Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

poniedziałek, 29 października 2007

Zdrowaśkizm, gdy rozum śpi...

Niektórych pewnie zrażę do siebie tym, co poniżej, ale trudno...

"Zamiast przesuwać koraliki w palcach wciska się guzik "Kolejny", kiedy natrafiamy na koralki między dziesiątkami (kolej na "Chwała Ojcu") telefon wibruje. Dzięki temu możemy używać go dyskretnie w autobusie, tramwaju, gdziekolwiek. Komórka może być w kieszeni, wystarczy wyczuć klawisz (w zależności od budowy klawiszy, można czasem wyczuć je nawet od zewnątrz)".
To tekst instruktażowy do filmiku, jaki pojawił się w internecie. Chodzący, chadzający albo wcale nie przychodzący do kościoła mogą oddawać się modlitwie za pomocą telefonu komórkowego. Zastąpić on im może różaniec. Wcale nie robię sobie śmiechu, gdyż temat jest jak najbardziej autentyczny (niedowiarków odsyłam na stronę: http://www.artur.nsm.com.pl/mobilka/?id=15363).
Można sobie wybrać intencję, a jeżeli zapomni się kolejności, telefon wszystko przypomni. Niezbędny jest do komórkowej modlitwy specjalny programik, jaki za opłatą można sobie ściągnąć.
Zastanawiam się jednak nie nad ową nowością, ale nad sensem. Co właściwie ma oznaczać bezmyślne odklepywanie zdrowasiek? Czy nie lepszy jest choćby monolog, gdzie wierny zwraca się do Boga, ale swoimi słowami?
Pewnie to pozostałość. Historyczna zresztą - różaniec zaczęto przecież odmawiać nie za czasów Chrystusa, a w XII wieku jako modlitwę, która np. braciom zakonnym nie umiejącym czytać zastępowała odmawianie psalmów. Dorzućmy do tego spowiedź przed duchownym, która obowiązkiem stała się od 1215 roku.
Nijak pojąć nie mogę sensu wiary straszącej szatanem, piekłem, pełnej zakazów, których sami przewodnicy duchowi przestrzegać nie potrafią, na dodatek nie zachęcając wiernych do samodzielnego poszukiwania w tym, co podobno jest najcenniejsze, czyli w Biblii. Katechizm i zdrowaśki wystarczyć muszą.
Zresztą papież Pius XI jednoznacznie stwierdził:

"Gdyby wam kto głosił Ewangelię
różną od tej, którą [...] otrzymaliście
od pobożnej matki, z ust wierzącego
ojca, z nauki wychowawcy wiernego
samemu Bogu i Kościołowi -
Niech będzie przeklęty!”
.

O komentarz niech każdy pokusi się samodzielnie.

Mało tego, buszując po internecie natrafiłem na dość ciekawą ankietę. Jako że jest ona niezwykle długa, przytoczę tylko jedno z pytań, na które każdy niech udzieli szczerej odpowiedzi.

Które czynniki spowodowały, że przyjąłeś(ęłaś) swą religię? Możesz zaznaczyć kilka pozycji.
- Indoktrynacja ze strony rodziców
- Indoktrynacja w szkole
- Indoktrynacja przez otoczenie
- Potrzeba posiadania powodu, aby żyć
- Wrodzony konformizm
- Chęć, aby mi wskazano, kim gardzić
- Mój wymyślony przyjaciel dorósł
- Nie cierpię myśleć samodzielnie
- Chęć poznania dziewcząt/chłopców z kółka parafialnego
- Strach przed śmiercią
- Chęć wkurzenia rodziców
- Potrzeba oderwania się od pracy na jeden dzień w tygodniu
- Chciałem(am) być czegoś pewny(a)
- Lubię muzykę organową
- Chcę być ministrem/posłem/senatorem
- Chcę być ambasadorem w Watykanie
- Chciałem(am) poczuć się moralnie lepszy(a)
- Zmuszono mnie torturami
- Jałowiec stanął w płomieniach i mi kazał


Inkwizycja, krucjaty, palenie na stosach, pochwała faszyzmu, nieomylność papieży, celibat, seksualne afery, Radia Maryja. Wymieniać można długo, ale po co?
Teraz jeszcze na dokładkę religia w szkołach z obowiązkowym wpisem na świadectwie, gdzie młodzież tez przeżywa dobrowolny przymus, skoro podobno przedmiot ten do obowiązkowych nie należy. Tymczasem wypada poczytać sobie jakiekolwiek forum, na którym uczniowie jednoznacznie mówią jak wygląda owa dobrowolna edukacja:
“Jeden ksiądz wymagał ode mnie przyniesienia pozwolenia na niechodzenie na religię od mojego proboszcza (którego zresztą nie mam). Faktycznie, zero przymusu, pełna dowolność i równe traktowanie wszystkich. Już sam fakt, że religia w szkole istnieje, jest jedynie ładną metodą
wytykania palcami innowierców (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Wierzę w co wierzę, i nikomu, a zwłaszcza osobom obcym w szkole, nie muszę się z tego spowiadać”.
“W mojej byłej klasie 3 osoby chodziły na religię z wewnętrznej potrzeby (patrzta, się wzięłam i wywiad przeprowadziłam), 5 dlatego, że nie chciało być wytykanym palcami za to, że nie chodzą, a 17 dlatego, że im kazali rodzice. Mniemam, że w mojej obecnej klasie i innych jest podobnie”.


Za brzydkiej komuny był marksizm i leninizm. Teraz?...

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: