Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

wtorek, 25 marca 2008

Na przełaj byłoby lepiej

Niejakiemu prezydentowi - jak stwierdził - jest wstyd, że nie leciał samolotem rządowym na spotkanie w Budapeszcie, ale tzw. czarterem. No i dodał, iż nareszcie wypadałoby kupić dla rządzących nowe samoloty.
A może tak jeszcze - ustawowo wprowadzić - by każdy wchodzący do rządu otrzymał, bez konieczności zdawania egzaminów, prawo jazdy, wtedy skorzystałby brat Yaro...
Prawdę mówiąc, NIGDY (chociaż James Bond wspominał: Nigdy nie mówi nigdy) nie chciałbym znaleźć się w jakimkolwiek rządzie. Po co korzystać później z psychiatry?

Sphere: Related Content

Ja bęcwał w sklepie rybnym

Kaczyński Lech, zwany dalej prezydentem odpuścić nie może jednemu ze swych poprzedników za to, że imiennik nazwał go durniem. Prokuratura postępowanie umorzyła, jednak Brat Mniejszy Większy - w swej małostkowości - zapomnieć nie potrafi, czego ja, jako Dyżurny Bęcwał Własnego Mieszkania, pojąć nie potrafię, bo jeżeli organy ścigania nic złego nie widzą w fakcie, kiedy to jeden delikwent narusza przepisy konstytucji, sprawę wypadłoby skierować do Trybunału Konstytucyjnego, a nie ponownie do prokuratury.
Jeśli tak już ścigać mamy, może nareszcie towarzystwo od politykierstwa raczy wykonać jakieś kroki w kierunku pewnej pani, co to mieni się być rzecznikiem praw dziecka, tej samej, co to wynalazła homoseksualizm u Teletubisiów, no i koniunkturę w handlu czerwonymi torebkami - dokładnie takimi, jakie nosi Twinky Winky (chyba tak to się pisze). O innych wybrykach Sowińskiej Ewy już nie wspomnę.
Teraz w swym dziwacznym umyśle owa rzecznik wymyśliła sobie, by ustawowo wprowadzić zakaz stosunków nazywanych przez legendarnego już warszawskiego prześmiewcę - Wiecha moczopłciowymi. Osiemnaście lat mieć trzeba, by było wolno.
I owa pani rzecznik, po swych kolejnych chorych pomysłach, nadal funkcjonuje na swym równie chorym stanowisku. Co bowiem robi jakakolwiek osoba zajmująca tę posadkę? Kiedyś o tym chyba wspominałem, ale przytoczę tę historię, by komukolwiek uzmysłowić instytucję nazywaną oficjalnie Rzecznikiem Praw Dziecka: po rozwodzie sąd nakazał "tatusiowi" pijakowi i awanturnikowi opuszczenie mieszkania. Gość wykonał zalecenie sądu, z tą różnicą, że co rusz wysyłał dzieciom swym listy, w których pisał jak mocno je kocha, a przy okazji opisywał szczegóły swego życia seksualnego z byłą już małżonką. Dzieciarnia tego nie wytrzymała i napisała list błagalny z prośbą o interwencję do rzecznika od swych praw. Odpowiedź była porażająca, bo dzieciaki dowiedziały się z listu, że rzecznik im bardzo współczuje, ale myśli, iż tak już one tego nie przeżywają, nie biorą do siebie, bo tatuś już z nimi nie mieszka.
I po tym wszystkim, co powyżej, czuję się - jak mawiał dziadek Kuby Wojewódzkiego - niczym niewidoma lesbijka w sklepie rybnym.

Sphere: Related Content

I po co?

Czyżby rząd McDonalda Tuska chciał totalnie dobić polskie społeczeństwo, szczególnie tych najniżej uposażonych? Wszystko na to wskazuje, jeżeli nie dojdzie do jakiegoś cudu i rzeczywiście zarobki nie wzrosną.
Rocznicowi platformersi są. Chcą - wedle hasła EURO na EURO - wprowadzić kraj w europejską walutę w 2012 roku, kiedy to mają się odbyć piłkarskie mistrzostwa Starego Kontynentu. I na cholerę?
Może na wyrost to piszę, jednak nie wydaje mi się prawdopodobnym, aby po tylu latach "poprawiania" gospodarki, od 1989 roku, cokolwiek mogło się zmienić w kwestii płac. I tak większość społeczeństwa, szczególnie tej pracującej u prywaciarzy, zarabia grosze, a nowa waluta spowoduje, że na jeszcze mniej tę właśnie grupę stać będzie. Już teraz coraz gorzej jest, bo płace nie rosną, w przeciwieństwie do cen.
A samo EURO 2012? Stawiam, że przy obecnym tempie prac piłkarskie władze Europy przyjdą po rozum do głowy i mistrzostwa przeniesione zostaną w całości na Ukrainę lub do Włoch.

Sphere: Related Content

poniedziałek, 24 marca 2008

Żal wszystko ściska...

Mój obraz władzy w kraju tymże stał się jeszcze niższy niż dotąd mógł bywać...
Nic to jakby, że prezydenciunio czegoś w rodzaju sraczki dostał, kiedy miał się udać na polityczny szczyt. Nic to, że miał problemy z umieszczeniem na głowie słuchawek, by zrozumieć co szefowie państw innych krajów do mikrofonu mówią. Nic to, że Lech K. popełniał gafy, nie widząc wyciągniętych do uściśnięcia w geście powitania rąk wspomnianych szefów i na owe gesty w ogóle nie reagował. Nic to, że podczas dyskusji co rusz sięgał po swój telefonik komórkowy, by jakieś tam ustalenia konsultować z bratem, a wreszcie kiedy owi szefowie państw zorientowali się o co chodzi, sami do Yaro zadzwonili i to z nim, nie z prezydentem ustalili wspólne stanowisko.
Nic to? Moim zdaniem i tak wystarczy, by każdy z nas schował głowę w piasek, skoro ktoś taki reprezentuje kraj, w którym żyjemy, albo obywatelstwo takiegoż posiada.
Teraz owa głowa (z urzędu) odwołuje swą wizytę na Węgrzech, bo... nie ma czym polecieć. Oba rządowe samoloty są bowiem w naprawie, a wejściem na pokład rejsowego - wzorem premiera - Lech K. się nie splami. Ale krótko później udaje się załatwić Bratu Mniejszemu Większemu specjalnie dla niego wyczarterowany samolot, żeby tylko dotarł na miejsce.
Nie wiem - po co? I tak pewnie na połączenia telefoniczne z bratem pieniądze wydawać będzie. Rozmawiać ma (łomatkobosko!!!) o Traktacie Lizbońskim, (o zgrozo!!!) o polityce energetycznej oraz (padam porażony!!!) o współpracy w ramach Unii Europejskiej.
I to by było na tyle, chociaż pewnie dowiemy się z ust jego rzecznika Kamińskiego, że wymieniono poglądy, a wizyta była owocna.
Nie wiem co ściskać - wzorem BMW - rękę czy zęby.

Sphere: Related Content