Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

poniedziałek, 30 lipca 2007

Nasza historia kochana

Kocham specjalistów od historii. Przyznać trzeba, że namnożyło się ich w ostatnich latach. Mamy zatem kompletne odwrócenie polskich dziejów w porównaniu z tym, czego uczono za tak zwanej brzydkiej komuny. Kiedym przejrzał podręcznikowe polskie dzieje do klasy V zreformowanego systemu naszej oświaty, z lekka się zdziwiłem...
Nie chodzi mi tu wcale o fakt, że raz uczymy się z tejże książki o Bolesławie Krzywoustym, by potem “chronologicznie” z kartami historii przeskoczyć np. do Jana III Sobieskiego (w w międzyczasie była pustka), ale o to, iż nastąpiła zmiana opcji, i to totalna. Jeśli sobie dobrze przypominam, tematyce II wojny światowej poświęcono bodajże 5 stron. Polscy żołnierze walczyli na różnych frontach, czemu poświęcono większość tegoż opracowania. Wszędzie, ale tzw. front wschodni ujęto aż w mniej więcej 5 (słownie: pięciu) zdaniach.
Ciekawi mnie kiedy w podręcznikach do historii ujawnione zostaną choćby te fakty:
- dlaczego Jagiełło po wygranej pod Grunwaldem nie zdobył od razu Malborka, definitywnie rozwiązując Zakon Krzyżacki? Czyżby skądś były naciski, by tego nie robił? Jeżeli były to skąd?
- jakim to cudem Kościuszko przegrał pod Maciejowicami?
- ilu to faktycznie Szwedów i z jaką to kolubryną oblegało Jasną Górę?
Takich pytań mógłbym zadać znacznie więcej, ale po co? I tak znamy jedynie słuszne dzieje...
Obecnie dzieciarnia wie swoje, z podręczników, tych znowelizowanych, zgodnych z tendencjami znanymi od kilkunastu lat.
Moje zdziwienie wzbudził fakt, kiedy miałem okazję z zaprzyjaźnionym Czechem wędrować ulicami jego miasta, czyli Ostrawy. Zapędziliśmy się dość mocno gdzieś tam w jakieś zaułki, aż dotarliśmy przed ładny park. Oczom swym nie wierzyłem...
Na samym czubku zauważyłem gwiazdę, ale nie taką, jaką wiesza się na choince. Poniżej jeszcze ciekawiej, bo stał wykuty w jakimś kamieniu czerwonoarmista, a obok niego drugi jegomość, bardziej w cywilnych ciuchach. - To pomnik żołnierzy radzieckich, mieliśmy tu największą bitwę pancerną, sporo ich zginęło – wyjaśnił mi Czech.
- U nas już dawno by tego nie było, albo grafficiarze wysmarowaliby taki pomnik farbą – odpowiedziałem jeszcze zdziwiony.
- Nie wiem dlaczego, pojąć tego nie potrafię – odrzekł znajomy. - Przecież to nasza historia...

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: