Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

piątek, 24 sierpnia 2007

Spisu szczęśliwego

Co niektóre chłopaki z rządu naoglądały się chyba za dużo polskich komedii i teraz nieudolnie próbują naśladować ich bohaterów. Tyle że zamiast czegoś śmiesznego, wychodzi żenada. Szukać daleko nie trzeba, bo wystarczy ostatnie oświadczenie pana, który przejął schedę po odżałowanym już przez ciało pedagogiczne Romanie G.
Jego słowa żywcem przypominają to, co powiedział Marek Konrat, grając naczelnika więzenia w "Kilerze": Wiem, ale nie powiem. Rzecz dotyczy oczywiście kanonu lektur szkolnych dla klas wszelakich. Spis ma zostać ujawniony niebawem, jednak jeszcze nie teraz, bo pan minister ma takie widzimisię. W napięciu, tylko nie wiadomo po ki grzyb, zarówno belfradę, jak i uczniów potrzymać trzeba. A nauczyciele mają tym też sposobem mniej czasu na ewentualne uzupełnienie swej wiedzy, jaką później swym podopiecznym przekazywać będą. Nic to, pan minister ma kaprys, pan minister sobie może...
Ryszard Legutko, z obecnego zawodu minister edukacji uchyla mimo wszystko rąbka tajemnicy - nie będzie Tolkiena, bo i tak jest popularny, ale będzie "Robinson Crusoe" w oryginalnej treści. Widać, nawet spos lektur został utajniony, podobnie jak inne posunięcia w rządzie. Mniejsza z tym.
Mimo owego utajnienia, i tak poczytać sobie można czymże dziatwę młodszą i starszą raczyć się będzie. I tak przyznam, że z lekka zdziwienie ogarnąć może. Już w najmłodszych klasach proponuje się jakąś powieść "Anaruk - chłopiec z Grenlandii", gdzie dość naturalistycznych opisów z polowaniami związanych nie brakuje, a mimo to najmłodsi czytać to mają. Książka pokazuje obyczaje Eskimosów, co pewnie dzieciarni przydatnym będzie. Dlaczego? Być może z zamysłem wprowadzono taki tytuł, aby wskazać w jakim kierunku zmierzać ma kolejna fala emigracji.
Nowego kanonu ciąg dalszy - "Dzikowy skarb" opisuje czasy Mieszka I, powieść - krótko mówiąc - trudna. Ale dzieciarnia ma być patriotycznie wychowywana, więc niech ma za swoje.
Starsze klasy też lekko mieć nie będą. Sienkiewicz na każdym kroku ze swoimi "cegłami", do tego "Noce i dnie", "Nad Niemnem", "Faraon", Lalka" i temu podobne opasłe tomiska. Zastanowić się warto kiedy to uczeń przeczyta, a nauczyciel zrealizuje, skoro są jeszcze i inne przedmioty. Podobno też do nauki. O całej reszcie polskiej klasyki wspominać nie trzeba - Mickiewicz, Słowacki, Wyspiański, Żeromski i wielu innych również w spisie występują.
Dorzućmy do tego jeszcze pięć lektur o tematyce czysto religijno-katolickiej, no jakieś inne, których tytułów nie pomnę.
Ciekawsze jest jednak to, czego nie ma. Wcięło gdzieś (chyba obecnie niesłuszną) "Monachomachię", nie ma "Cghłopców z placu Broni", "Pamiętników" Paska, "Dżumy" i "Obcego" Camusa, "Jądra ciemności" Conrada, "Medalionów" Nałkowskiej, "Grażyny" (szok!) Mickiewicza. Dorzucić jeszcze trzeba "Rozmowy z katem". No i całej listy poetów i pisarzy: Hłasko, Bursa, Stachura, Broniewski, Wojaczek. Mógłbym tak pewnie długo. No i najważniejsze - w spisie nie istnieje Lem i jego "Dzienniki gwiazdowe", a przecież to pierwsza polska książka będąca właściwie krytyką socjalistycznego ustroju. Ale to decyzyjne (ministerialne) czynniki mają prawo do jedynej i słusznej interpretacji oraz trzymania w niepewności.
Pewnie będą życzyły (owe czynniki) szczęsliwego nowego roku. Szkolnego podobno...

Sphere: Related Content

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

I tak ogólnie wiadomo, że dzieciaki w podstawówkach mają i miały zawsze pewne tródności z czytanieml lektur, a nauczyciele wiedząc, że czytanie (w większości bełkotu) to katusze i tak musieli wstawiać pałki... czytając "Grażynę" czy jakiś cudowny "Dzikowy skarb" czy też nijakiego "Anaruka" nie spodziewam się, że dzieci będą miały większe chęci do czytania książek... Wręcz przeciwnie. Sama je połykałam z przyjemnością od zawsze, ale lektury były (najczęściej) dobierane tak, żeby absolutnie nie trafić w żaden sposób do przekonania, że warto czytać... cokolwiek.

Dlaczego bezdzietni i zakompleksieni mają dobierać książki dla dzieci???

Tolkien jest zbyt znany??? Jednak jest znacznie więcej czytelników niż Orzeszkowej. Kompletny idiotyzm.

Tak więc "fabryki" książek będą znów musiały przygotować kolejne streszczenia, ułatwienia i wzory wypracowań...

"Słowacki wielkim poetą był"
Przecież nie można młodym ludziom wbijać elementarnych wartości, nie można tego wykuć, nie można w podstawówkach analizować każdego słowa i cedzić go milion razy. Niech dzieciaki same dojdą do tego czytając coś, co bawi, a nie jest udręką i po co drugiej stronie sksiążki muszą zrobić coś, żeby się zrekalsować i odpocząć od niezrozumiałego dla nich bełkotu.

Jestem ciekawa, co następnie jakiś minister (nie)edukacji przyniesie AUDIO-booki???

bury pisze...

Nauczyciele jeszcze nie znają spisu lektur, a mają być przygotowani do zajęć we wrześniu.
Śmiem podejrzewać, że wezmą znany sobie kanon, odpuszczając (nie zaprzeczam, nie potwierdzam również) może cenniejszych nowości, bo minister zachowuje się - delikatnie rzecz ujmę - jak dziewica - chcąca i bojąca się, który nie potrafi odważnie podać spisu lektur. To chore zjawisko, a czasu na naukę dla nauczycieli niewiele. Gdyby taki wariant przenieść na gospodarkę,mielibyśmy do czynienia z czymś w rodzaju sabotażu. Nieprawdaż?

malawika pisze...

Przez niekompetencję ministrów, senatorów, posłów czyli tym przy korycie wali i sypie się wszystko dookoła... reforma zdrowia, reforma szkolnictwa, reforma tego i owego... zamiast pomyśleć i wziąść się za coś porządnie. W tym przypadku "niedoedukowani" nauczyciele bedą mieć czerwone policzki, nie dzieci, nie politycy - ci drudzy to właśnie zapomną o tej sprawie i będą się kłócić o coś NOWEGO o coś co MOŻNA zmienić... bo według nich WSZYSTKO trzeba zmienić...

//Lepsze jest wrogiem dobrego. //

Zamiast zająć się porządnymi sprawami, ci zmieniają pierdoły. System się sypie, a oni zajmują się książkami dla dzieci. Rozumiem, że za wszelką cenę chcą zatrzymać młodych (bo już niedlugo zostaną emeryci, których z pewnością nie stać na utrzymanie się za granicą i ten cały burdel "posłów-osłów-senatorów" zostanie sam z emerytami i rencistami) ale oni właśnie uczą młodych, że jedyne co tu panuje to niekompetcja i brak jakiejkolwiek organizacji...