Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

środa, 1 sierpnia 2007

Wesoły dzień nam nastał

Datę 1 sierpnia 2007 roku zapamięta z pewnością spora rzesza obywateli RP (nie numeruję która to, bo nieco pogubiłem się w tej rzeczywistości). Od tego dnia na własność wykupywać można bowiem mieszkania na własność po cenach znacznie niższych od tych realnych. Niby nic, ale sytuacje, jakie się z tego powodu namnożyły żywcem przypominają scenki z lat 70., kiedy to do mięsnego rzucono baleron lub w sklepie AGD – pralki czy telewizory kolorowe marki “Rubin”.
Przed spółdzielniami mieszkaniowymi zaczęły się nawet tworzyć komitety kolejkowe, pilnujące, by nikt, kto w takowej kolejce nie stał, nie próbował się wcisnąć gdzieś do przodu i wykupił ów chodliwy towar, jakim jest od dziś mieszkanie.
Przyznam, że podziwiam obecnie panującą nam ekipę rządową za tak odważne posunięcie, czyli umożliwienie – za bezcen – wykupu owych mieszkań. Gdybym osobiście był u steru władzy, z pewnością nie zdecydowałbym się na aż taki krok. Nie kieruje mną – co zaznaczam – jakaś zawiść spowodowana tym, że zajmowany przeze mnie lokal jest już od dawna w stanie, do którego sporo osób od dziś dąży, nie w tym rzecz. Muszę jednak stwierdzić, że populizm w naszym kraju był zawsze był na porządku dziennym...
Tak, populizm właśnie, bo PiS jako pierwsza partia w tym kraju zrozumiała, iż wyborcze zwycięstwo odniesie się nie dzięki pięknym słowom, wyważonej kampanii, przedstawianiu tego, co zamierza się dla obywateli uczynić. Wystarczyło ostro krytykować swych politycznych przeciwników, aby wygrać podwójnie – dla rządów Braci Mniejszych, niekoniecznie spełniając prezentowane wcześniej obietnice wyborcze, a jeśli już się coś “chlapnęło”, zawsze można z tego wybrnąć. Przecież właśnie tak wygląda sytuacja ze słynnymi trzema milionami mieszkań, których raczej ani widać, ani słychać nie będzie. Za Gierka, kiedy wybudowano coś około 2,7 mln lokali, kombinaty budowlane wręcz gotowały się od całodobowej roboty. Teraz jakoś w tychże zakładach cichutko.
Do rzeczywistości wypadałoby jednak przejść. Ludzie rozpoczną wykupywanie mieszkań za wspomniany bezcen, staną się w pewnym sensie panami na swych włościach. Nie bez przypadku “naskrobałem” słowa o prowadzonej kampanii wyborczej, bo wśród nas znajdzie się spora grupa, która zachłyśnie się ową własnością i na gwałt będzie starała się odczepić od dotychczasowego zarządcy, czyli od spółdzielni mieszkaniowej, twierdząc: “Ja już tym złodziejom płacić nie będę”. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza, szczególnie przy polskiej mentalności, jest nazbyt wielkie.
Aby nie być gołosłownym, podam przykład pewnego budynku. Aktualne zadłużenie z tytułu niepłaconego czynszu – ponad 150 tys. zł, przynajmniej raz w tygodniu jakaś mniejsza lub większa dewastacja spowodowana przez lokatorów (lub ich gości) jednego z mieszkań, wykonana zazwyczaj pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Jakich, tłumaczyć nie trzeba. I w takim to bloku tworzy się wspólnota mieszkaniowa. Nie wspomnę, aby nikogo nie zanudzać, o konieczności przebrnięcia przez gąszcz przepisów, by taką wspólnotę utworzyć. Pytania nasuwają się same: Czy sąsiad, który stracił pracę i nie ma aktualnie możliwości płacenia czynszu zostanie wywalony na zbity pysk, a może jego zdjęcie i personalia wywiesi się na jakiejś tablicy, napiętnując go tym samym? Jak rozwiążemy sprawę (a tacy zazwyczaj nie płacą) lokatorów, takich uciążliwych, dla których rozrywką będzie niszczenie wspólnej własności? Metoda siłowa w grę raczej nie wchodzi, o ile nie chcemy znaleźć się przed obliczem Temidy. To tylko nieliczne wątki, z jakimi możemy się zetknąć, a takich będzie sporo.
Ktoś pewnie stwierdzi, że utworzenie wspólnoty mieszkaniowej nie musi wiązać się z odejściem od tego, by spółdzielnia nadal administrowała budynkiem, może się mocno pomylić. Istnieje przecież coś, co nazywa się rachunkiem ekonomicznym, więc jeżeli spółdzielni przestanie się to opłacać, uzna, że taki interes to wyłącznie same straty i nie zechce, lokatorzy będą musieli wziąć los we własne ręce. Każdy drobiazg, awaria, remont będzie kosztować. Pozostanie szara rzeczywistość...
Może się nieco zagalopowałem i scenariusz nie będzie aż tak czarny, jednak prawdopodobny.
A tym, którzy zamierzają skorzystać na nowym prawie, które – moim skromnym zdaniem – zniszczyć może istniejącą od lat strukturę spółdzielczości mieszkaniowej, radzę się spieszyć. Opozycja z lewicy już zapowiedziała złożenie do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie czy aby wprowadzone przez obecny rząd przepisy są zgodne z prawem, a to wstecz raczej działać nie będzie. Kto zatem się “załapie”, nie straci.

Sphere: Related Content

1 komentarz:

mola pisze...

Nabiora kredytow...wykupia...a potem sie zdziwia, ze czynsz musza placic taki sam! Tez tak mialam. W czarnej wersji beda kombinowac jak to mieszkanko zbyc, bo przeciez teraz tak to sie cholernie oplaca...moze zdrozeja domki na dzialkach POD (sorry ROD!)ale i tak to sie bedzie oplacalo. Moze niebawem my! wlasciciele spoldzielczych mieszkaniowych praw do lokali spotkamy sie w ROD'owskich slamsach!