Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

środa, 1 sierpnia 2007

Epidemia taktyczna?

Ciekawi mnie czy kiedyś, nawet w czasie panowania obecnej ekipy rządowej, zapanuje coś w rodzaju stabilizacji. Pewnie są to tylko mżonki, nawet w okresie letnim, kiedy powinno być spokojniej, a jest w sumie odwrotnie.
Najpierw od rolniczego stołka odcięto niejakiego Andrzeja Leppera, bo miał wziąć łapówkę, której wręczyć się mu nie udało, ale teraz jakieś zarzuty podobno znaleźć się mają. Pewnie takie, jak na wielu innych trafiających do aresztu i potem wypuszczanych tylko dlatego, że nic się nie potwierdziło. No i zgodnie z koalicyjnym układem na lepperowe (dotychczasowe) stanowisko winien trafić ktoś z jego partii. Niestety, chęć zawłaszczania władzy w najsłuszniejszym ze słusznych ugrupowań (chyba każdy się domyśla o jakie chodzi) jest tak wielka, że ministrem od rolnictwa został ten, którego jego poprzednik wręcz nienawidzi. Czy taki układ nie zakrawa na coś w rodzaju absurdu? Partner mówi partnerowi, że chce z nim w związku być, jednak nawet sympatią nie sposób tego nazwać, skoro bez przerwy leje po pysku i grozi, że jeżeli lać dalej mógł nie będzie ogłosi koniec związku z winy pokrzywdzonego.
Dziwić więc nie może fakt nagłych dolegliwości najmocniej bitego. Jak sądzę, Andrzeja Leppera spotka dokładnie ten sam los, co wielu innych, którym intytucje antykorupcyjne i inne śledcze (dawniej nazywało się to policją polityczną) przedstwiły szereg zarzutów, trafi za kratki i posiedzi za nimi jakiś czas dopóki jego partnerzy nie zmiękną, by wreszcie przejść w szeregi Jedynie Słusznej Partii. Nie zdziwię się, jeżeli za jakiś czas ten sam wariant wykonany zostanie z obecnym (jeszcze) ministrem edukacji, którego można się pozbyć np. za niekompetencję. I tu trudno będzie się spodziewać wierności partyjnych towarzyszy Romana G., skoro słupki popularności spadają grubo poniżej wyborczego progu. To jednocześnie taktyka tego bijącego partnerów na przejęcie elektoratu.
Być może i lider LPR za jakiś czas trafi do szpitala, by podleczyć skołatane nerwy, uszkodzone kolano, zwichniętą rękę - niepotrzebne proszę skreślić. Na razie jednak pod opieką koszalińskich lekarzy znalazł się wicepremier (bez teki) Gosiewski, który miał zastępować - przebywającego na urlopie - swego partyjnego kolegę Jarosława, ostatnio premiera z zawodu.
Jako że aktualnie nam miłościwie panująca ekipa jest wyjątkowo nieprzewidywalna, kłopotliwe byłoby prorokowanie czy akurat w trakcie premierowego urlopu ma bądź miało dojść do jakiegoś kolejnego spektakularnego spoliczkowania partnerów, lepiej było zachorować, niż wziąć na siebie brzemię (nawet chwilowej) odpowiedzialności.
Jeżeli się mylę, życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Psychicznego również.

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: