Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Gówno wyszło

Tak daleko, a jednak tak blisko...
Bratu Mniejszemu Większemu stuknęła dokładnie tegoż właśnie dnia połowa panowania na stolcu prezydenckim, w sumie bardziej chyba w stolcu.
Stolec pojawił się pierwotnie podczas jakiegoś szczytu, znaczy spotkania z przywódcami innych państw, a nazywało się to w stylu zaburzeń pracy jelit. Czyli BMW zwyczajnie sraczka ogarnęła, że ma dyskutować o ważnych sprawach, o których - prawdopodobnie - pojęcia nie ma lub nie miał. Kiedy w późniejszym terminie jednak się spotkał, co rusz dzwonił do brata swego, by z nim konsultować swe odpowiedzi. I to na oczach (oraz uszach) szefów innych krajów.
Takie przypadki można mnożyć, jak choćby słynny Benhauer, Irasiad, polski szalik kibica trzymany w niekoniecznie prawidłowy sposób.
Towarzystwo od wizerunku polskiej - nazwijmy to umownie - głowy państwa trzyma się dobrze, chociaż dlaczego tak właśnie się czuje owo grono, nie wiadomo.





Prezydenciunio bowiem nie dość, że na stanowisku swym jest tylko głosem PiS-dzielców, na dodatek BMW jest wobec siebie absolutnie bezkrytyczny. Jeżeli horyzonty myślowe są aż tak zawężone, wypadałoby poprawić chociaż formę, ale do tego niezbędny byłby porządny logopeda. Od dłuższego czasu pojawiają się bowiem problemy (już podobne do tego, z jakimi spotkać się można u Gosiewskiego Edgara ksywa: Pingwin) ze zrozumieniem czy Mister President mówi o polityce, hodowli Irasiadów czy też o przepisie na dobry kompot z jabłek.
Mimo to minęła dopiero połowa prezydentury. Będzie - łomatkobosko! - ciąg dalszy. Stolca tego...

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: