Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Zgotowali ten los...

Od nowego roku szkolnego przerwy obiadowe będą wydłużone o minimum 10 minut? O ile tego zarządzenia nie wprowadziło jeszcze, z pewnością stosowny dokument się ukaże. Przecież umundurowane dzieciaki nie tak od razu będą umiały przestawić się z łyżek, widelców i noży na pałeczki. Żart to oczywiście, ale znacznie mniej ciekawy los spotka niektórych uzdolnionych absolwentów zreformowanych podstawówek, którym się nie do końca poszczęściło.
Były już na szczęście obelbelfer bez uprawnień do nauczania albo był na jakichś prochach, albo jaja robił sobie z podległego mu resortu. Lista lektur, wspomniane mundurki - to tylko niewielki skrawek jego "dzieła naprawy oświaty". Szkoda, że nie raczył zająć się losem wspomnianych absolwentów szkół podstawowych. Zresztą, aby sprawiedliwości stało się zadość, stwierdzić trzeba, iż ŻADEN z odpowiedzialnych za edukację nie raczył zająć się tymże tematem.
O tym, że wśród całej rzeszy mniej lub bardziej przeciętnych uczniów znajduje się grupa tych wybijających się, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Spośród nich spora część ma aspiracje do kształcenia się w szkołach o znacznie wyższym poziomie, niekoniecznie w tych, jakie proponują połączone z podstawówkami gimnazja...
W znacznie lepszym położeniu - aby w miarę przystępnie wyjaśnić wszelkie zawiłości z tym związane - znajdują się absolwenci gimnazjów, mogący składać podania do trzech szkół wyższego szczebla, a potem, ewentualnie, wybrać spośród nich tę konkretną. Takiej alternatywy nie pozostawia się kończącym podstawówkę. Dla nich przewidziano opcję wyboru jednej konkretnej szkoły, czyli tak zwanego gimnazjum autorskiego, jakie działają w ramach liceów. Co trzeba zaznaczyć - tylko do jednego gimnazjum. A chętnych jest znacznie więcej niż miejsc, zazwyczaj na jedno przypadają minimum dwie osoby. Szczęściarzami można nazwać tych, którzy znajdą się w wymarzonej szkole. Co jednak z resztą?
Jakoś tak się składa, że o nich żaden z dotychczasowych ministrów pomyśleć nie raczył, bo pewnie jego dzieci albo za młode, albo już za stare są. Dopóki koszula ciału nie będzie bliska, temat podjęty nie zostanie. Mamy więc do czynienia z jedynym rozwiązaniem - ta grupa trafia do gimnazjów rejonowych, gdyż - w większości przypadków - nie ma szansy, by wróciły one w mury swej pierwotnej szkoły (o ile ta posiada gimnazjum).
Tyle tylko, bez prób generalizowania sytuacji, gimnazja rejonowe to niekoniecznie miejsce dla zdolnej młodzieży. Trafiają do nich uczniowie różnej maści, najczęściej wydalani ze swych macierzystych szkół, bo dopuścili się mniej lub bardziej kryminalnych przewinień typu rozboje, kradzieże itp.
Pewna nauczycielka takiego gimnazjum opowiedziała w chwili szczerości przypadek lekcyjny:
- Karol (imię można wstawić jakiekolwiek), powiedz mi co wiesz na ten temat.
- A co cię to kur.. obchodzi? Ty się nie boisz tak wieczorami wychodzić z domu? Nie boisz się o swoje dzieci? Odp... się!
No i w takie właśnie środowisko trafiają dzieciaki, którym pierwotne plany życiowe miały okazję się ziścić.
Nic to, w zamian mamy mundurki, spis lektur (w tym "Opowieści z Narnii", bo książkę tę uwielbiają dzieci byłego ministra) i już.
Co z tego, że każda władza oświatowa zaprzeczy jakoby powyższe było zgodne z obowiązującymi przepisami? Przepis jest martwy, a życie dzieciakom zgotowało taki, a nie inny los.

Sphere: Related Content

Brak komentarzy: