Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

niedziela, 25 maja 2008

BMW (raczej) pierwszym nie będzie

Lech K. zwany dalej prezydentem miał podobno zlecić, by podsłuchiwano Kazimierza M. (ksywa były premier). Gdyby te pogłoski okazały się prawdziwe, niechybnie byłaby szansa na usunięcie tegoż pierwszego ze stołka. Co prawda prezydenckie służby stanowczo zaprzeczają pospołu z PiS-uarowymi posłami, jednak w każdej plotce coś być przecież musi...
Podsłuchiwanie za rządów (szczególnie, kiedy do władzy doszedł Yaro Kaczyński) stało się czymś codziennym. Weźmy tak dla przykładu Zbiga Ziobrę co to dyktafonem wbijał gwiździe w polityczną trumnę Jondrka Leppera. Do tego dochodziły liczne pogłoski o podsłuchach wszelakiej opozycji względem PiS-dzielców, zbieranie haków itp.
Sprawę podsłuchiwania ujawnił zresztą osobiście Kazio Marcinkiewicz, argumentując, że Brat Mniejszy Większy robił to dla swego bliźniaka, by ten jak najszybciej mógł zostać premierem. I jeżeli to nie bajanie sfrustrowanego polityką a la IV RP człowieka, BMW trafić może przed Trybunał Stanu.
Nie widzę jednak szansy, by do takiego scenariusza dojść mogło. Wystarczy choćby zobaczyć jak lekko los obszedł się ze wspomnianym już Zbyszkiem od dyktafonu. W normalnym kraju facet taki, którego nazywano nawet zerem nadal w polityce funkcjonuje, mało tego - pyskuje i czuje się całkiem dobrze, chociaż tak faktycznie, winien gnić w jakichś kazamatach.
Taki to jednak kraj, gdzie najcięższe zarzuty dla politykierów (nie ma moim zdaniem w Polsce polityków), i to udowodnione, nie zmieniają ich sytuacji, nie kierują ich w całkowity publiczny niebyt.
Niestety, prezydent nie jawi się jako ten pierwszy, który może stracić swe stanowisko.

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: