„W polityce głupota nie stanowi przeszkody” - stwierdził kiedyś Napoleon Bonaparte i jakoś nabieram przekonania, że te właśnie słowa musiał odnieść do Polski, a przynajmniej do delikwentów, którzy narodzonymi jeszcze nie byli.
Jak inaczej bowiem określić to, co wypowiedział z sejmowej trybuny PiS-dzielec zwany Arturem Górskim o prezydencie-elekcie rodem z USA? Wyzywał go od jakichś komunistycznych Mesjaszy, porównywał go do końca świata itp. No a potem oświadczył, że wszyscy źle go zrozumieli, bo on miał na myśli zupełnie coś innego. Zapewne. Wymieniając Baracka Obamę miał na myśli Kubusia Puchatka, albo - jak domniemywać można - kolkę wątrobową bądź smyranie śledziony za pomocą środkowego palca u ręki.
Dodajmy do tego pasztetu rozPiSdzieloną kancelarię prezydencką. Z ust jej suto opłacanych pracowników wyszła informacja, że większy z Braci Stereo rozmawiał z Obamą o tarczy antyrakietowej, a potem okazało się, iż w tym temacie nie poruszono ani słowa, mamy do czynienia z proroczymi słowami "Małego Kaprala".
Nie tylko słowa, ale i czyny wyznawców kaczyzmu do życzenia wiele pozostawiają. Weźmy dla przykładu ostatnie "osiągnięcia" Jacka (Bulteriera) Kurskiego, który zapatrzony w swój immunitet został wzięty za osobnika pragnącego odbić więźnia transportowanego w konwoju. Tak blisko tzw. więźniarki jechał, nie zważając na jakiekolwiek przepisy czy obyczaje drogowe. A nazwanie go "Kubicą polskiego parlamentu" jakoś na miejscu nie jest. Bardziej trafne byłoby określenie: "Dodą rodzimego politykierstwa", a i to na wyrost.
Doda przynajmniej śpiewać umie...
Sphere: Related Content
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz