Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

niedziela, 29 czerwca 2008

Żenada

Miało już nie być o Euro, jednak natchnął mnie Artur Boruc, bramkarz polskich zawodników w piłkę kopaną, jeden z niewielu jasnych punktów na tych kończących się mistrzostwach. Drugim takim punktem okazał się nowy obywatel którejś tam RP Roger Guerreiro.
Podczas ostatniego meczu na trybunach zasiadł Lech K. zwany dalej prezydentem. Dał czadu, szczególnie na okoliczność znajomości podstawowych zasad związanych z kibicowaniem i nazwiskami zawodników. Tego już Boruc nie wytrzymał:
Roger to bardzo sympatyczny chłopak, zaawansowany technicznie. Każdy z nas jechał na Euro w jakimś celu, miał coś do udowodnienia, ale Roger chyba najwięcej. Szkoda tylko, że pan prezydent, który nadawał mu obywatelstwo, nie wie jak się nazywa. Przekręcił nazwisko Rogera, przekręcił moje. Jeśli tacy ludzie mają jeździć na mecze, wolę grać przy pustych trybunach. Nasz kochany prezydent trzymał też odwrotnie szalik. Może pierwszy raz był na meczu? Wszystko to było żenujące.
I nie dziwię się powyższym słowom reprezentacyjnego bramkarza, który - wedle Jaśnie Panującego Prezydenta reprezentującego wyłącznie partię, z jakiej się wywodzi - nazywa się "Borubar", natomiast Guerreiro to "Perejro".
Ileż to razy politycy i nie tylko wspominali, że Lech K. winien zatrudnić logopedę, speca od wizerunku (którego by się słuchał), a całą tę obecną świtę - pognać na cztery wiatry. Nie dociera, no i mamy efekty na międzynarodowej arenie.
Dno zawsze dnem pozostanie.

Sphere: Related Content