Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

sobota, 17 lipca 2010

Dla ścisłości

To chyba upał. Obchody bitwy pod Grunwaldem odbywają się w... Malborku. Jeszcze lepiej. Miejsce zatem cudowne, okrywające niechlubą polską historię. Szkoda, że Piotr Bałtroczyk za konferansjera tam nie robi...

Sphere: Related Content

Takie my grunwaldzkie są

15 lipca 1410. Grunwald. Stanęły naprzeciw siebie dwie armie. Potłukły się, jedna zwyciężyła, znaczy Polacy wraz z Litwinami i Rusinami (tych nacji było najwięcej) zwyciężyli. Przegrali podobno Krzyżacy, za którymi murem stała chrześcijańska Europa.
No i teraz 600 lat minęło, w tym samym miejscu jakieś inscenizacje odgrywane są. Zastanawiam się tylko po co? Nikt jakoś nie patrzy na sam fakt grunwaldzkiego zwycięstwa z perspektywy późniejszej klęski. Tak, klęski, i to sromotnej.
Jagiełło, Władysław zresztą, co to królem był - ruszył z wojskiem pod Malbork. I to zaraz po wygranej (jubileuszowej dziś) bitwie. Jakim to cudem go nie zdobył, skoro spod Grunwaldu w popłochu przed polskim rycerstwem uciekła do swej największej twierdzy zaledwie garstka Krzyżaków? To zupełnie tak samo "niewytłumaczalne zjawisko", jak fakt, że wojska Armii Czerwonej nie były w stanie sforsować Wisły w czasie beznadziejnie zorganizowanego Powstania Warszawskiego. O ile w przypadku zdarzenia z II wojny światowej mieliśmy do czynienia z prikazem, by nie ruszać się, niech się Polaczki wykrwawią, o tyle z Grunwaldem, po nim raczej, bo pod Malborkiem pojawiła się dyrektywa papieska, by krzyżackiej twierdzy nie ruszać. No i odstąpiono, bo obawa przed klątwą, ekskomuniką czy jak to tam inaczej nazwać była wówczas ogromna. No i Jagiełło odstąpił. Niestety, gdyby postąpił inaczej, pewnie nie mielibyśmy później państwa pruskiego, być może nawet i zaborów, nie byłoby pretekstu na okoliczność korytarza przez Polskę mającego połączyć Prusy z niemiecką III Rzeszą. Ale podniecajmy się - tak narodowo - pojedynczym zwycięstwem sprzed 600 lat. Nic innego nam w sumie nie zostało. W polityce, takiej długofalowej nigdy mocni nie byliśmy. Dziwnym trafem krzyżacka porażka przerodziła się w późniejszą wygraną.
Jedynym - moim skromnym zdaniem - wyjątkiem od tej niechlubnej reguły była wojna polsko - szwedzka, w czasie której i tak mitologia przerosła realia. Niech mi ktokolwiek wmówi, że podczas oblężenia Jasnej Góry w roli tych oblegających występowali Szwedzi, a nie (co jest zgodne z historyczną prawdą) Polacy z owymi Szwedami sprzymierzeni. Może jeszcze - niczym dziecko w brzuch - wmówi mi ten i ów, iż niejaki przeor Klemens Augustyn Kordecki był patriotą. Tak przerażony był, że słał wiernopoddańcze listy do Karola X Gustawa, a ten raczej polskim królem nie był. Takie przykłady mnożyć można...
Dobra, niech się dziś wyeksponują, niech poszaleją ku uciesze gawiedzi nowocześni rycerze na grunwaldzkich polach. To nasza narodowa tradycja. Poza nią nie mamy nic.

Sphere: Related Content