Kiedyś naszym podstawowym partnerem gospodarczym był Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Teraz niejakie PiS-uary zwrot zrobiły i spoglądają ku braciszkowi zza oceanu zwanym USA. Nie wiem po jaką cholerę.
Głos dał Brat Mniejszy Większy przez niektórych zwany panem prezydentem i oświaczył, że: Nie możemy ulegać rosyjskiemu naciskowi w sprawie umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej.
No i w zamian za poległych i żyjących żołnierzy, na których utrzymanie (oczywiście na misjach w Iraku i Afganistanie) skarb państwa wydatkuje kolosalne pieniądze otrzymaliśmy obietnice kontraktów gospodarczych, jakichś zamówień. Obietnice. Bo żadne nie zostały doprowadzone do końca. Taka to polityka, a jej PiS-uary wierzą bezgranicznie.
Dziwię się, że jeszcze takie bzdety ktokolwiek może przełknąć bez popijania. Tarcza to zagrożenie teoretyczne dla każdego z polskich sąsiadów. Włąśnie teoretycznie rzecz ujmując rakieta lecąca gdzieś z daleka i trafiona przez antyrakietę winna spalić się w kosmosie. Bywa jednak, że - wraz z ładunkiem nuklearnym - spadnie na ziemię. Czernobyl to przy takiej katastrofie to pikuś.
Ale PiS-uary to chyba inna nacja. Jak dla mnie niekoniecznie polska.
Sphere: Related Content