Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

niedziela, 21 października 2007

Moherkomisja

TVPiS - co graniczyło z cudem - w sobotę ciszy wyborczej nie naruszyła, ale za to niedziela...

Tylko w jednym z wydań tak zwanej TV Info (dawniej TV3) mieliśmy do czynienia z kuriozum, bo jak to inaczej określić, skoro za najważniejsze osoby w państwie uznaje się duchowieństwo. Najpierw Glemp, potem jakiś biskup, potem Nycz. Dopiero po nich pokazany Brat Mniejszy Większy, który opowiada o jakichś wartościach pomiędzy którymi wybieraliśmy. Mniejsza z tym.

Tak się złożyło, że kolega opowiedział mi dziś o swoich przeżyciach podczas spełniania obywatelskiego obowiązku. Najpierw wszedł do lokalu wyborczego i po podaniu dowodu osobistego dowiedział się, że nie mieszka tam, gdzie mieszka, chociaż na liście uprawnionych się znajduje. Dokonał lustracji osób w komisji zasiadających - średni wiek znacznie przekraczał tradycyjnego wyznawcę Moherowego Ojca, a orientacja w rzeczywistości wyborczej członków tejże komisji była wysoce ograniczona. Na tym nie koniec - kiedy już wreszcie udało mu się ustalić swe zameldowanie i prawną gotowość do głosowania nie mógł najpierw doprosić się zwrotu dokumentu (bo ten zaginął - po długich poszukiwaniach wśród członków moherkomisji odnaleziony) został dopiero zaskoczony - zapytano się go bowiem na kogo zamierza głosować, bo inaczej nie otrzyma kart z nazwiskami na posłów i senatorów. Wtedy diabeł w niego wstąpił i dał wyraz swemu niezadowoleniu, co pożądany skutek przyniosło. Karty otrzymał i zakreślił tych, na których zamierzał. Jak oświadczył, na pewno nie była to partia Braci Mniejszych.

Przypomniała mi się w tym momencie historia sprzed kilku lat, kiedy to dwóch jegomościów - zanim dotarło do lokalu wyborczego - nieco "spromilonych", zagłosowało, by po kilku minutach powrócić ze stwierdzeniem, iż spodobało im się to i chcą głosować raz jeszcze. Członkowie komisji nie wykazali się zrozumieniem i nie zezwolili na powtórkę.

A same wybory, ich przebieg pokazał totalną nieudolność tych, którzy je przygotowywali. Jak to bowiem możliwe, aby w Gdańsku oraz Pile, i to w kilkudziesięciu lokalach wyborczych zabrakło kart do głosowania. Mało tego, bywało i tak, że na takowych kartach nie było stempli zaświadczających o ważności głosowania. W Warszawie natomiast opóźniono czas głosowania o prawie 3 godziny. Dla mnie to po prostu skandal. Nie będę wskazywał palcem...

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: