Raz przychodzi mi zganić, innym razem pochwalić - cóż, niewdzięczna jest rola rządu, który chyba jeszcze nie za bardzo wie gdzie dokładnie znieść swe jajo. Przynajmniej w części posunięć finansowych zaczyna to przypominać normalność, w przeciwieństwie do poprzedników chcących lansować puste hasełko taniego państwa. W wydatkach PiS-uarów miało być przepiórcze jajeczko, a wyszło w praktyce - strusie.
I - jak się okazuje - można. Ostatniemu bastionowi kaczyzmu, czyli Pałacowi Prezydenckiemu, a dokładnie kancelarii firmującej poczynania Brata Mniejszego Mniejszego obcięto na wydatki 2 miliony złociszy. Aby dać przykład, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zmniejszono o znacznie więcej, bo o 6 milionów, a Sejmowi o skromne 22 miliony. Będzie więc kolejna wojna o to jak należy rozumieć tanie państwo.
Wcale się nie dziwię, że rząd obniżył swoje i innych rządzących wydatki. Ostatni bastion kaczyzmu znalazł sobie nową świetną szefową swej kancelarii. Niejaka Fotyga, co sprawy zagraniczne za PiS-uarowych rządów skutecznie rozpieprzała trafiła właśnie na to stanowisko. No i kolejny raz życie przerosło kabaret.
Pewnie teraz zabraknie kasy na premie i tym podobne dodatki dla wyznawców kaczyzmu. Ale o Fotygę się nie martwię, poradzi sobie. Zawsze przecież może wziąć udział w Tańcu z gwiazdami.
Sphere: Related Content
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz