha (zwany przez niektórych Muchołapem) Niesiołowski przedstawił kiedyś swój osąd o Lechu Kaczyńskim: "mały, zakompleksiony człowiek", a jeżeli dorzucimy do tego umorzone prawnie bluzgi pod adresem tegoż, jakie padały z ust najsłynniejszego bezdomnego w Polsce, wobec którego postępowanie także umorzono, możemy chyba mieć pewność, że cokolwiek złego nie powiedzielibyśmy o aktualnym prezydencie oraz o innych wybrańcach narodu, i tak ujdzie nam to płazem.
Zatem czy wolno mi stwierdzić: prezydent - palant, sepleniący kurdupel, premier - ciul i bezmózg, wojewoda - gnojek?
Idąc tym tropem, witający np. rosyjskiego przywódcę szef polskiego rządu może usłyszeć: spier.. ty kut..., w d... sobie wsadź te wasze żądania, możesz mi skoczyć, a tak w ogóle to spadaj.
No to wsadźmy wszyscy nogi w kartofle (nie te z niemieckiego czasopisma"Der Spiegel") i raczmy się rodzimą kulturą. Polityczno-prawną.

Sphere: Related Content

środa, 5 marca 2008

Taki to kraj...

Co to za kraj, w którym półrocznego zaledwie dziecka w szpitalu nie przyjmują nawet do zbadania, bo rodzice malucha nie mieli skierowania od lekarza? Niebawem chłopczyk umiera. Zamiast aresztu i dyscyplinarnego zwolnienia z pracy, do lecznicy, gdzie dziecku odmówiono pomocy, przysyła się jakichś urzędasów, którzy mają zdyscyplinować personel, grożąc mu paluszkiem.
Co to za kraj, w którym partię polityczną może założyć każdy, namieszać tak, by pozostawić po sobie ogromne długi wobec skarbu państwa, a potem założyć nową partię i wszystko, co było mieć zwyczajnie w dupie? Potem liderzy zarówno tej pierwszej, jak i drugiej partii stają się prezydentem i premierem kraju tegoż. Na dodatek krzyczą, że nagłaśniania sprawy to zwyczajne prześladowania. Zatem każdy z nas winien zrobić to samo z bankiem, gdzie wziął jakiś kredyt i spłacać go musi.
Co to za kraj, którego kolejne rządy bez mrugnięcia oka wysyłają swoich żołnierzy na normalną wojnę w zamian za jakieś obietnice, co to spełnione od lat być nie mogą, bo wielkiemu sojusznikowi zza jeszcze większego oceanu spełnić się nie chce? Nawet sąsiedzi, którzy takiego włazidupstwa nie wyczyniają, otrzymali błogosławieństwo na wjazd do owego sojusznika, bez konieczności posiadania wiz. O mamieniu kontraktami dla przemysłu zbrojeniowego wspominać nawet nie warto, gdyż takowych nie ma.
Co to za kraj, w którym za autorytety od najnowszej historii robią młodzieniaszkowie, którzy w czasach, o jakich mówią robili zazwyczaj w pieluchy albo o nabyciu takowych jeszcze ich rodzice nawet nie myśleli?
Co to za kraj, w którym z ust naiwnych pada stwierdzenie: A ja myślałam, że jak już ci nowi posłowie będą, to każdy z nich będzie wykształcony, będzie starać się o to, by wszystkim było lepiej?
Co to za kraj, w którym państwowa firma zajmująca się usługami pocztowymi dostarcza list na odległość 11 kilometrów w kosmicznym tempie dwóch tygodni?
Gdybym nie wiedział, pomyślałbym, że chodzi o Laos albo coś w tym stylu.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 3 marca 2008

Kochamy polskie seriale

Nawet nie dowiedziałem się czy panienka występująca w roli Magdy w reaktywowanym w TVP2 "Kole Fortuny" pocałowała pana (w co- nie dociekam), co to odgadywał hasło finałowe. Nie dowiedziałem się jakie było owo hasło, bo podczas nadawania tego teleturnieju pokazano jedynie to, że głównej nagrody nie wygrał tenże jegomość i wszystkich literek nie odkryto. Puszczono reklamy i na tym koniec. A ja nie do końca przeca - niczym ta żaba - kumaty, by wiedzieć o co im we wspomnianym haśle chodziło.
Kolejny to przykład na profesjonalizm w odwrotnym tego słowa znaczeniu, jaki stał się codziennością w publicznej telewizorni. Nie dziwię się zatem, że coraz częściej nawet w kręgach sejmowych pojawiają się głosy, by nareszcie znieść abonament. Żal może z tego względu jedynie na profesjonalizm wspomniany niektórych publicznych stacji radiowych. Czymże natomiast TVP chce nas zachęcać?
Szumnie zapowiadanym programem niejakiego Wildsteina, byłego prezesa tejże telewizorni, co to zamierza kolejny raz w publicznych mediach PRL opluwać, kiedy na Śląsku Edwardowi Gierkowi planują wręcz pomniki stawiać? Nie komukolwiek z PiSdzielców, ale Gierkowi właśnie. Dorzućmy do tego wieczne powtórki filmów, które nawet niekoniecznie wielbiciel X Muzy zna już na pamięć? Jedyny Tomasz Lis, co z emigracji - po tułaczce w innych stacjach powrócił - na spółkę z Adamem Małyszem frekwencji nie zapewnią.
A właśnie, na okoliczność sportu tego, co ściąga przed telewizory miliony, ludzie z Woronicza pod ziemię się zapaść powinni, a nie wyciągać łapki po abonamentową kasę. Co to za twory pt. TVP Sport, TVP Kultura i inne, jakich właśnie opłacający abonament telewidz nie obejrzy, bo kodowane czy satelitarne są? Przecież na te programy również owa forsa idzie.
Niestety, kolejny raz wokół publicznej TV tworzą się boje, tym razem sejmowe. Platformersi po dojściu do władzy - jak wieść niesie - też, wzorem swych poprzedników, zawładnąć telewizornią chcą, by siać propagandę sukcesu, w tym tego nie do końca potwierdzonego - irlandzkiego.
W tym tyglu jedyną jaskółką przynoszącą odwilż jest właśnie zapowiedź likwidacji haraczu zwanego abonamentem. Może wtedy ktoś zacznie liczyć się z posiadaną kasą, nie na ciepłe posadki i kuriozalne kontrakty ją przeznaczać.

Sphere: Related Content