Zanim wejdziesz...

W USA mamy Disneyland, w Danii - Legoland, a w Polsce? Odpowiedź jest prosta - Kaczyland, Kleroland.
Nie poradzę nic, że mój obraz władzy najwyższej jest tak niski...

czwartek, 11 czerwca 2009

Czyny nie słowa...

Kto jak kto, ale panowie w kolorowych kieckach nazywający siebie biskupami winni zająć się czym innym, a nie moralizowaniem polskiego narodu. Dziwić może, że ze swych ambon pouczają politykierów znad Wisły, by ci używali języka kulturalnego, prawili sobie komplementy, potrafili podziękować czy też przeprosić.
Któż takie androny plecie - ci, co sami wyczyniają cuda w majestacie prawa. Watykańskiego prawa, któremu podporządkowali polskie ustawodawstwo, by teraz robić tylko jedno - odcinać kolejne kupony (czytaj: kasę, nieruchomości, grunty itp.) od spolegliwych samorządów, szczególnie od tego z Krakowa, gdzie właściwie pół miasta znajduje się w chciwych łapskach kleru.
Nie raz już wspominałem, że nijak pojąć nie mogę dlaczego nadal w Polsce funkcjonuje tzw. Fundusz Kościelny, mający corocznie zwracać duchowieństwu to, co zabrała brzydka komuna. Przecież nie dość, iż kler odzyskał całość utraconego mienia już dawno, z wyjątkowo ogromną nawiązką, ale nadal wyciąga łapy po to, co do niego nie należy i NIGDY nie należało. Oni właśnie chcą pouczać, jawić się jako moralizatorzy narodu.
Zastanawiam się dlaczego dopiero teraz z ich ust padają słowa wzywające do zawarcia pokoju w rodzimej polityce. Czemuż to nie umieli tak wyraźnie jak teraz odezwać się, gdy towarzystwo z partii zwanej PiS, popierane jednoznacznie przez katolickich duchownych, sączyło jad nie tylko słowny, ale i wyrażali swą nienawiść do innych ugrupowań również czynami? Gdzież owi księża zwani biskupami byli wówczas? Dlaczego odnoszą się tylko do polityków występujących w garniturach, a słowem nie wspomną o posiadaczu medialnej tuby, jawnie mieszającego się do polskiej polityki właśnie, czyli do Tadeusza R., nazywającego siebie dumnie "Ojcem", chociaż faktycznie nim nie jest, bo to zwyczajny zakonnik?
Jest to dla mnie tak sensowne jak sytuacja z katolickiej mszy, podczas której wiernych z błogostanu wyrwał prowadzący ją księżulo proszący przybyłych o wysyłanie sms-ów mających zasilić konto budowy kolejnej inwestycji ku czci JP II. I po co? Po to tylko, by budować imperium bez skrupułów wyrywając kasę z kieszeni i tak już ubogiego społeczeństwa.
Logiki w tym żadnej, podobnie jak w tym, iż Boże Narodzenie obchodzone jest 25 grudnia, chociaż faktycznie Jezus urodził się 6 stycznia. Ale co tam - co ksiądz powie, większość uważa za świętość. No i mamy nauczanie z ust faryzeuszy.

Sphere: Related Content

1 komentarz:

boguslaw pisze...

Popieram i poproszę więcej takich głosów.